Marek Krajewski i Marcin Wroński to pisarze, którzy przetarli szlaki innym twórcom literatury kryminalnej, którzy akcje swoich powieści umieszczają w czasach dawno minionych.
Uwielbiam kryminały retro, które oprócz intrygującej zagadki są źródłem wiedzy na temat historii, kultury czy dawnych obyczajów.
Z lubością wraz z funkcjonariuszem wydziału kryminalnego Eberhardem Mockiem przemierzałam mroczne zaułki miasta Breslau, czy ekscytowałam się przedwojennymi i powojennymi losami lubelskiego stróża porządku, niepokornego i wiecznie będącego pod wpływem Zygi Maciejewskiego.
W pewnym jednak momencie poczułam przesyt tego typu literaturą i sięgałam po nią przez dłuższy czas.
Dlatego też po latach tej czytelniczej abstynencji z ciekawością wzięłam do ręki najnowszą książkę Piotra Bojarskiego "Mora", której bohaterem jest przedwojenny poznański komisarz Zbigniew Kaczmarek. Człowiek ten charakteryzujący się bystrym umysłem i słuszną posturą stoi na straży prawa i porządku w mieście cieszącym się niedawno odzyskaną przez Polskę niepodległością.
To wątek który przewija się przez całą powieść, bowiem bohater musi zmierzyć się z tajemniczym mordercą, którego celem stali się dawni towarzysze broni komisarza. On sam również jest w niebezpieczeństwie.
Jego celem wiec jest poznanie motywu złoczyńcy i przerwanie krwawej serii zbrodni. W śledztwie pomaga mu niezwykle zdolna aspirantka z Warszawy, przecierająca szlaki kobietom których praca w policji była w tamtych czasach pewnego rodzaju eksperymentem.
To czym zachwyciła mnie ta powieść to niezwykle plastyczny i oddany z zegarmistrzowską wręcz precyzją opis ówczesnych realiów: począwszy od tła historycznego, na wydarzeniach sportowych i kulinariach kończąc. Autor wykonał ogromną pracę aby oddać klimat dawnego Poznania i zrobił to wprost genialnie.
Jednak, gdy biorę do ręki kryminał to to na czym się skupiam to zagadka, śledztwo i motywy sprawcy. Turaj doznałam sporego zawodu ponieważ rozwiązanie sprawy okazało się banalne i mówiąc wprost nieciekawe, tak jakby nie stanowiło ono istoty tej historii. Jakby autor celowo skupił się na wszystkim innym a to stanowiło wątek poboczny.
Niemniej lektura "Mory" sprawiła mi dużą przyjemność. Niewykluczone, że w przyszłości sięgnę po inne książki tego autora.