"Czasem nie trzeba nic pisać, bo druga osoba i tak wie."
Taką wiadomość dostałam od Ewy Przydrygi, gdy w środku nocy skończyłam czytać "Topieliska" i nie potrafiłam znaleźć właściwych słów, by wyrazić to, co ta książka ze mną zrobiła. Upływający czas i kolejne przeczytane powieści nie sprawiają wcale, że jest łatwiej. Moje myśli wciąż uciekają w kierunku Poli, nadal jestem zanurzona w klimacie "Topielisk".
Sięgałam po tę powieść, mając wciąż w pamięci to, jak ogromne wrażenie wywołała we mnie poprzednia, czyli "Miała umrzeć". Wydawało mi się, że tym razem trudniej będzie mi się wczuć w główną bohaterkę, jest przecież starsza, na innym etapie życia, jest żoną i matką. Jednak Ewa to autorka, która potrafi opisywać emocje jak nikt inny. Przez kilka godzin żyłam losami Poli, wręcz byłam nią dzięki temu, że mogłam tak głęboko zagłębić się w jej psychice. I tu nie chodzi tylko o niesamowity styl Ewy, o to jak realistycznie oddaje słowami wykreowany przez siebie świat, ale widać tutaj także jak wiele czasu pisarka poświęciła na szczegółową analizę tej bohaterki, na to, by ożywić jej postać i poprzez narrację pierwszoosobową dać nam możliwość poczuć to, co ona przeżywa.
To nie jest książka oparta tylko na emocjach. Odgrywają one olbrzymią rolę, ale równie istotny jest niepowtarzalny klimat, który budują przede wszystkim miejsca opisywane w tej historii. Przykładam do tego olbrzymią wagę, bo właśnie to sprawia, że po latach pamięta się dany tytuł. Bohaterowie zlewają się z innymi, fabuła powoli się zaciera, ale klimatu nie da się zapomnieć ani podrobić.
Sama akcja toczy się w odpowiednim tempie, są mniejsze i większe zwroty akcji, dzięki temu napięcie nie opuszcza ani na moment. Nie mogłam odłożyć tej książki, dopóki nie dotarłam do ostatniej strony, choć czytanie jej bardzo mocno mnie poruszało, to nie chciałam stracić ani chwili, uronić ani słowa, zwlekać z poznaniem zakończenia.
Już początek "Topielisk" jest mocny. Pola nie czuje się najlepiej, więc to jej mąż wyrusza z ich synkiem na zdjęcie szwów. Nigdy jednak nie dociera do przychodni, ponieważ na moście między nią a ich domem doszło do wypadku. Najpierw policja odnajduje w rzece wrak samochodu, później ciało Kuby, jednak mimo intensywnych poszukiwań, nie docierają do zwłok dziecka.
Pogrążona w żałobie Pola odkrywa stopniowo jak niewiele wiedziała o swoim mężu, a może nawet o sobie samej.
"Topieliska" to liga mistrzów thrillera psychologicznego i mam wrażenie, że jedyną konkurencją dla Ewy Przydrygi jest ona sama, bo z każdą kolejną powieścią podnosi sobie poprzeczkę.
Dziękuję Ci, Ewo, za to, że kolejny raz mogłam przeżyć czytelniczą ucztę, że znowu poruszyłaś zakurzone już struny mojej duszy i skłoniłaś mnie do zastanowienia się nad wspomnieniami, które nikną w szarej codzienności.
Moje 10/10.