𝑀𝑔ł𝑎 to już szósta odsłona sagi o Kaszubach, w której autorka ponownie zabrała mnie do świata pełnego piękna, tajemnic i dramatów.
Daria Kaszubowska osiągnęła mistrzostwo w kreowaniu swojej sagi. Jej piękny, bogaty język, głęboka miłość do kaszubskiej ziemi, wierne oddanie regionalnych tradycji i zwyczajów, a także umiejętność budowania napięcia w kulminacyjnych momentach sprawiają, że z zapartym tchem śledziłam każdy rozdział, nie mogąc się doczekać, co wydarzy się dalej. W tle zaś nieustannie przewija się pytanie: kto stoi za niewyjaśnionym morderstwem Bernarda Stoltmana? A także pytanie: czy morderca wciąż żyje i nadal zagraża rodzinie Stoltmanów?
Wojna co prawda dobiegła końca, ale we 𝑀𝑔𝑙𝑒 nieustannie rozbrzmiewają echa tego okrutnego czasu, który pozostawił w ocalałych głębokie rany. To nie są powierzchowne zadrapania, które można zakleić plasterkiem, lecz blizny w sercu, niewidoczne gołym okiem, a jednak niemożliwe do zabliźnienia. Przeżycia związane z tym okresem na zawsze pozostaną w pamięci tych, którzy doświadczyli największego koszmaru w swoim życiu.
Gdy kurz powojennej zawieruchy opadł niczym mgła, oczom ocalałych ukazało się ogromne pogorzelisko – zgliszcza tego, co kochali i co nosili w pamięci. To, czego nie zdołały zniszczyć działania wojenne, dokończyli krasnoarmiejcy, grabiąc, mordując i gwałcąc. Pokłosie ich działań nadal jest żywe w naszej narodowej pamięci i wciąż obecne w kolejnych pokoleniach.
𝑇𝑜 𝑏𝑦ł𝑦 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑚𝑛𝑒 𝑒𝑚𝑜𝑐𝑗𝑒, 𝑚𝑛ó𝑠𝑡𝑤𝑜 𝑛𝑒𝑟𝑤ó𝑤. 𝐶𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑤ó𝑤𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑟𝑜𝑏𝑖 𝑟óż𝑛𝑒 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦, 𝑜 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑤𝑐𝑧𝑒ś𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑏𝑦 𝑠𝑖ę 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑑𝑒𝑗𝑟𝑧𝑒𝑤𝑎ł.
Straszliwa wojna każdemu coś zabrała. Annie podczas próby ucieczki morze odebrało ukochanego męża. Zofce kula krasnoarmiejca zniszczyła urodę. Bernardowi łagry zabrały ojca, a Marcie męża. Inga powróciła z Berlina odmieniona i odtąd już nigdy nie będzie sama, choć nie przestaje poszukiwać Abrama. Otto, aby ratować się przed konsekwencjami bycia nazistą, schronił się w Argentynie, gdzie poznaje tajemniczą dziewczynę. Anton i Eryka zostali uwięzieni przez nowy reżim. Czy będą mogli kiedykolwiek jeszcze cieszyć się sobą? Sambor wraz z dziadkiem mieszka w Niemczech, po alianckiej stronie. Zostaje wplątany w układy, które z jednej strony przynoszą mu korzyści, a z drugiej zmuszają do postępowania zgodnie z oczekiwaniami organizacji. Jedyną pociechą jest brak patroli krasnoarmiejców, którzy po swojej stronie nadal bezkarnie zabijali, gwałcili i kradli, bo nikt nie wstawiał się za uciemiężonymi Niemcami. 𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛 𝑠𝑡𝑟𝑎𝑠𝑧𝑦ł 𝑟𝑢𝑖𝑛𝑎𝑚𝑖 𝑖 𝑚𝑜𝑟𝑧𝑒𝑚 𝑔𝑟𝑢𝑧ó𝑤 𝑛𝑎 𝑢𝑙𝑖𝑐𝑎𝑐ℎ. 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 ż𝑦𝑙𝑖 𝑡𝑢 𝑗𝑎𝑘 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑢𝑟𝑦, 𝑧 𝑑𝑛𝑖𝑎 𝑛𝑎 𝑑𝑧𝑖𝑒ń, 𝑤𝑎𝑙𝑐𝑧ą𝑐 𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑡𝑟𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑖 𝑐𝑜𝑘𝑜𝑙𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑑𝑜 𝑗𝑒𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎. Monika i Jyndrys próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale Mundek nie potrafi wybaczyć matce, że tyle lat go oszukiwała. Bernard wrócił z łagrów, ale nie było już dla niego miejsca w domu rodzinnym, bo teraz gospodarzem był Kazik. Ta rozpaczliwa sytuacja spowodowała, że zdesperowany Bernard postanowił zakończyć życie na drzewie w lesie. Jednak spotyka tam Gertrudę, a los nieoczekiwanie splata ścieżki tej dwójki.
