Sinobrody recenzja

Milczenie bywa złotem, ale są przypadki, kiedy warto otworzyć usta.

Autor: @Aleksandra_B ·6 minut
2020-12-06
Skomentuj
1 Polubienie
Zapewne każdy z nas ma swoim otoczeniu kogoś, kto ma zawsze coś do powiedzenia; kogoś, kto sypie historiami z życia wziętymi jak z rękawa, gdzie w większość nie jesteśmy w stanie uwierzyć. Przesiąknięte mniej lub bardziej absurdalnymi zdarzeniami, zapełniają czas, dając nam również sporo do myślenia. I najczęściej odbiorcą tego też bywa ktoś, kto jedynie biernie uczestniczy w rozmowie. Wsłuchuje się w słowa, lecz sam nie zabiera głosu. Przytakuje głową, akceptuje pewne wersje. Pewnie wtedy nieraz zastanawiamy się, czy ta osoba nie mogłaby się podzielić czymś znacznie ciekawszym. Czymś, co zmiecie z nóg i pozwoli ujrzeć ją w zgoła innym świetle – w końcu cicha woda brzegi rwie…

SPÓJRZ NA TEGO STARUSZKA… CZY TEN JEGO STYL BYCIA TO TYLKO POZORY?

Kurt Vonnegut dał się już poznać czytelnikom jako autor absurdalnych, choć boleśnie życiowych powieści, gdzie każda jest w stanie zamieszać w głowie. Jedni go kochają za te wciągające, zmuszające do refleksji historie, gdy drudzy kręcą nosami, nie mogąc zaakceptować toku rozumowania autora. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z tym panem. Czułam ogromną ekscytację, mogąc wreszcie odkryć, o co tyle szumu, jednocześnie trzęsąc portkami. I co? Bawiłam się przednio!
Wydawałoby się, że Rabo Karabekian to nieco zdziczały staruszek chodzący w przepasce na oku, kolekcjonujący dzieła malarskie, gdzie większość jego kolekcji to obrazy spod pędzla jego „przyjaciół”. Zamieszkujący w wielkiej posesji, zatrudniający skromną liczbę pracowników, gdzie zazwyczaj ich rodziny najbardziej korzystają z dobrodziejstw, jakie można znaleźć w domu, bardziej przypominał gościa niżeli prawomocnego mieszkańca. Jednakże każda kolejna strona udowadniała, że tak właśnie nie jest. Teraźniejszość mocno przeplatała się z bogatą przeszłością staruszka, dobitnie uświadamiając, jak bardzo był ciekawą postacią. Z przyjemnością odkrywałam – kawałek po kawałku – jego tożsamość, próbując analizować każdy jego czyn. Wynajdowałam wiele kontrastów, jakie zdołały tam zagościć, odbijających się na tym, co działo się tu i teraz. Rabo Karabekian, tworząc swoją obszerną autobiografię, po prostu nie zamierzał poprzestać na suchych faktach. Barwne opisy w połączeniu z nie zawsze wspaniałym światem oddziaływały na wyobraźnię. Zawarte związki, nawiązane znajomości, włączanie się w ważne (lub też mniej) dla historii kraju i nie tylko... Liczne rozmyślenia nad przeżytymi latami pomagały mu dojrzeć to, co do tej pory mu wyraźnie umykało, a ja czułam się szczęśliwa, mogąc w tym procederze uczestnicząc. Widziałam jednak, iż ta cała otoczka powoli przysłaniała istotną kwestię, jaką był spichlerz. Tak, budynek służący do przechowywania ziemniaków odgrywał kluczową rolę, gdzie każdy znający nazwisko niespełnionego artysty (tak, nasz Rabo również lubował się w malarstwie) pragnął odkryć jego tajemniczą zawartość. Na dodatek, na potrzeby skrycia tamtego skarbu, wykorzystywano opowieść o tytułowym Sinobrodym, który przechowywał w jednym z zamkniętych pokoju niespodziankę dla tego, kto śmiał przekroczyć jego próg... Nie powiem, także byłam zaintrygowana. Rozważałam wiele opcji, gdzie autor niejednokrotnie próbował zbić mnie z tropu, lecz koniec końców mu to nie wyszło. No, prawie nie wyszło. Wiedziałam, iż w ciemnościach czai się coś wielkiego, lecz nie przypuszczałam, że aż tak. Nie ma co, pan Vonnegut zrobił to z rozmachem, wykorzystując cały potencjał naszego bohatera.
Podobno każda powieść tego pisarza w jakiś sposób prześmiewczo wyraża się o życiu i społeczeństwie. W „Sinobrodym” również tego nie zabrakło. Tym razem po pośladkach oberwali malarze, gdzie pokazano, co znaczy większość z nich w swoim malutkim światku. Niezależnie od stopnia zaawansowania, nie zawsze zdołasz się wybić z tłumu, co sprawia, że twoje nazwisko może zostać zapomniane. Ba, nawet nieodkryte. Nieraz ostatecznością bywają drastyczne środki, po które sięgają zdesperowani artyści, niewierzący już w to, że ktoś zrozumie ich sztukę. Również znalazłam tutaj wyraźne podkreślenie tego, jak bardzo bywamy naiwni, kiedy usilnie próbujemy wkręcić się w pasujące nam towarzystwo. Radość z tego, jak bywamy pomocni i „doceniani” przysłania prawdę, jaką bywa wykorzystywanie dobrego serca. Tutaj spijanie z dzióbków, wzajemne poklepywanie się po plecach, a w powietrzu unosi się fetor fałszu. W tym przypadku stwierdzenie, iż „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie” raczej niewiele ma wspólnego z rzeczywistością… Ach, no i zapomniałabym o najistotniejszym: o niszczeniu wszystkiego, co się kocha. Choć coś wielbimy i pragniemy temu poświęcić każdą wolną sekundę, to niekiedy bywa tak, iż podejmujemy tylko jedną błędną decyzję, a cała praca niknie w oczach, pozostając jedynie bolesnym wspomnieniem. Rabo Karabekian niejednokrotnie zaprzepaszczał otrzymane szanse, tym samym zakopując głęboko pod ziemią wiele możliwości. Dość bolesne jak dla mnie, lecz nawet z tego można wyciągnąć istotną lekcję, jaką jest walka z samym sobą. Nie możemy poddawać się słabościom, pozwalając im na przejmowanie kontroli. Trzeba uzbroić się w tarczę i brnąć dalej w to, co uważamy za słuszne, gdzie za plecami skryjemy miecz, którym utorujemy sobie drogę...

