Saga morska, czy może być coś bardziej nowatorskiego? Pewnie tak, jednak dla mnie najnowsza powieść Patricii Schroder wydała się na tyle intrygująca, że postanowiłam się z nią zapoznać. Sama okładka, ozdobiona brokacikiem, już przyciąga uwagę i ten kolor oczu morskiej wody. Mając takie skojarzenia nie mogłam dłużej zwlekać z jej lekturą.
Elodie Saller, 17-letnia dziewczyna odkąd tylko pamięta bała się wody, co więcej, kiedy przebywała w jej pobliżu zaczynała ją swędzić skóra. Po tragicznej śmierci ojca jej matka postanowiła wysłać ją na wyspę Guernsey do ciotecznej babki, Grace. Dziewczyna zanim wyjechała wdała się jednak w ,,romans” z 3 chłopakami w ciągu jednego wieczoru, a jeden był zainteresowany dalszym związkiem. Po tym, jak wróci… Za około pół roku. Elodie dość szybko odnalazła się w podróży, nie ukrywajmy, że dzięki pomocy tajemniczego Javena Spinxa, który jak się okazało znał jej matkę i Grace. Na wyspie szybko zaopiekowała się dziewczyną Ruby Welliam, koleżanka, która wprowadziła ją do ,,paczki”. Niestety, wraz z przybyciem Elodie na Guernsey miejscowa ,,nawiedzona” Cecily Windom przepowiedziała, że sprowadzi same nieszczęścia. Niedługo potem zginęła jedna z dziewcząt, a to dopiero początek tragedii…
Muszę z przykrością stwierdzić, że pierwsze 50 stron to była dla mnie męka. Z powodu tego, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością pisarki nie mogłam się wciągnąć w fabułę, język był jakiś nieprzystępny, akcja toczyła się swoim torem, jednak nie było w niej nic nadzwyczajnego, co ciekawiłoby mnie i zachęcało do zapoznania się z dalszą częścią ,,Morza szeptu”. Zostawiłam ją i następnego dnia było już lepiej. Tak jak środek był ciekawy, tak zakończenie Patricia Schroder moim zdaniem zepsuła kompletnie. Pozornie intrygująco, a jednak jakoś tak bez wyrazu.
Historia nowatorska, jednak wykonanie moim zdaniem pozostawia wiele do życzenia. Na początku myślałam, że do debiutująca pisarka. Jakież było więc moje zdziwienie, gdy okazało się, że to autorka wielu książek dla dzieci i młodzieży, a jej utwory są tłumaczone na wiele języków. Nie powiem, żeby to była najgorsza pozycja, jaką ostatnio czytałam, jednak miałam do czynienia też z ciekawszymi. Niestety, na jej korzyść nie może działać fakt, że 30 stron przed końcem poszłam spać i wcale nie byłam ciekawa, jak się skończy. Co więcej, na początku miałam ochotę rzucić ją w kąt, jednak nie lubię przerywać sobie nawet mało interesującej lektury…
Postaci stworzone przez Patricię Schroder były dość interesujące, zwłaszcza tajemnicze istoty, których kwestie pojawiały się raz na kilkadziesiąt stron. Według mnie można było je jednak bardziej rozwinąć. Niektórych w ogóle nie miałam szansy poznać. Możliwe, że ich kwestie zostaną rozwinięte w kolejnych 2 tomach, nie wiem. Niemniej jednak według mnie zostało to zrobione ,,po łebkach”. Gdyby całość została bardziej dopracowana byłaby to jedna z lepszych pozycji dla młodzieży.
Oczywiście nie mogło zabraknąć wątku miłosnego. Jak już kiedyś wspominałam męczy mnie utarty schemat dziewczyna + 2,3 chłopaków. No ile można wciąż o tym samym. Tutaj Elodie także nie pozostanie odporna na zaloty adoratorów, z którymi oczywiście nie powinna mieć nic do czynienia. Ale sami rozumienie, to wszystko przez miłość, która nie pozwala jej logicznie myśleć…
Podsumowując ,,Morza szept” nie zachwyca, nie porywa za serce, bynajmniej mnie. Zdarzają się ciekawsze momenty, jednak nie ma ich niestety za dużo. Gdyby to była debiutująca pisarka z pewnością potraktowałabym ją łagodniej, ale nie jest. Oczekiwałam czegoś innego, pełnej napięcia opowieści o tajemniczych istotach zamieszkujących morze, tymczasem poznałam ich podział i imiona kilku z nich. Trochę za mało.
Moja ocena : 6/10