Propozycja recenzencka książki „Miłość na sprzedaż” debiutującej autorki Sandry Robins była może trochę nieoczekiwana, ale nie mogłam odmówić, zwłaszcza, kiedy opis był tak ciekawy i wiele blogerek ją zachwalało. Nie boję się sięgać po debiuty, a tego powiem Wam szczerze byłam bardzo ciekawa. Czy miłość można kupić? Wiele zagadnień w sferze emocjonalnej, czy uczuciowej w pewien sposób pobudza nas do zadawania pytań. Do wyzbycia się coraz większych i dziwniejszych wątpliwości. Co przedstawiła nam autorka? Czy w jakiś sposób da się podjąć dobre decyzje w uczuciach?
Główną bohaterką książki „Miłość na sprzedać” jest młoda dziewczyna o imieniu Sarah. Nie ma zbyt łatwego życia, gdyż od najmłodszych lat ukazywało jej swoje trudny i kruchość. Rodzice dziewczyny zginęli w wypadku samochodowym, a opiekę nad nią przejęła babcia, która dawała jej wszystko, czego tylko potrzebowała. Czas mijał, a kobiecie lat przybywało, pochorowała się i Sarah była zmuszona oddać ją do dobrego domu opieki. Dziewczyna, na co dzień studiuje farmację, ale życie weryfikuje na tyle, że czasem trzeba poświęcić znacznie więcej, aby zapewnić bliskiemu należyty komfort. Od jakiegoś czasu zalega z płatnościami za dom opieki babci, Sarah jest zdeterminowana żeby zdobyć brakujące pieniądze. Czuje się odpowiedzialna i winna to kobiecie, która o nią zadbała, kiedy ta potrzebowała jej najbardziej. Gdzie najlepiej i najłatwiej zarobić duże pieniądze? W agencji towarzyskiej, zwłaszcza takiej „ekskluzywnej”, do takiej właśnie trafia główna bohaterka. Zdaje sobie sprawę z tego, że klienci bywają różni, wymagający, bądź mniej, jednak jej pierwsze zlecenie jest dość łatwe do wykonania. Klientem okazuje się Alex, inteligentny człowiek, z którym wybiera się na kolację. Czas, który ze sobą spędzając jest miły, relaksujący, a prowadzona między nimi rozmowa płynie łatwo, prosto i przyjemnie. Okazuje się, bowiem, że bez problemu udaje im się odnaleźć wspólny język. Mężczyzna ma jednak do niej prośbę, coś ala specjalne zadanie, prosi ją, aby ta pojechała z nim do rodziny i grała jego dziewczynę. Sarah zgadza się na to i poznaję rodzinę mężczyzny. Co przyniesie to spotkanie? Jakie zawirowania spadną na bohaterkę?
„Miłość na sprzedaż” jest historią, która została przedstawiona w sposób ciekawy, trochę intrygujący, chociaż fabuła może się wydawać znana, to ma w sobie coś takiego, że nie łatwo jest odłożyć książkę na półkę, aby zając się codziennymi obowiązkami. Język, którym posługuje się debiutująca Sandra Robins jest bardzo przyjemny, lekki i plastyczny. Potrafiła zaangażować czytelnika opowieścią, sprawić, że bohaterowie otrzymali swój głos, historię, która byłą warta tego przedstawienia. Nie powinniśmy zapominać o postaciach drugoplanowych, którzy zostali ukazani w sposób ciekawy, pomimo tego, że na pierwszy prym wychodzi główna bohaterka. Poszczególne wydarzenia nie zostały nam podane na tacy, wraz z każdą przeczytaną stroną otrzymywaliśmy więcej fragmentów, które układały się w całość. Sceny erotyczne pojawiają się, ale nie są wulgarne, niesmaczne, a książka nie jest nimi przeładowana.
„Miłość na sprzedaż” jest historią emocjonalną, która zaskoczy Was tym, że jest dobrym i przyjemnym debiutem, w którym otrzymacie odrobinę pożądania i ciekawych bohaterów.