Stevie Bell - nastolatka pasjonująca się kryminałami, zagadkami, a przede wszystkim historią, która miała miejsce w 1936 roku w Akademii Ellinghama. To właśnie dlatego dziewczyna wysyła podanie do tej szkoły, w której nauka jest darmowa i ma być zabawą. W niej Stevie rozpoczyna pracę nad rozwiązaniem zagadki zaginięcia żony i córeczki założyciela akademii Alberta Ellinghama.
Ja nie czytam młodzieżówek. Zwłaszcza młodzieżówek z elementami kryminału. Kiedyś owszem, ale to jak miałam 15-16 lat.Teraz? Nigdy nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek sięgnę po ten gatunek literacki. A jednak.
Może od początku. Przede wszystkim zaciekawił mnie tytuł, opis i jakże piękna okładka. Nie wiem czemu, ale połączenie granatu z motywem liści bardzo przykuł moją uwagę. Ale co z treścią? Czy zabsorbowała mnie tak samo jak okładka?
W książce mamy dwie historie przeplatane ze sobą na bieżąco. Pierwsza rozgrywa się w 1939 roku, gdy Albert Ellingham otwiera swoją Akademię w Vermont. Ma ona być darmową szkołą dla uczniów z nietypowymi umiejętnościami bądź pasjami. A przede wszystkim, według założyciela, nauka ma być zabawą w jego akademii. Niedługo po jej otwarciu znikają żona i córka pana Ellinghama, które jak się okazuje zostają porwane przez niejakiego Nieodgadnionego, który zostawia po sobie zagadkę w formie listu.
Drugą historię rozpoczynamy z młodziutką Stevie Bell, która niedługo zostanie uczennicą słynnej Akademii Ellinghama, i która również jest główną bohaterką książki. Stevie nie jest matematycznym geniuszem, kolejnym słynnym artystą ani nie wymyśla nowej technologii, która odmieni świat. Jest za to specem od kryminałów. Zagadki, przestępstwa to jej konik. Zwłaszcza jedna nierozwiązana historia pochłonęła ją całkowicie. Planuje ją rozwikłać za wszelką cenę, dlatego zgłasza się do Akademii gdzie się odbyła. Bo gdzie najlepiej ja rozwiązać jak nie na głównym miejscu zbrodni?
Przyznam Wam się bez bicia, że dopiero jak miałam książkę w dłoniach uświadomiłam sobie, że to młodzieżówka. Czytałam opis, ale nic mi nie zaświtało. I podchodziłam do niej jak do jeża. Ale przeczytałam w końcu. Bo skoro już ją mam to bez sensu, aby leżała nie ruszona, prawda? I... Nie żałuje. Jest to pomysłowa, zaskakująca i po prostu bardzo dobra książka dla nastolatków z elementami kryminału. To jak autorka przeplata dawną zagadkę z bieżącymi wydarzeniami o wiele bardziej urozmaica czytelnikowi opisaną historię. Sam pomysł jest świetny, ponieważ nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek czytała coś podobnego, a to już jest mega duży plus. Lekki i zwięzły styl pisania również umila Nam czytanie. Dla mnie ona nie ma minusów i nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Bo jak można zauważyć na okładce jest to pierwsza część trylogii. Więc z niecierpliwością będę czekać na kolejny tom. ;)