"Divine Rivals. Pojedynek Bogów" to pierwsza publikacja Rebekki Ross, po którą miałam okazję sięgnąć. Książkę miałam w planach przeczytać już na początku miesiąca, ale potem została wybrana do przeczytania w ramach akcji czytelniczej @czytaniezwiedzmami, więc musiałam się nieco wstrzymać, aby przystąpić do dyskusji świeżo po jej przeczytaniu. Czy warto było czekać? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Głównymi bohaterami historii są Iris Winnow i Roman Kitt, którzy starają się o posadę felietonisty w najpoczytniejszej gazecie w ich mieście — „Oath Gazette”. Każde z nich reprezentuje inną grupę społeczną. Iris pochodzi z dość biednej rodziny, a od chwili, kiedy jej ukochany brat wyruszył na wojnę, to na jej barkach spoczął obowiązek utrzymania rodziny — siebie oraz bezrobotnej matki alkoholiczki. Dziewczyna jest coraz bardziej sfrustrowana swoją sytuacją, dlatego zaczyna pisać listy do brata, od którego nie otrzymała żadnej wiadomości od czasu jego wyjazdu na pole bitwy. Niestety Iris nie ma pojęcia, gdzie Forest stacjonuje, więc, zamiast wysyłać swoją korespondencję, wkłada ją do szafy. Nie spodziewa się jednak, że zamiast w niej pozostać, w magiczny sposób trafi ona do jej redakcyjnego kolegi.
Natomiast jeżeli chodzi o rodzinę Kitta, to jest ona dość zamożna, a jego ojciec za wszelką cenę pragnie trafić do elity społeczeństwa, do której jako nowobogaccy nie mają wstępu. Jednak pomimo znaczących różnic w kwestiach przynależnościowych, zarówno on, jak i Iris mają bez wątpienia talent pisarski i w rywalizacji o wymarzone stanowisko idą łeb w łeb. Które z nich wygra? Czy tajemnicza korespondencja, która przypadkiem trafia w ręce Romana, da mu przewagę w walce o posadę felietonisty? Co wydarzy się, kiedy Iris odkryje, do kogo trafiły jej listy? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że chociaż nie lubię wojennej tematyki, książka mi się podobała. Myślę, że jest to głównie spowodowane faktem, że lubię mitologię, a w "Divine Rivals" tłem całej historii jest właśnie starcie pomiędzy bogami. Wspominam o tym celowo, ponieważ czytając opis książki, byłam przekonana, że właśnie to będzie jednym z głównych motywów, a tymczasem w mojej ocenie ten temat został potraktowany po łebkach. Zabrakło mi tutaj bardziej szczegółowej kreacji świata i wyjaśnienia istoty konfliktu. Być może autorka zaspokoi mój niedosyt w drugiej odsłonie serii "Letters of Enchantment".
Jeżeli chodzi o plusy tej historii, to bardzo podobał mi się wątek magicznych maszyn do pisania i wysyłania korespondencji, nigdy wcześniej nie spotkałam się z niczym podobnym, a lubię, kiedy coś mnie w książkach zaskakuje, dlatego cieszę się, że ten motyw był głównym motorem napędowym tego dzieła.
Polubiłam również głównych bohaterów, a w szczególności Romana, którzy ma predyspozycje do stania się tak zwanym książkowym mężem. Myślę, że niejedna kobieta byłaby zadowolona, gdyby spotkała kogoś takiego w realnym świecie.
Myślę, że na uwagę zasługują również postacie kobiece, które w zasadzie poza drobnymi wyjątkami zostały wykreowane na niezwykle silne i niezależne kobiety, którym niestraszne jest ruszenie w sam środek wojennych wydarzeń. Lubię, kiedy w książkach płeć piękna odgrywa jakąś istotną rolę.
Chociaż "Divine Rivals" nie zrobiło na mnie wielkiego efektu wow, uważam, iż jest to książka warta uwagi, dlatego serdecznie polecam Wam zapoznanie się z tą publikacją.