Mam wrażenie, że czego nie powiedziałabym o tej książce to i tak będzie za mało. Rzadko zdarza się, aby druga część z serii była lepsza od swojej bardzo dobrej poprzedniczki. A jednak tutaj mamy właśnie taką sytuację.
Książka obejmuje okres od zakończenia wojny do końca 1920 roku. Tak jak w pierwszej części nacisk był położony na Julina Michałowskiego i Eleonorę Schramm, tak w drugiej autorka skupiła się głownie na postaciach kobiecych - Rozalii i Stefanii. Oczywiście pozostali bohaterowie również są istotni, losy wszystkich wzajemnie się ze sobą przeplatają, jednak w moim odczuciu to te dwie postacie ciągną tę powieść.
Stefania Schramm nie jest już trzpiotką, niedojrzałą panną. Cierpi, gdyż jej ukochany Mikołaj nie wrócił z frontu, jednak chce wyrwać się z tego zaklętego koła, ruszyć naprzód i zrobić coś dla siebie. Zaczyna barć lekcje rysunku i okazuje się, że posiada niezwykły talent. Jest to bohaterka, po której widać dużą zmianę, jednak jeszcze większą metamorfozę przeszła Rozalia Tojew i z czystym sercem mogę powiedzieć, że to moja ulubiona postać. W pierwszej części dziewczyna żyjąca pod dyktando matki zmuszona została do poślubienia mężczyzny, do którego nic nie czuła. Ich małżeństwo było czysto papierowe, dlatego Rozalia podejmuje odważną decyzje, jak na tamte czasy -prosi męża o rozwód. Musicie przeczytać, jak skończy się ta historia. Mogę Wam zdradzić, że porównując Rozalię z obydwu części widać ogromną zmianę, a takich bohaterów uwielbiam.
Rok 1919. Kraków. Polska cieszy się z odzyskania niepodległości, jednak stan euforii nie jest w stanie zapełnić pustych żołądków i nagrzać w piecu. Cały świat stara się podnieść z ruiny finansowej, która jest skutkiem niedawno zakończonej wojny. Nawet w zamożniejszych domach oszczędnie gospodaruje się węglem i zapasami żywności. Tak wyglądało dwudziestolecie, tak wyglądał odbudowujący się kraj.
Drugi ważny wątek obyczajowy to oczywiście emancypacja kobiet, która w dwudziestoleciu staje się faktem. Kobiety z wyższych sfer zaczynają podejmować pracę, stają się niezależne od swoich mężów i ojców. Nie boją się chodzić w garsonkach i nie czekają, aż mężczyzna wykona pierwszy krok. Oczywiście da się jeszcze słyszeć głosy zagorzałych konserwatystek i zobaczyć ich karcące spojrzenia, jednak wszyscy wiedzą, że czas najwyższy schować konwenanse do lamusa.
Z wielką niecierpliwością czekam na kolejną część, aby móc przenieść się do magicznego Krakowa z lat 20. XX wieku.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Mando