„Wiatraki” to pierwsza część trylogii kryminalnej Andrzeja Zajasa. Po wielu przeczytanych seriach kryminalnych, aby zrobić na mnie wrażenie trzeba napisać kawał dobrej pracy. W przypadku „Wiatraków” nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, że mnie zachwyciła, czy że mi się nie podobała.
Pierwsza część Trylogii Pomorskiej opowiada o serii brutalnych morderstw, dokonywanych na mężczyznach i inscenizowanych na wiatrakach. Do całej sprawy wplątują się inspektorzy policji krakowskich – 2 najbardziej skutecznych śledczych. Jak potoczą się losy nieprzewidywalnego duetu? Czy morderca zostanie złapany? Co jest motywem mordercy?
Co do duetu Lucek&Andrzej – mimo, że wszyscy dokoła zaznaczają, że tych dwóch śledczych działa najskuteczniej w całej Polsce oraz, że rozumieją się bez słów – to niestety nam jako czytelnikom nie jest dane poznać specyfiki działania duetu. Niestety już od pierwszych stron autor rozdziela partnerów i tak zostaje do końca książki. Co o poszczególnych postaci jak dla mnie niektórzy są prze kreowani. O ile postać i osobowość Andrzeja, jako gbura stroniącego od ludzi, mającego tylko swój mały świat, naprawdę realna, o tyle postać Lucka wydaje mi się prze kreowana i prześmiewcza. Otóż Lucek jest w wątłej budowy, ale za to jest mistrzem każdej sztuki walki, ma kręcone, blond włoski z loczkiem, którego z przesądu nie obcina. Sama postawa Lucka Bałysia wobec swojego partnera i żony jest dziecinna.
Co do samej fabuły, pomysł naprawę dobry, akcja momentami zaskakiwała i ciekawiła. Jednakże… Całość fabuły – głównego morderstwa – zostaje przysłonięta przez wewnętrzne rozterki bohaterów, których moim zdaniem jest dużo za dużo i nie potrzebnie. Autor piszcząc książkę chciał zawrzeć w niej wszystko, przez co niestety mamy spotkanie ze zbyt wieloma informacjami. Z jednej strony skorumpowany były komendant, który okazuje się być szefem mafii, z drugiej strony zbiorowa zbrodnia z przeszłości, następnie porwania, domniemana zdrada, demonstracje polityczne i wiele innych. Autor opisując każdy wątek nie skąpi w szczegóły i opisy, dlatego gdzieś po drodze tracimy wątek głównego morderstwa. O ile charaktery i osobowość głównych bohaterów jest rozpisana na pół książki, o tyle osobowość mordercy jest jakby pominięta. Dowiadujemy się nagle kto zabił (z resztą rozwiązanie znamy już dobrych kilka rozdziałów wcześniej), poznajemy motyw i to by było na tyle… Brakuje jakiegoś psychologicznego podejścia do postaci mordercy.
Trzeba przyznać, że mimo wielu wątków, naprawdę ogromnej ich ilości, autor w sposób bardzo dobry połączył każdy szczegół. Styl pisarski autora jest dobry, czyta się go lekko i przyjemnie, ale też brak mu takiego mistrzowskiego polotu, który powoduje, że nie możemy się oderwać od lektury.
Ostatecznie „Wiatrakom” należy się solidna 6, ale jest to ocena od pożeracza kryminałów. Nie wykluczone, że u nowicjusza gatunku książka zyskała by znacznie większą punktację. „Wiatraki” do dobra lektura z pewnymi wadami. Jednocześnie autor ma widoczny potencjał. Czy go wykorzysta? Na pewno przekonam się w drugiej części serii.