To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Puzyńskiej (szczegóły w pierwszym komentarzu), byłem pod wielkim wrażeniem. Gdy potem przekonałem się, że inne jej dziełka nie są tak dobre, to było to dla mnie wielkie rozczarowanie. Recka poniżej powstała wtedy, nie znałem jeszcze reszty jej twórczości.
Poczynając od podstaw najsłabszym elementem "Łaskuna" był sam pomysł na powieść. Mam wręcz wrażenie, że tu nie było żadnego pomysłu. Był zbiór scen, elementów, często bardzo ciekawych, rzadko odkrywczych, połączonych w tekst powieści. Kilkanaście świetnie zrobionych postaci - mega super biegłości warsztatowej Autorki, piszę te słowa bez cienia ironii, nikt poważny nie kwestionuje- wrzuconych w książkę. Czyta się to przyjemnie, suspens jest, ale... ale trochę to jednak nie jest to, za co można chwalić powieść. Nie ma tego głównego czegoś, nie ma tego głównego sensu akcji. Tyle.
Ma to swoje negatywne odbicie na kwestii postaci jako takiej. Niby są ciekawe, ich motywacje interesują czytelnika, ale... no właśnie, ich los w ogóle mnie nie ruszał. Nie tyle nie zainteresował, ile nie czułem się w żaden sposób związany z nimi i, co za tym idzie, to co się z nimi działo nijak nie działało na mnie. Ktoś umiera - co mnie to? Ktoś idzie siedzieć, a adwokat mówi mu, że w więzieniu lekko mieć nie będzie - jak wyżej. Wydaje się, że to właśnie cena, jaką czytelnik musi zapłacić za taką genezę powieści (choć samo istnienie takiej genezy to tylko moje domysły): najpierw jakaś tam liczba postaci (ciekawych, dobrze "zrobionych") a potem wrzucenie ich w tekst.
Za to najlepszym jego elementem jest język używany przez pisarkę. Przejrzysty, jasny, prosty w najlepszym znaczeniu. Sceny są tak plastyczne, że to wręcz ociera się o geniusz. Choć zaznaczyć muszę, że trochę przestaje to działać wraz z rozwojem akcji powieści. Im dalej, tym jakoś tak staje się jasne, że skoro to donikąd nie prowadzi, to sama techniczna sprawność Pisarki tego mankamentu do końca nie naprawi.. Może przydałaby się jakaś większa zmienność stylu w drugiej połowie dzieła? Ale raczej właśnie coraz wyraźniej widać brak owego generalnego pomysłu
Tempo akcji jest dokładnie takie, jak Autorka chciała i to widać. Tu właśnie widać to warsztatowe mistrzostwo, omalże geniusz Katarzyny Puzyńskiej, gdzie ona chciała tam wydarzenia przyśpieszają, gdzie chciała, tam zwalniają. Pełne panowanie nad tekstem, to jednoznacznie na plus. Podobnie motyw miejsc jako bohaterów opowieści, widziało się, czuło każde z nich. Miasteczka, budynki, łąki. Tak, to wszystko jest w tekście i działa.
Podsumowując, mimo wszystkich zastrzeżeń powieść polecam każdemu :)