Dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów za egzemplarz i możliwość przeczytania.
Maciek Jeżewski pracuje w Urzędzie Miasta jako inżynier wsparcia w dziale IT. Nie jest z niej w stu procentach zadowolony, lecz nie robi nic w tym kierunku, aby to zmienić. Po pracy w zaciszu domu siada przed komputerem i pisze opowiadania fantasy, których nikomu nie pokazuje. Pewnego dnia jego rutyna zostaje zaburzona, gdyż w drodze do pracy ma miejsce niespodziewane i nierealne zdarzenie… Do Warszawy przybywa Wielki Mag wraz ze swoim smokiem! Jakby tego było mało, Mag ogłasza, że od dzisiaj będzie sprawował władzę nad tym gradem, a Maćka pasuje na swojego giermka, aby ten wytłumaczył mu mechanizm tego świata. Czy Maciek poradzi sobie z wyznaczonym zadaniem?
„Minas Warsaw” to moje pierwsze zetknięcie się z twórczością pani Magdaleny Kozak. Książka jest inna, ma potencjał i dopracowany miejscami humor, ale nie jest bez wad.
Historia rozgrywa się na przemian w dwóch światach: w tytułowej Warszawie i na Wyspie. Niektórym to może przeszkadzać, innym nie. Mnie natomiast to nie wodziło, szybko się połapałam, czym dokładnie jest Wyspa i czego mogę się dalej spodziewać. Na dobrą sprawę to właśnie ci bohaterowie drugoplanowi mnie bardziej interesowali. Byli bardziej wyraziści i interesujący niż główni, którzy nie wyróżniali się niczym specjalnym, dodatkowo będąc swoimi kopiami. Najbardziej jednak przeszkadzał i wynudził mnie Maciek Jeżewski, który był wiecznie niezdecydowany, strachliwy, przeciętny i nie miał sobą nic ciekawego do zaprezentowania. Nie wszyscy tacy byli, bo i znalazło się kilka postaci, których polubiłam, jednym z nich jest Borosar, który pojawił się w drugim świecie i ma kilka asów w rękawie.
Mamy tutaj także siły specjalne, do których nie ma co się przyczepiać, jedynie wspominki o nich i ich pojawienie się nie było moją bajką.
Sama historia i świat stworzony przez autorkę był w porządku, jednak nie powiem, aby mnie porwał i zwalił na kolana. Urban fantasy nie jest łatwym orzechem do zgryzienia. W takich typu książkach nie trudno o błąd. Tutaj mam wrażenie, że autorka była za bardzo niezdecydowana i ostatecznie nie wybrała konkretnego celu, do którego ma dążyć opowieść.
Zakończenie nie jest porywające ani wielce zaskakujące. W moim odczuciu za szybko przeprowadzone i niedopracowane do końca.
Nie będę kłamać i mówić, że „Minas Warsaw” mnie zachwyciło, bo tak nie było. Trochę się na nim wynudziłam i nie przywiązałam do niego większej wagi. Książka miała potencjał, bo początek zapowiadał się w miarę fajnie, jednak gdzieś po drodze to się rozsypało.