KIMŻE JESTEŚ, ABY LUDZIE PRAGNĘLI TWOJEJ OBECNOŚCI?

Gdyby ktoś kazał mi opisać Rabo Karabekiana w kilku słowach, na pewno wykorzystałabym takowe: naiwny, wyalienowany, dobroduszny pogubiony. Syn pary uchodźców, którzy przeżyli koszmar na rodzimych ziemiach, od dziecka był uczony tego, że żeby przetrwać, musi dopasowywać się do okoliczności. Dlatego, kiedy nadarzyła się okazja wykorzystania umiejętności chłopca, czym prędzej ją pochwycono. Nawiązanie znajomości z wielką szychą miała stanowić klucz do sukcesu, lecz właśnie tutaj zaczęła się lawina zdarzeń, które są ściśle powiązane z powyżej wykorzystanymi słowami.
Czy polubiłam tego bohatera? Jak najbardziej. Choć popełniał wiele błędów, wydawał się autentyczny. Nikt nie jest nieomylny, każdemu może powinąć się noga, a Rabo jest tego doskonałym przykładem. W chwili, kiedy go poznałam, czuł się już mocno zrezygnowany i każdy kolejny dzień stanowił istną monotonię. Dopiero wtargnięcie pewnej wdowy, niejakiej Circe Berman (nieco irytującej, swoją drogą), pomogło go przełamać. Choć męczyła go nadaktywność kobiety, to dzięki niej na nowo rozruszał stare kości i przystąpił do działania, gdzie sam by się do tego nie zmusił. Ta drastycznie różniąca się od siebie dwójka wręcz potrzebowała swojego towarzystwa. Bywało trudno ze względu na maniakalne chęci zmiany wszystkiego, co możliwe od strony Circe, co Rabo nie było na rękę, ale to i tak było znacznie lepsze od wiecznych, nic niewnoszących docinek Slazingera, poczciwego starca, który ponoć był jedynym przyjacielem głównego bohatera. Był przy nim, spędzali ze sobą wiele godzin, lecz to nie on otworzył oczy Karabekianowi. Jednakże muszę przyznać, że czułam do niego więcej sympatii, niż do naszej wdowy. Miewał humorki, umiał dogryźć, ale po tym, co sam przeżył, nie wydawało mi się ani trochę dziwne. Choć Rabo także przeszedł niemało, ale jak dobrze wiemy, na każdego oddziałuje to zgoła inaczej, kształtując i tworząc zupełnie inną osobę.
Trzeba też wziąć pod uwagę ludzi, jacy przewinęli się przez długie życie naszego dawnego samotnika. Każdy, kto kiedyś stanął na drodze Rabo, wszył w jego tkaninę istnienia wiele wzorów, tworząc teraźniejszy obraz. Rodzice, wielki mistrz, ówczesne ukochane, liczni kumple… Wiele osobowości, wiele historii, gdzie chaos i porządek choć raz podały sobie dłonie, aby współpracować. Jedni wywoływali zgrzyt zębami, drudzy przepełniali serce nadzieją, gdy jeszcze inni pozostawali nie lada zagadką. Nie ma co, Karabekian otaczał się nietuzinkową mieszanką towarzyską!

