Kolejne spotkanie z mieszkańcami Miasteczka w powieści Magdaleny Kordel pt.” Serce w skowronkach” dostarczyło mi mnóstwa nowych, interesujących wrażeń. Znając już Klementynę o postrzelonym usposobieniu i porywczym charakterze, jej rezolutną córeczkę Dobrochnę oraz babkę Agatę – staruszkę, której zdarza się pogubić spodziewałam się kolejnej porcji ciekawych i zaskakujących wydarzeń. I rzeczywiście druga część cyklu „Miasteczko” okazała się fantastycznym lekarstwem na przepracowanie, zły nastrój, czy choćby zimową chandrę.
Klementyna przyjmuje zamówienia na kolejne cukiernicze dzieła sztuki, które pozwalają jej zarobić na utrzymanie. Bohaterka stara się sprostać codziennym obowiązkom w czym pomaga jej mieszkająca po sąsiedzku Julia oraz Imka – przyjaciółka z młodości. Pogubiona Agata wydaje się być nieco spokojniejsza, ale nadal nie można spuszczać jej z oka. Staruszka wciąż jest zagadką dla wnuczki i prawnuczki, jednak w trudnych sytuacjach czuwa nad nimi i na swój sposób pomaga rozwiązywać pojawiające się problemy. A tych naprawdę nie brakuje…
Nieszczęśliwy wypadek, dokuczanie dziecku, sąsiedzkie porachunki, przemoc w rodzinie i… zupełnie niespodziewany gość to tylko część bolączek i dylematów, z którymi muszą poradzić sobie przesympatyczni bohaterowie.
Częstym gościem w domu Klementyny jest oczywiście doktor Piotr – zaprzyjaźniony lekarz, który traktuje kobietę jak własną córkę. Pojawia się też Kuba z niemalże gotowym scenariuszem na życie, a i mieszkańcy zaglądają do kamieniczki, w której za pustą witryną cały czas czeka niezagospodarowane miejsce na cukiernię.
„Serce w skowronkach” to kolejna przesympatyczna opowieść pani Magdaleny, w której zwykłe małomiasteczkowe życie obfituje w mnóstwo niespodzianek. Smutki, troski i kłopoty łatwiej rozwiązywać z ciepłym rogalikiem lub kawałkiem smakowitego ciasta w dłoni. Optymistyczne podejście do życia nie ujmuje głównej bohaterce zmartwień, ale pozwala spojrzeć z dystansem i znaleźć rozwiązania w sprawach wydawałoby się beznadziejnych. Wrodzona dobroć i uczynność nie raz stawia Klementynę w trudnej sytuacji, ale też zapewnia jej coraz większe grono przyjaciół. Jej rezolutna córeczka Dobrosia ma odpowiedź na każde pytanie, a jej dociekliwość wprowadza wiele humoru w zwyczajną miasteczkową codzienność.
Wydarzenia opisane w powieści zaskakują i sprawiają, że od książki trudno się oderwać. Humor sytuacyjny rozładowuje napięcie, zapewnia prawdziwy relaks i budzi uśmiech na twarzy, mimo, że często wydarzenia wcale nie są ani wesołe, ani zabawne. Uwielbiam atmosferę Miasteczka i jego sympatycznych mieszkańców. Każda postać to prawdziwe indywiduum o oryginalnych, osobliwych cechach charakteru. Drugiej takiej osobowości po prostu nie znajdziemy. Miasteczko, zaraz po Malowniczem, jest moim ulubionym fikcyjnym miejscem na ziemi i z pewnością jeszcze nie raz do niego powrócę. Jestem przekonana, że bohaterowie mają dla nas, czytelników, jeszcze wiele niespodzianek, o których z przyjemnością odpowiedzą podczas kolejnych odwiedzin. Tym bardziej, że zakończenie powieści zapowiada sporo nowych, intrygujących wydarzeń w dalszym życiu mieszkańców tego niesamowitego miejsca.
Jeśli zatem macie ochotę na ciekawą, niewymagającą i klimatyczną lekturę ze sporą dawką humoru, przy której będziecie mogli się prawdziwe zrelaksować i zapomnieć o trudach codzienności to zdecydujcie się na „Serce w skowronkach”, a wcześniej na „Serce z piernika”. Polecam serdecznie.