W pierwszej części przygód Paige S. Shannon wprowadziła w nas niesamowicie wykreowany świat jasnowidzów i z czystym sumieniem muszę przyznać, że w „Zakonie Mimów” nie zniżyła poziomów, a wręcz jeszcze bardziej zaszalała.
Trzeba przyznać, że styl pisarski Shannon mnie fascynuje. Autorka ma bogatą wyobraźnie i przestawia swoją wizję czytelnikowi w sposób całkowicie pochłaniający. Jej wizja świata jasnowidzów jest spójna, bogata i szczegółowo przekazana w książce. Bez problemu możemy wczuć się w mroczny świat, gdzie ludzie są ślepcami, a światem rządzą istoty obdarzone darem komunikowania się z zaświatami. Każde wprowadzone przez Shannon nazewnictwo jest obrazowe i adekwatne do opisywanego zjawiska, rzeczy, czy też zachowania. Świat przedstawiony przez autorkę pochłonął mnie bez reszty, oderał od rzeczywistości i przeniósł do innego wymiaru.
„Przeżyłam i rodzina Sargas odczuje to boleśnie…”
(„Zakon Mimów” S. Shannon, s.134)
W drugiej części Paige powraca do domu – do Siedmiu Pieczęci, które mają zapewnić jej ochronę, stabilizację i bezpieczeństwo. Ale czy na pewno jest bezpieczna? Czy przyjaciele okażą się przyjaciółmi? Czy wróg nadal będzie wrogiem? Szczęście Paige z powrotu do domu i odzyskania wolności nie trwa długo, a wręcz prawie wcale. Okazuje się, że jest najbardziej poszukiwanym zbiegiem Sajonu – rząd wykorzystuje wszelkie dostęne środki, aby ją złapać. Ponadto Nashira ze swymi podwładnymi chce dokonać na głównej bohaterce krwawej zemsty za zdradę i nieposłuszeństwo.
Jaxon Hall dba o swoje – czy Paige jest jego faworytą, przyjaciółką i powierniczką? Czy też może to jedynie maska sprytnego gracza? Czy Bohaterka jest bezpieczna w swoim domu, wśród przyjaciół, współpracowników i pracodawcy? W końcu panuje przekonanie, że „Siedem Pieczęci nie ma przyjaciół. Tylko tych, którzy mogą nas złamać i tych którzy nie potrafią tego zrobić…” („Zakon Mimów” S. Shannon, s.226).
Shannon zachwyca nie tylko wspaniale wykreowanym światem i szczegółami w nim opisanymi, ale również rozwojem bohaterów, ich przemianą i dojrzewaniem. Na oczach czytelnika Paige staje się odważna, waleczna, ale jednocześnie nie zapomina o swoich korzeniach i broni tego co kocha. Postać Naczelnika kompletnie mnie zauroczyła. Z jednej strony zimna, niebezpieczna kreatura z zaświatów, a z drugiej strony wrażliwy kochanek potrzebujący miłości i uznania. Z jednej strony w książce mamy do czynienia z zakazanym romansem, ale tak subtelnym, że czytelnik nie musi obawiać się odejścia od fabuły. Zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej – prawda? Dlatego uczucia łączące Paige i Refaitę tak bardzo fascynuje. Ich uczucie jest głębokie, ale również śmiertelnie niebezpieczne. Czy bohaterowie sprzeciwią się wszystkim swoim życiowym zasadą żeby być razem?
„Słowa dodają skrzydeł nawet tym zdeptanym, załamanym i pozbawionym całej nadziei” („Zakon Mimów” S. Shannon, s.202)
Ale czy słowa wystarczą? Czy Paige zjednoczy świat jasnowidzów i Refaitów? Czu uda jej się poprowadzić odmieńców do wolności? Czy świat stanie w płomieniach? Czy prawda wyjdzie na jaw i poprowadzi ludzi do zwycięstwa? Czy Paige wystarczy siły i charyzmatyczności? Miejmy nadzieje, że bohaterom się powiedzie, w końcu „nadzieja to fundament rewolucji. Bez niej jesteśmy tylko prochem, który czeka, aż porwie go wiatr…” („Zakon Mimów” S. Shannon, s.134).
Obie części The Bone Season są numerem 1 w moim czytelniczym roku. Nie potrafię wskazać niczego co by mi w powieściach Shannon przeszkadzało. Także zachęcam wszystkich do „Zakonu Mimów” i pierwszej części serii „Czasu Żniw” – bo to powieść szyta na miarę. Czysta petarda w fantastycznym świecie. Książka zarówno dla młodych, jak ich tych w kwiecie wieku. Polecam!