"Syreny" Anny Langner przyzwały mnie do siebie niezwykle wakacyjną okładką. Pióro autorki poznałam podczas lektury opowiadania, pt. "Adam", umieszczonego w antologii Grupy Literackiej Ailes "Dopóki śmierć nas nie rozłączy". Uznałam, że "Syreny" będą świetną powieścią do przeczytania podczas wakacyjnego urlopu. Zarówno opis, jak i okładka sugerowały mi całkiem lekką historię, taką przy której można się tylko dobrze bawić, pośmiać, pomarzyć, przypomnieć sobie szum fal i dotyk piasku pod stopami. I dostałam to wszystko! A nawet więcej! Ale o tym może troszkę dalej ;)
Kilka słów o fabule
Majka raz w roku przyjeżdża do Burzewa, niewielkiej, nadmorskiej miejscowości nad Bałtykiem. Całe dwa miesiące spędza wówczas u wujostwa, pracując w lodziarni wujka oraz spędzając przyjemnie czas z przyjaciółkami, które tam poznała w dzieciństwie. Wioleta i Julia są mieszkankami Burzewa, urodziły się tam i tam żyją, ale bynajmniej nie chcą też spędzić w swojego całego życia właśnie w owym miejscu. Są młode, są żądne przygód, chcą poczuć, że żyją i czerpać garściami to co los ma do zaoferowania. Jednak jak to w życiu bywa nie wszystko jest takie piękne jak by się chciało by było: Wiola prowadzi swój zakład fryzjerski, a Julka pracuje w sklepie rodziców. Burzewo jest małe, latem zamienia się w miejsce turystyczne, może nie jakoś strasznie oblegane, ale jednak.
Na co dzień Majka mieszka, studiuje i dorabia w Warszawie. Dla niej Burzewo jest miejscem, w którym może się zresetować, odpocząć, zebrać siły na kolejny ciężki rok nauki i pracy. Uwielbia to miejsce, klimat, a dziewczyny uważa za swoje jedyne i prawdziwe przyjaciółki. Jednakże to konkretne lato będzie zupełnie inne od wszystkich innych. Wiola i Julka wpadły na zwariowany pomysł z Syrenami, a Majka... Majka ma swój mały sekret. W dodatku w mieścinie pojawia się trójka nadzianych chłopaków, która wprowadzi niemałe zamieszanie.
Kilka słów o oczekiwaniach
Co innego czytać krótkie opowiadanie, co innego zaś sięgnąć i dać się wciągnąć w dłuższą formę. Anna Langner przekonała mnie do siebie opowiadaniem, upewniła fragmentami "Syren" umieszczonymi na grupach książkowych, że ta lektura będzie ewidentnie dla mnie. I była. Bardzo była. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że to nie będzie tylko lekka, napisana z humorem, okraszona erotyzmem historia.
W pierwszej chwili poczułam odrobinkę rozczarowania (bo jak to, to miała być leciutka, letnia opowieść, w sam raz na leniwe popołudnia - i aby była jasność, absolutnie nikomu nie mam nic do zarzucenia, sama sobie założyłam, że takie właśnie będą "Syreny"), ale bardzo szybko to rozczarowanie zastąpione zostało zadowoleniem. Bo wiecie, lekkie, proste i przyjemne książki są fajne, potrzebne i mają swoich fanów (sama lubię po takie sięgać), ja jednak zdecydowanie wolę, gdy opowieść dotyka także czegoś głębszego i poważniejszego.
Kilka słów o formie
Już od początku czyta się bardzo przyjemnie, a autorka szybko wprowadza nas w świat nadmorskiej miejscowości. Niemal od razu poznajemy główne postaci i chociaż jest ich dość sporo, Anna Langner robi to w tak umiejętny i sprytny sposób, że kompletnie nie odczuwałam przesytu, czy chaosu. Szybko mamy okazję przekonać się o talencie tworzenia naturalnych, swobodnych scen ze sporą dawką humoru oraz... przyciąganiem erotycznym.
Często czytając chichrałam się pod nosem. Kocham humor w książkach. Powtarzałam to już nie raz i pewnie jeszcze kilka razy to ode mnie usłyszycie, a w "Syrenach" będziecie go mieli całkiem sporo.
Prócz humorystycznych scen, znajduje się tu również niezła kolekcja scen podszytych erotyzmem. I powiem Wam, że wyszły one autorce rewelacyjnie. Odpowiednio stonowane, momentami zabawne dodają fabule subtelnej pikanterii oraz lekkości.
W momencie kiedy zdawałoby się, że już nic więcej nie może się wydarzyć i prawdę mówiąc zaczęłam się zastanawiać co nam Anna Langner przygotowała, bo jednak do końca zostało sporo stron, następuje zwrot o sto osiemdziesiąt stopni.
