Sceptycy niejednokrotnie powtarzają, że w fantastyce wszystko już zostało powiedziane, że nie ma już nieporuszanych przez nikogo tematów. Utwierdzają się w przekonaniu, że kolejne książki to tylko powielanie schematów, w których zmianie ulegają jedynie imiona bohaterów.
Osobiście jednak nie przychylam się do tej opinii. Z pewnością wielu z nas potrafi wymienić przynajmniej kilka tytułów, w których głównym bohaterem był elf [między innymi trylogia "Światło i cienie", wydana swego czasu również jako "Dylogia Liriel" autorstwa Elaine Cunningham], a także których główna oś fabuły koncentruje się na obronie danego terenu [na przykład dalsze części "Sabriel" Nixa]. Według mnie jednak korzystanie ze znanych już motywów, skoro "wszystko już powiedziane" nie jest niczym złym, o ile autor skorzysta ze znanego szablonu umiejętnie, podchodząc do tematu indywidualnie i kreatywnie.
Tak też właśnie jest z debiutancką książką Katarzyny Szewioły-Nagel pod tytułem "Mroki".
Bohaterem owego tekstu jest elf Leto, doświadczony skrytobójca, który przypadkiem znalazł się w wiosce nękanej przez przerośnięte wilki. Drapieżniki te napadają na zwierzęta gospodarskie, odbierając pożywienie ludziom. Z początku zapachniało mi to grą "Sacred", w której jednym z pierwszych questów [zadań] wampirzycy, leśnej elfki, czy mrocznego elfa jest wybicie hordy sierściuchów i zlikwidowanie przywódcy watahy. Przyznaję z ręką na sercu - gdybym przerwała lekturę w tym miejscu, przepełniona świętym oburzeniem, dużo bym straciła. Do tego typu oburzeń jest i jednak daleko. Intryga bowiem dopiero się zawiązuje, a Leto, z pomocą nowo poznanych przyjaciół [uzdrowicielki Meran, jej męża Ulfrika oraz wojowniczki-samouka Nory] ma za zadanie stawić czoła znacznie potężniejszym siłom, które kryją się za wilczymi rajdami.
Mieszkańcy wioski, ludzie prości, właśnie ten zły czas strachu o swój dobytek i o swoją rodzinę nazywają Mrokami, skąd też wziął się tytuł owej książki.
Uwagę czytelnika przykuwają wyraziście nakreślone postacie, do których odbiorca pała sympatią już od chwili, gdy tylko się pojawią.
Zacznijmy zatem od głównego bohatera - elfa Leto, doświadczonego zabójcy i skrytobójcy, który postanowił odpocząć przy kurhanie, wcześniej upewniwszy się, że jakakolwiek ludzka siedziba znajduje się odpowiednio daleko. Z początku jawi się jako istota zbytnio opryskliwa, ale również świadoma swej urody i jej wpływu na kobiety. Elf ma na skórze tatuaże, których rolę i genezę - mam nadzieję - autorka przybliży w następnych częściach planowanej trylogii.
Przy kurhanie śpiącego elfa zaskoczył myśliwy Ulfrik, mężczyzna porywczy, ale kierujący się zasadą "gość w dom, Bóg w dom". Za jego sprawą elf znalazł się w domostwie poza wioską. Rozśmieszył mnie sposób sprawdzania "żywotności" napotkanych istot - traktowanie ich przysłowiowym już "butem". Bardzo lubię tę postać, chociażby za jego ciągłe kłótnie i przytyki wobec żony wynikające z życia we dwoje, w ogóle nie mające na celu wyszydzania. Ot, stare i dobre małżeństwo.
Poznaliśmy Ulfrika, poznajmy zatem jego żonę - Meran. Jest ona uzdrowicielką ważącą ziołowe leki dla całej wioski, a także truciznę, która niestety nie przynosi efektów w walce z wilkami. Na codzień jest panią domu pilnującą obejścia. Miła i sympatyczna osoba, która dla przyjaciół jest w stanie poświęcić wszystko.
Ostatnią z postaci, które postanowiłam Wam przybliżyć, jest Nora - dwudziestopięciolatka mieszkająca z matką i chorym ojcem. Niektórzy patrzą na nią z pogardą, ponieważ wszystkie jej siostry już dawno powychodziły za mąż. Ona natomiast w tej roli wcale się nie widzi. Marzy jej się inny los, los wojowniczki, jednak przy starzejących się rodzicach pozostaje jej prowadzenie gospodarstwa i samotne ćwiczenia we władaniu mieczem. Wszystko to kończy się pewnej nocy, gdy wilki wymordowały wszystkie zwierzęta z jej farmy oraz gdy umarł jej ojciec. Od tej chwili jej życie staje do góry nogami, a przeciwnicy, z którymi przyjdzie jej walczyć, to istoty znacznie przewyższające swą potęgą wilki.
"Mroki" obfitują także w mnóstwo postaci pobocznych. Sporym plusem książki jest to, że autorka pozwala kreowanym przez siebie bohaterom wyewoluować, dorosnąć do pewnej roli. Tak też Leto, z początku opryskliwy i "otrętny", z czasem nabiera zaufania wobec niektórych mieszkańców wioski i uczy się z nimi koegzystować.
Książkę czytało mi się bardzo miło, nie tylko ze względu na ciekawie ukazanych bohaterów, ale również na dynamicznie i sprawnie prowadzoną narrację, nieraz bawiącą, bardzo często trzymającą w napięciu. Trafiło mi się kilka fragmentów, które osobiście ujęłabym inaczej, jednak zliczyłabym je na palcach jednej ręki i jeszcze zostałby i wolny palec lub dwa.
Cieszę się, że w moje ręce wpadła debiutancka powieść tej autorki i nie ukrywam, że czekam na ciąg dalszy przygód Leto i Nory, które z chęcią przeczytam.
Osoby zainteresowane odsyłam do strony wydawnictwa, z której za jedyne 12,30 [polskich złotych] możecie zaopatrzyć się w jeden z trzech formatów pliku tekstowego: pdf, epub i mobi. Jeśli Was zainteresowała, rzućcie okiem na tę ofertę. Osobiście od siebie polecam i mam nadzieję, że wkrótce poznam losy elfa Leto, od którego po kilku dniach obcowania aż trudno się odzwyczaić, machnijmy więc ręką na prawidło, że wszystko w fantastyce już było. Według mnie wciąż jest miejsce dla nowych autorów.