"Necrovet" swoja premierę miał 7 czerwca, ale już chwilę wcześniej pojawił się na Legimi, więc można było przeczytać przed oficjalnym pojawieniem się jej na półkach w księgarniach. Co prawda dodałam ją na półkę do przeczytania i miałam w planach, ale gdy na Instagramie u @pozartestrony zobaczyłam o czym ona jest, to nie mogłam się powstrzymać, rzuciłam wszystko i podjęłam wyzwanie która z nas przeczyta jako pierwsza. Zwyciężyłam w tym czytelniczym sprincie, ale chyba tylko dlatego, że miałam w miarę wolny weekend, a moja rywalka miała plany rodzinne!
Ale do celu, o czym właściwie jest ta książka? Choć już tytuł wiele mówi...
No właśnie, usługi weterynaryjno-nekromantyczne. Na początku poznajemy główną bohaterkę, Florkę, która postanowiła przenieść się z miasta na wieś i tam podjąć pracę jako technik weterynarii. Miała już doświadczenie w dużej lecznicy, ale też bardzo przykre, bo nie była doceniana i ciągle jej dogryzano z różnych powodów. Na przykład dlatego, że ciężko jej znieść operacje na jelitach, bo od razu robi jej się słabo. Na wsi miała oderwać się od tych toksycznych relacji i w ten sposób wylądowała w przychodni zupełnie dziwnej! Jej właścicielka i jedyna pani doktor jest nieumarłą, a pacjentami często stworzenia magiczne, jak przedstawiony na okładce królik z porożem i skrzydłami. Ten jegomość Florce zrobił krzywdę, ale o tym musicie przeczytać już sami.
I w całej tej wariackiej przygodzie Florce towarzyszą dwie osoby. Właśnie nieumarła pani doktor i Bastian, który jest faunem. Miało być spokojnie, miało być głaskanie kotków i może małe przygody, a jest ich cały ogrom i to właśnie tych bardzo magicznych, z potworami i duchami w tle.
Osobiście uwielbiam książki, w których pierwsze skrzypce grają zwierzęta, a jeszcze jak w tym przypadku dostałam też te magiczne, to byłam zachwycona. Są opisane tak, że można uwierzyć, że autorka być może faktycznie je widziała. Tak dokładnie o nich opowiada. To ogromny plus, bo można przepaść zupełnie w przygodach, które samemu by chciało się przeżyć mimo momentami ogromnego strachu.
Florka to postać, która ma pecha. Nieco to zabawne, ale też współczuje się jej złych doświadczeń w poprzedniej pracy, która przecież powinna sprawiać ogromną satysfakcję. W końcu pomaga zwierzętom! Na szczęście z Bastianem dogaduje się bardzo dobrze, wymieniają się zadaniami, które nie są dla nich komfortowe i zaprzyjaźniają się do tego stopnia, że chętnie spędzają ze sobą czas po pracy. Kto wie, może z tego będzie coś więcej?
No i nasza pani doktor, nieumarła. Z jednej strony lodowata, nie okazuje uczuć, a jednak gdzieś tam chyba je kryje. Profesjonalna, pomocna, wspaniała w każdym calu. I jej szczurek, o którego dba! Kto z nas by nie chciał mieć swojego pupila ze sobą na zawsze? No właśnie, taki dylemat również pojawia się podczas czytania "Necroveta".
Bo musicie wiedzieć, że poza tym, że to świetna opowieść przygodowa, to chyba każdemu miłośnikowi zwierząt pociekną podczas czytania łzy i pojawią się w głowie pytania, których wolelibyśmy uniknąć, a jednak musimy się z nimi zmierzyć.
"Necrovet" to miód na każde kochające zwierzaki serducho!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem SQN.