Richard Paul Evans jest autorem, którego większości moli książkowych nie trzeba przedstawiać. Jego powieści rozchodzą się jak świeże bułeczki. Zdobywca wielu prestiżowych nagród, który z pisania książek obyczajowych postanowił przerzucić się na fantastykę dla młodzieży. Czy to było dobre posunięcie? Cóż, na pewno nie było złe.
Evansa dla dorosłych nigdy nie czytałam, ale Evans dla młodzieży zaintrygował mnie na tyle, że z wielką ciekawością zabrałam się do czytania.
Tytułowy Michael Vey ma 14 lat i nie jest zwykłym nastolatkiem, choć z pewnością chciałby nim być. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia, jednak zmaga się z zespołem Tourette’a. O ile da się z tym żyć, to jednak potrafi to życie utrudnić. Szczególnie nastolatkowi w amerykańskiej szkole. Ale nie jest to jego jedyny problem. Ten poważniejszy, który musi ukrywać przed całym światem to fakt, że potrafi porażać ludzi. Jego ciało wytwarza elektryczność, którą potrafi wykorzystać przeciwko innym. Całe życie Michael i jego mama ukrywali ten sekret, jednak przyszedł dzień, w którym szkolni prześladowcy zamknęli go w szafce o jeden raz za dużo. Chłopak nie wytrzymał i poraził ich, a całe zdarzenie widziała najpiękniejsza dziewczyna w szkole – Taylor. Jak można się domyślić, od tego momentu znacznie trudniej będzie mu utrzymać swoje zdolności w tajemnicy. Szczególnie, kiedy okaże się, że Taylor też ma nadprzyrodzone zdolności. Na swoje nieszczęście dzieci zaczną drążyć temat i z pomocą kolegi geniusza – Ostina – dowiedzą się, że nie są jedynymi niezwykłymi nastolatkami na świecie. Niestety, przy okazji ściągną też na siebie ogromne kłopoty. Ten, kto ich stworzył, bardzo chciałby mieć wszystkie swoje cudowne dzieci w jednym miejscu, nawet wbrew ich woli. Dlatego porywa Taylor i mamę Michaela, dobrze wiedząc, że ten podąży za nimi, aby ratować swoich bliskich.
Przede wszystkim od początku widać, że mamy do czynienia z doświadczonym autorem. Powieść napisana jest naprawdę świetnie, lekka, zdecydowanie bardziej nastawiona na szybką akcję, niż przydługie opisy nic nie wnoszące do fabuły. Dzięki temu wciąga już od pierwszych stron i pozostaje tak do samego końca. Narracja prowadzona przez Michaela pozwala nam go lepiej poznać i – przynajmniej w moim przypadku – poczuć do niego ogromną sympatię od samego początku.
Dość odważnym pomysłem było poprowadzenie akcji w ostatnich rozdziałach, nie każdemu może przypaść do gustu jedno wielkie spustoszenie, niczym z filmów sensacyjnych, siane przed grupę czternastolatków. Może i było trochę przekombinowane, ale nie zamierzam narzekać. To w końcu książka fantastyczna, nikt tu chyba nie oczekuje realizmu na każdym kroku.
Poza tym ta książka to nie tylko akcja jak z filmów, to też opowieść o odwadze, przyjaźni i miłości rodzicielskiej. Poza uniwersalnymi wartościami porusza też istotny temat, jakim jest zespół Tourette’a, na który cierpi zarówno autor, jak i jego syn. To bardzo ważne, aby w młodych umysłach zaszczepiać tolerancję i jednocześnie uświadamiać o istnieniu takich przypadków. Myślę, że to też wyszło autorowi bezbłędnie.
I ja, jako wielka fanka motocrossu, muszę wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Jest taki moment w książce, kiedy czołowy zły charakter zabiera dzieci na zawody X Games. Już na samą wzmiankę o nich serce zabiło mi szybciej, a kiedy wspomniał o zawodniku, który jako pierwszy na świecie zrobił motocyklem podwójne salto w tył osiągnęłam pełnię szczęścia ;) Co prawda, Evans nazwisk nie podaje, ale ja bardzo dobrze wiem, o kim mowa, o moim motocrossowym bogu, którego zawsze chciałam na tych zawodach zobaczyć. Ja swoje marzenie jeszcze spełnię, a póki co autor zrobił mi niespodziankę i przeniósł mnie tam przynajmniej na kartach powieści!
Cóż ja mogę – jedynie polecać gorąco! ;) Młodzież lubująca się w fantastyce z pewnością będzie zadowolona, a i starsi czytelnicy na pewno się nie zawiodą.