Zofka postanowiła walczyć o swoje miejsce na ziemi i się uczyć. Obserwując nowe pokolenie, stwierdza, że nie ma w nim tej goryczy, która cechowała jej pokolenie – pokolenie stracone. Młodzi, choć przeżywali swoje dramaty, śmierć bliskich, musieli szybko dorosnąć, wciąż byli pełni zapału. Mieli przed sobą całe życie, a ona i jej podobni stracili najlepsze lata w bitwie i na poniewierce. 𝑀𝑜ż𝑛𝑎 𝑧𝑤𝑦𝑐𝑖ęż𝑦ć 𝑖 𝑐𝑧𝑢ć 𝑠𝑖ę 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑔𝑟𝑎𝑛𝑦𝑚, 𝑎 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑔𝑟𝑎ć 𝑖 𝑐𝑧𝑢ć 𝑠𝑖ę 𝑧𝑤𝑦𝑐𝑖ę𝑧𝑐ą. 𝐶𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑠𝑎𝑚𝑎 𝑤𝑎𝑙𝑘𝑎 𝑗𝑢ż 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑠𝑢𝑘𝑐𝑒𝑠𝑒𝑚, 𝑝𝑜𝑑𝑛𝑜𝑠𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑖ę 𝑝𝑜 𝑘𝑎ż𝑑𝑦𝑚 𝑢𝑝𝑎𝑑𝑘𝑢, 𝑛𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑑𝑜 𝑐𝑒𝑙𝑢 𝑤𝑐𝑖ąż 𝑑𝑎𝑙𝑒𝑘𝑜, 𝑎 𝑝𝑜 𝑘𝑖𝑙𝑘𝑢 𝑘𝑟𝑜𝑘𝑎𝑐ℎ, 𝑧𝑛ó𝑤 𝑝𝑙ą𝑐𝑧ą 𝑠𝑖ę 𝑛𝑜𝑔𝑖.
Gdańsk, zniszczony działaniami wojennymi, odbudowuje się powoli, ponieważ zabrakło rąk do pracy. Wszystkie siły skierowano na Warszawę, gdzie nowe władze koncentrowały się na podniesieniu stolicy z ruin. 𝐺𝑑𝑎ń𝑠𝑘 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑒𝑟𝑎𝑧 𝑗𝑎𝑘 𝑏𝑒𝑧𝑝𝑎ń𝑠𝑘𝑖 𝑘𝑢𝑛𝑑𝑒𝑙. 𝑁𝑖𝑒𝑚𝑐𝑦 𝑧 𝑛𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑢𝑐𝑖𝑒𝑘𝑎𝑗ą, 𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗𝑒ż𝑑ż𝑎𝑗ą 𝑃𝑜𝑙𝑎𝑐𝑦, 𝑘𝑡ó𝑟𝑧𝑦 𝑤𝑐𝑎𝑙𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑐ą 𝑡𝑢 𝑏𝑦ć, 𝑏𝑜 𝑡ę𝑠𝑘𝑛𝑖ą 𝑑𝑜 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒. 𝐵𝑜𝑗ą 𝑠𝑖ę, ż𝑒 𝑧𝑎𝑝𝑢𝑠𝑧𝑐𝑧ą 𝑡𝑢 𝑘𝑜𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒, 𝑎 𝑁𝑖𝑒𝑚𝑐𝑦 𝑧𝑎𝑟𝑎𝑧 𝑤𝑟ó𝑐ą 𝑖 𝑤𝑦𝑟𝑤ą 𝑖𝑐ℎ 𝑗𝑎𝑘 𝑐ℎ𝑤𝑎𝑠𝑡𝑦.