Podsumowując. „Sinobrody” nie należy do lekkich powieści, ale też nie powiedziałabym, że jest nad wyraz trudna i ciężka. Choć została naszpikowana prześmiewczymi nawiązaniami, ukazującymi fałsz oraz wymierzającymi solidnego plaskacza w policzek każdego, komu wydaje się, że bez problemu stanie na szczycie, niesie też wiele dobrego. Czułam się oczarowana wspomnieniami Rabo Karabekiana. Bez wątpienia pokochałam go, akceptując (choć nie każde) jego wady, a najbardziej ubóstwiam tę historię za tę otoczkę sekretów oraz powolnego ujawniania tego, na czym człowiekowi tak bardzo zależy – na prawdzie.
Mam wrażenie, że nie jestem odpowiednim człowiekiem, aby móc opowiadać o kunszcie Kurta Vonneguta, lecz liczę na wybaczenie błędów, jakie mogłam tutaj popełnić.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-12-03
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Sinobrody
5 wydań
Sinobrody
Kurt Vonnegut
7.8/10
Seria: Vonnegut

Prosta i poruszająca historia o lekkomyślności człowieka w tworzeniu i niszczeniu tego, co kocha. Fikcyjna autobiografia amerykańskiego malarza, który w pewnym momencie swojego życia postanawia ze...

Komentarze
Sinobrody
5 wydań
Sinobrody
Kurt Vonnegut
7.8/10
Seria: Vonnegut
Prosta i poruszająca historia o lekkomyślności człowieka w tworzeniu i niszczeniu tego, co kocha. Fikcyjna autobiografia amerykańskiego malarza, który w pewnym momencie swojego życia postanawia ze...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Przypomnijmy sobie o czym była baśń o Sinobrodym. Wielki Pan przywozi na zamek swoją świeżo poślubioną małżonkę i tak do niej mówi: - Słuchaj Marzena, to jest twój dom. Możesz korzystać ze wszystkich...

@asiaczytasia @asiaczytasia

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl". Myślę że osoby, ktore jak ja nigdy nie słyszały o autorze nawet słowa czytając opinie zdziwiły się liczebnością stwierdzeń typu: "Wiedzi...

@Marta_Sztuka_3 @Marta_Sztuka_3

Pozostałe recenzje @Aleksandra_B

Rok próby
Podążając w mroczne dzieje...

Miesiące temu dane mi było przeczytać popularną powieść „Opowieść Podręcznej”, która – choć nie zachwyciła mnie do szpiku kości – pozostawiła po sobie wiele pytań związa...

Recenzja książki Rok próby
Hegemon Apopi. Córa lasu
To nie jest bajka dla dzieci...

Bajki. Najczęściej to właśnie one kształtują nasz pogląd na przeróżne magiczne krainy, jakie wtedy poznajemy. Przesiąknięte feerią barw, zamieszkałe przez wspaniałe nadn...

Recenzja książki Hegemon Apopi. Córa lasu

Nowe recenzje

Auschwitz. Historia miasta i obozu
Nigdy więcej
@ladymakbet33:

Praca Auschwitz. Historia miasta i obozu,to lektura bolesna i trudna. Przypomina o tragicznym losie milionów ludzi, upo...

Recenzja książki Auschwitz. Historia miasta i obozu
U schyłku czasów
Jak tu nie popaść w obłęd
@agaczarujee:

Dzięki współpracy z nakanapie.pl miałam okazję w ramach współpracy barterowej zrecenzować książkę autorstwa Beaty Ziaja...

Recenzja książki U schyłku czasów
Morderstwo pod choinkę
Śnieżyca, świąteczny klimat i... trup pod choin...
@burgundowez...:

Hanna Greń po raz kolejny zabiera nas do świata Dionizy Remańskiej, detektywki, której przenikliwość i nieustępliwość u...

Recenzja książki Morderstwo pod choinkę