Mrok... - kryje się w zakamarkach miast, w zaułkach dzielnic i innych miejscach, do których nie powinniśmy zaglądać. Jednakże taki najprawdziwszy, najbardziej przerażający i niedający się okiełznać mrok kryje się najczęściej we wnętrzach nas, ludzi. O tej prawdzie opowiada właśnie znakomity i w mej ocenie pretendujący do miana jednego z najlepszych w tym roku, komiks Charlesa Burnsa pt. „Ostatnie spojrzenie”.
Głównym, albo raczej jednym z głównych bohaterów tej opowieści jest młody mężczyzna o imieniu Doug. To student, fotograf amator, zagubiony w codziennej rzeczywistości człowiek, dla którego ucieczką w lepszy świat staje się właśnie fotografia. Drugim, wspominanym powyżej bohaterem jest bowiem Johnny 21 - artystyczne alter ego Douga, stworzone tyleż z jego chęci, co i z potrzeby duszy. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy rzeczywistość Douga i Johnny'go 21 zaczyna niebezpiecznie się ze sobą zazębiać, przynosząc każdemu z nich to, co nie powinno go spotkać. Co więcej, na horyzoncie pojawia się pięknie kobieta - Sara, której obecność zmienić absolutnie wszystko...
To dzieło Charlesa Burnsa, co już samo w sobie mówi wiele o tym, czego możemy się po nim spodziewać. A możemy niezwykle intrygującego spojrzenia na ludzki upadek, zagubienie i balansowanie na granicy tego, co realne i racjonalne z tym, co mroczne i rodem z kinowego horroru. Tyle tylko, że w przypadku tej opowieści oddzielenie tych dwóch rzeczywistości wydaje się co najmniej trudnym, jeśli w ogóle możliwym. Tu nic nie jest proste, oczywiste, naturalne, ale za to wszystko smakuje nam czytelnikom, wybornie... Przebłyski przeszłości, niepamięć i odnalezienie się w rzeczywistości, gdzie wszytko jest nie takie, jakim być powinno - to wyjściowy punkt dla tej relacji, która z każdą kolejną stroną i każdym zdjęciem nabiera coraz więcej klarowności, tak by wraz z końcem było możliwym poznanie prawdy - tak przez nas, jak i przez głównego bohatera. I jest to niespieszna, wielokrotnie zaskakująca i niezwykle oniryczna relacja, która hipnotyzuje nas sobą z mocą narkotyku, który zresztą odgrywa tu ważną rolę. I zapewniam was, że będziecie chcieli dawkować sobie tę lekturą wolniej i wolniej, by móc cieszyć się jej magią przez jak najdłuższy czas.
Można powiedzieć o tej opowieści również to, że wszystko w niej jest na swój sposób obce - świat, który pozornie ma wiele wspólnego z naszą rzeczywistością, ale gdy dogłębniej mu się przyjrzymy okazuje się, że jest zupełnie inaczej...; bohaterowie, którzy są nie do końca logiczni, naturalni, realni, ale mimo wszystko fascynujący i przekonujący nas wbrew naszym podświadomym odczuciom, by w nich uwierzyć...; jak i też wreszcie emocje, które przybierają postać lęku, niepewności i żalu, ale jednocześnie i budzą się one w nas w najmniej spodziewanym i oczekiwanym momencie, co też jest innym, niż być powinno. Komiks ten zachwyca także swoją ilustracyjną postacią, która jest również dziełem Charlesa Burnsa. To dosyć klasyczna i nieco surowa kreska, niekoniecznie najbardziej wyrafinowana forma, ale przy tym i wielka wymowa każdego szczegółu, gestu, kadru, która nie pozwala przejść obok niego obojętnie. I jest tu groza, metafizyka i prawda, która mówiąc kolokwialnie - bije po oczach. Całości efektu dopełniają ładne kolory, które oscylują raczej wokół stonowanych i tym samym idealnych dla tej historii, barw.
Czasami lubię porównać komiksową lekturę do filmu.., i w tym przypadku takie porównanie wydaje się niezwykle trafnym. Otóż spotkanie z tą opowieścią jest dla nas jak seans w studyjnym kinie, po którym spodziewamy się czegoś niebanalnego, nieoczywistego i innego, ale który i tak zaskakuje nas swoją twórczą odwagą i wymową. I tak ma się właśnie rzecz z tym surrealistycznym thrillerem, który hipnotyzuje nas, nierzadko przeraża i zarazem skłania do wielkiego zaangażowania w każdą ze scen, które krok po kroku składają się na odpowiedź na najbardziej nas nurtujące pytanie, co się wydarzyło...
To czytelnicza uczta doznań, wrażeń i emocji, którą raczymy się z wielką przyjemnością i przekonaniem, że najlepsze jest wciąż przed nami. I jest w tej historii pewne podobieństwo do innego dzieła Burnsa - komiksu „Black Hole”, aczkolwiek też i wydaje się, że w tym przypadku jest jeszcze bardziej tajemniczo, nieoczywiście i koniec końców, przerażająco. Ale to ciekawy strach, gdyż nie podany wprost i w oczywisty sposób, ale właśnie zawoalowany tym, co pozornie powinno budzić w nas inne odczucia. Jestem oczarowana, zachwycona i zarazem potężnie poruszona tą komiksową opowieścią, która chodzi mi po głowie przez ostatnie dni raz za razem. Z „Ostatnim spojrzeniem” już tak po prostu chyba jest, że poznawszy tę opowieść nie można o niej zapomnieć, odłożyć na półkę przeczytanych pozycji i zatopić się w lekturze czegoś innego, gdyż opuszczenie poznanej tu komiksowej rzeczywistości jest o wiele trudniejszym, aniżeli mogłoby się to nam wydawać. Oczywiście polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł – zróbcie to koniecznie.
W „Ostatnim spojrzeniu” Charles Burns, autor legendarnego „Black Hole”, zabiera nas w podróż zarówno w głąb pamięci swojego bohatera, szukającego w przeżyciach z młodości źródła nękających go lęków, ...
W „Ostatnim spojrzeniu” Charles Burns, autor legendarnego „Black Hole”, zabiera nas w podróż zarówno w głąb pamięci swojego bohatera, szukającego w przeżyciach z młodości źródła nękających go lęków, ...
Przyznać muszę, że po komiksy sięgam nieczęsto. Tym razem jednak z pewnością nie żałuję, że to zrobiłam. Gdy pierwszy raz przeglądałam „Ostatnie spojrzenie”, zwróciłam uwagę na (nie chcę powiedzie...
@enlili
Pozostałe recenzje @Uleczka448
Druga odsłona nowego wydania kultowego cyklu Jacka Piekary
Czas na omówienie kolejnej powieści z nowego wydania znakomitej serii Jacka Piekary „Ja, Inkwizytor”, jakie to ukazuje się właśnie nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów. Mo...
Powrót do pięknie wydanego na nowo cyklu Jacka Piekary!
Dobrze jest wracać do rzeczy dobrych, które się nie starzeją, które z upływem lat nie tracą nic ze swej wielkości, które cieszą nas równie mocno, jak dawniej. I dlatego ...