Mówi się, że cierpienie uszlachetnia, ja jednak sądzę, że przede wszystkim odbiera ono godność. Czy w Polsce była choć jedna rodzina, którą nie dotknęła wojna? Najprawdopodobniej każdy kogoś stracił, doświadczył okrucieństwa Niemców, krasnoarmiejców, a potem reżimu Stalina. Za kilkadziesiąt lat nikt nie będzie chciał uwierzyć w ogrom tragedii, która dotknęła nasz naród. 𝑊𝑜𝑙𝑛𝑜ść 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑝𝑖ę𝑘𝑛𝑦𝑚 ℎ𝑎𝑠ł𝑒𝑚 𝑑𝑙𝑎 𝑙𝑢𝑑𝑢. 𝑍𝑤𝑦𝑘ł𝑦 𝑜𝑏𝑦𝑤𝑎𝑡𝑒𝑙 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑎ł 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑎ł 𝑤𝑜𝑙𝑛𝑜ś𝑐𝑖. 𝑍𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑘𝑡𝑜ś 𝑑𝑒𝑐𝑦𝑑𝑢𝑗𝑒 𝑧𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑔𝑜: 𝑜 𝑤𝑜𝑗𝑛𝑖𝑒, 𝑜 𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑢, 𝑛𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑜 𝑐𝑒𝑛𝑎𝑐ℎ 𝑗𝑒𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎. Narracja ówczesnej władzy niczym się nie różniła od tej, którą obecnie się nam serwuje. Skutecznie zaciemnia się nasze spojrzenie. Daliśmy sobie wmówić, że dobro jest złe, a wolność to niewola, że równość trzeba budować na sprawiedliwości, ale tak naprawdę jej nie ma.
𝐾𝑡𝑜ś, 𝑘𝑡𝑜 𝑏𝑦ł 𝑛𝑎 𝑑𝑛𝑖𝑒, 𝑑𝑜𝑐𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑠𝑡𝑜𝑝𝑖𝑒ń 𝑝𝑜𝑤𝑟𝑜𝑡𝑢 𝑛𝑎 𝑔ó𝑟ę. Współczesne pokolenie, wychowane bez doświadczeń wojny i głodu, mające wygodne domy, dobrą pracę i rodzinę, narzeka na codzienne trudności i czuje się niezadowolone z naszej ukochanej ojczyzny. Czegoś im brakuje, ale sami nie wiedzą, czego. Nie znają historii własnego narodu, wiara przodków budzi w nich odrazę, puszczają w niepamięć wspomnienia swoich dziadków, czują się nieustannie pokrzywdzeni, zamiast dziękować Bogu, że dane im jest żyć w wolnym kraju, bez okrucieństwa wojny. Tuż po wojnie ludzie żywili się wszystkim, co udało się zdobyć, ale nie narzekali i nie przejmowali się trudnościami.
Historia naszej ojczyzny oraz ludzi ją tworzących przypomina patchwork, zszyty z różnorodnych, kolorowych elementów, które tworzą jednolitą, piękną całość. Dopóki jest cały, można się do niego przytulić, ogrzać i cieszyć nim swój wzrok. Jeśli wyrwalibyśmy jeden z tych elementów, nasz rodzimy koc przestałby pełnić swoją funkcję – już nikogo nie okryłby i nie dałby ciepła. Dbajmy o niego, oby jak najdłużej nam służył, by nie doprowadzić do sytuacji, w której każdy zacznie walczyć o swój kawałek, bo gdy nasz koc się podrze, nie będziemy mieli się już czym okryć. Tylko w jedności tkwi nasza siła, a wtedy żaden wróg nie będzie w stanie nas pokonać.
Żegnam się cytatem z książki, który doskonale odzwierciedla także dzisiejsze nastroje.
𝐶𝑎ł𝑦 ś𝑤𝑖𝑎𝑡 𝑏𝑦ł 𝑤𝑟𝑜𝑔𝑖, 𝑡𝑜𝑐𝑧𝑦ł𝑦 𝑠𝑖ę 𝑤𝑜𝑗𝑛𝑦, 𝑤𝑧𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑛𝑎𝑤𝑖ść, 𝑝𝑜𝑙𝑖𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑒 𝑠𝑝𝑜𝑟𝑦, 𝑧𝑎𝑤𝑜𝑑𝑜𝑤𝑎 𝑟𝑦𝑤𝑎𝑙𝑖𝑧𝑎𝑐𝑗𝑎 𝑜 𝑠𝑡𝑜ł𝑒𝑘. 𝐷𝑙𝑎𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜, 𝑐ℎ𝑜ć 𝑤 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑜𝑔ł𝑜 𝑏𝑦ć 𝑠𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑛𝑖𝑒?