Kilka słów o kreacjach bohaterów
Jak wspomniałam wyżej głównych bohaterów mamy całkiem sporo, w sumie jest ich sześcioro, jednak tą najgłówniejszą jest oczywiście Majka. To z jej perspektywy niemal przez cały czas śledzimy rozwój wydarzeń, to jej myśli znamy, jej uczucia poznajemy, przeżywamy razem z nią słowne potyczki z pewnym wkurzającym, ale i przystojnym (i w sumie, jak się okazuje, całkiem sympatycznym) tajemniczym turystą :)
Autorka stworzyła różnych bohaterów i doskonale widać te różnice. Bohaterowie zachowują się adekwatnie do posiadanych przez siebie cech. I to świadczy także o talencie autorki, stworzenie różnorodnych postaci oraz konsekwentne trzymanie się ról jakie mają do odegrania.
Ogólnie bohaterowie wzbudzali moją sympatię. Może czasem Wiola mnie wkurzała, ale to detal. Damian natomiast... hm... czasem mnie irytował, czasem intrygował, innym razem rozczulał. W pewnym momencie możemy śledzić wydarzenia z jego perspektywy, co lepiej pozawala poznać jego motywację i zmianę myślenia.
Kilka słów o wątkach (czyli coś co lubię w książkach najbardziej)
Mnogość wątków akurat mi nie przeszkadza. Wprowadza różnorodność i daje pole do popisu wykreowanym bohaterom. Te, które porusza autorka z jednej strony zaskakują, z drugiej spełniają oczekiwania (np. takiej mnie, sięgającej po "Syreny" z nastawieniem na lekką historię na wakacje).
Głównymi wątkami, które wzajemnie się przeplatają są: przyjaźń (jej różne oblicza, nie zawsze tylko te dobre), miłość wakacyjna, a także ta z gatunku (chociaż czy miłość ma gatunki) hate/love oraz tajemnicze Syreny (sami odkryjcie czym są i jaka jest ich rola). Och, któż z nas nie marzył chociaż o letniej miłości? Latem, podczas wakacji wszystko wydaje się być trochę inne, nieco może odrealnione, jesteśmy rozluźnieni, swobodniejsi, bardziej otwarci. Szukamy odpoczynku, relaksu, zabawy, czasem niezobowiązującego romansu.
Anna Langner częstuje swoich czytelników także innymi wątkami, m.in.: uwarunkowania społeczne, nietolerancja, ostracyzm, etykę dziennikarską czy relacje rodzinne.
"Syreny" to świetnie utkany patchwork wątkowy, zdecydowanie godny polecania.
Kilka słów o moich przemyśleniach
Moja czytelnicza duszyczka została w pełni usatysfakcjonowana. W jedno popołudnie wchłonęłam połowę książki, co ewidentnie znaczyło, że była wciągająca i bardzo mi się podobała. Chociaż początkowo poczułam nieco rozczarowania tym, że to nie będzie tylko typowo wakacyjna, leciutka i zabawna powieść to jednak Anna Langner z nawiązką wynagrodziła mnie poważnymi wątkami i w pewien sposób pozwoliła mi inaczej spojrzeć na niektóre tematy.
Co prawda nietrudno było mi się domyślić finału spotkania Majki i Damiana (chociaż gdzieś w tyle głowy pojawiła się myśl, że może autorka postanowi mnie zaskoczyć), ale ci bohaterowie bardzo mi się podobali. Z przyjemnością śledziłam ich wzajemne przekomarzania, dogadywania sobie, uszczypliwości, a także ewidentnie wyczuwalne przyciąganie (nie tylko erotyczne). A zakończenie ich wątku? Cóż... Na pewno Wam go nie zdradzę :) Musicie sami się przekonać. A ja Wam tylko powiem, że się wzruszyłam :)
Przyjaźń ma różne oblicza. Czasami przechodzi kryzysy i wystawiana jest na próby. Autorka doskonale pokazała to w "Syrenach". Myślę, że każdy z nas ma w swoim otoczeniu kogoś dla kogo zrobiłby wszystko niezależnie od sytuacji. Dziewczyny właśnie takie są, pomimo tego że mają ze sobą fizyczny kontakt tylko przez dwa miesiące, a przez kolejne jedynie taki wirtualny.
Och, i wiecie co? Czytając na te kilka godzin z "Syrenami" przeniosłam się nad bałtyckie plaże, znowu poczułam wiatr od morza, ciepły piasek pod stopami i szum fal rozbijających się o brzeg. To był cudny powrót i bardzo dziękuję za niego autorce.
Kilka słów na koniec
"Syreny" Anny Langner to świetna powieść dla kobiet, osadzona w polskich, nadmorskich realiach. Zwraca uwagę na poważne tematy, pokazuje obraz mocnej przyjaźni, zarówno tej kobiecej, jak i męskiej. Napisana przyjemnym stylem, czyta się szybko, a humor i nieco pikantne sceny dodają powieści swoistego uroku.
Dla mnie była to świetna przygoda i z przekonałam się, że na pewno sięgnę po kolejne (i wcześniejsze)powieści Anny Langner.
Polecam serdecznie, nie tylko na wakacje.