Biorąc pod uwagę Nagrodę Nobla i ogólny rozgłos towarzyszący twórczości Pana Llosy, wcześniej czy później musiałam sięgnąć po coś co wypłynęło spod Jego pióra. Pierwszym pomysłem była Rozmowa w katedrze, jednak przez ubogi zasób twórczości tego pisarza w mojej bibliotece wybór padł na Szelmostwa Niegrzecznej Dziewczynki.
Pierwszych kilka rozdziałów upłynęło pod znakiem zapytania. Nie pokochałam ani też nie znienawidziłam od razu całej historii.Początek wydał mi się beznamiętny, pierwsze spotkanie Ricarda i tytułowej Niegrzecznej Dziewczynki nijakie a całość może nie nudna, ale jakaś mdła i bez rewelacji. Przełom nastąpił około strony osiemdziesiątej. Nie muszę chyba mówić, że pokochałam styl Llosy.
To opowieść o inspirującej, toksycznej i perwersyjnej, trwającej wiele lat miłości.
Sama fabuła może się wydawać pozornie lekką opowieścią o damsko-męskich relacjach, jednak kryje w sobie mnóstwo pytań i odpowiedzi, a co najbardziej przypadło mi do gustu, mnóstwo zagadnień politycznych i przemian kulturalnych, którymi żyli wszyscy, w tym główny bohater Ricardo.
Llosa opowiada nam historię całego życia Ricardita. Poznajemy go w wieku nastu lat i towarzyszymy mu w kolejnych etapach , kolejnych sukcesach, porażkach, w udanych próbach spełniania marzeń i tych które skończyły się fiaskiem. Poznajemy jego dążenia, najskrytsze myśli. To on jest narratorem.
Pochodzi z Peru, z małego miasteczka a jego jedynym marzeniem jest zamieszkać w Paryżu. Nie marzy o wielkiej karierze, bogactwie o niczym innym tylko o Paryżu.I Niegrzecznej Dziewczynce.
“...nadal kochałem ja do szaleństwa. Sam jej widok uświadomił mi, ze nawet wiedząc, iż każdy związek z niegrzeczna dziewczynką skazany jest na niepowodzenie, jedyne, czego tak naprawdę pożądałem w życiu z ową namiętnością, z jaka inni dążą do majątku, sławy, sukcesu, władzy, to posiadanie jej-ze wszystkimi jej kłamstwami, matactwami, egoizmem, zniknięciami.”
Pamiętne dla nastoletniego Ricarda lato, lato pełne nowych doznań i doświadczeń, kiedy to po raz pierwszy spotkali się Grzeczny Chłopczyk i Niegrzeczna Dziewczynka, która już wtedy kryła w sobie mnóstwo tajemnic, rozpoczyna całą książkę. Później jesteśmy świadkami ich wzlotów i upadków. Powrotów i rozstań. Dla mnie sam wątek powtarzających się nieoczekiwanych spotkań stał się po jakimś czasie nieco nużący, przewidywalny i irytujący, lecz wszystko wynagradzają piękne i wyczerpujące opisy.
Sama nie od razu przekonałam się do Niegrzecznej Dziewczynki. Jej postępowanie budziło we mnie całą paletę uczuć. Najpierw gniew, później rozczarowanie, czasem zażenowanie czy żal, niekiedy nawet podziw.Próbowałam ze wszystkich sił ją zrozumieć i myślę, że po części udało mi się to z dużą pomocą Autora. Każdej osobie, każdemu wydarzeniu nie żałował zapisanych stron i wylanych słów. Przez to mogliśmy dogłębnie poznać nawet najmniej ważnego bohatera.
Tytułowa bohaterka jest posiadaczką niezliczonej ilości imion, nazwisk, dokumentów. Nie sposób ją rozgryźć.
“Wszystkie środki są dobre, jeśli prowadzą do celu.”
Llosa poświęca też dużo miejsca na sprawy polityczne i kulturowe państwa do którego nas aktualnie zabiera. Podróż zaczynamy w borykającym się ze zmianami politycznymi Peru, odwiedzamy przystań artystów Paryż, kończąc na szalonym i kolorowym Londynie lat sześćdziesiątych.
Tak się złożyło, że czytając tą książkę wszystko w moim otoczeniu było szarobure. Poczynając na widoku zza okna a na stanie ducha kończąc. Te kilka dni w egzotycznym Peru, Paryżu czy niesamowitym Londynie, wśród artystów, hipisów, lekarzy czy zwariowanych naukowców były dla mnie czymś idealnym. Radość, którą czuł Ricardito przy każdym kolejnym spotkaniu udzielała się również mnie. Ich niesamowita i zdecydowanie nietuzinkowa miłość sprawiły, że na kilka dni pogrążyłam się w ich świecie, za co bardzo dziękuję Panu Llosie, po którego powieści będę sięgała jeszcze nie raz.