Nie od dziś zachwycam się urokiem i estetyką książek wydawanych przez Wydawnictwo MG. Jestem nimi szalenie urzeczona i z wielką pasją kolekcjonuję wszystkie, które wpadną w moje ręce. Kiedy tylko pojawiła się możliwość zrecenzowania obu tomów “Nędzników”, arcydzieła stworzonego przez Victora Hugo, zgłosiłam się po nie bez wahania i zbędnej zwłoki. Dzisiaj skupię się na przekazaniu moich odczuć po lekturze pierwszego tomu.
Na wstępie koniecznie muszę zwrócić uwagę na pewną kwestię, o której sama nie miałam pojęcia, wchodząc w posiadanie tego konkretnego wydania. Otóż nie jest ono pełne, o czym informuje nas jedynie krótki zapis na stronie redakcyjnej (tej na odwrocie tytułowej) w książce. Jest to wersja skrócona, zgodnie z wydaniem Iskier z 1954 roku, z przedwojennego tłumaczenia przez Bibliotekę Arcydzieł Literatury. Jak podają autorzy różnych porównań czy recenzji, które można znaleźć w Internecie, to tekstu w tym wydaniu jest prawie o połowę mniej niż w innych tłumaczeniach. Prawdopodobnie stało się tak przez to, że w tym właśnie przekładzie omijano wiele kwestii związanych z wiarą i religią. Nie czytałam “Nędzników” w innych wydaniach, więc nie śmiem też się wypowiadać, czy w porównaniu z nimi było dobrze, czy nie. Mogę jedynie ocenić własne odczucia, nieukierunkowane znajomością wersji bliższych oryginałowi. Uważam, że najgorsza jest właśnie taka nieświadomość jak moja, ponieważ Czytelnik może poczuć, że coś stracił, zapoznając się z tym dziełem w tak okrojonej wersji. Choć teraz znam przecież ogólny zamysł fabuły pierwszego tomu, to czuję, że coś mnie jednak omija i drugi tom będę czytać już z góry odczuwanym poczuciem niedosytu. W przyszłości, za jakiś czas, będę chciała wrócić do pełnej wersji. Teraz już wzbogacona o tę wiedzę ostrożniej podchodzę do każdej książki z Wydawnictwa MG i wiem, że nie będę miała na przykład “Braci Karamazow” w swojej kolekcji pięknych okładek, bo poczyniono z tą książką to samo co z “Nędznikami”. Szczerze liczę na to, że kolejne wydawane przez MG klasyki będą dostępne w całości, bo wielu ambitnym Czytelnikom na tym zależy.
Dodam słów kilka o samej fabule powieści, choć zakładam, że jest ona dosyć znana, a podsumowania wydźwięku całości podejmę się po przeczytaniu drugiego tomu, w osobnej recenzji.
Akcja opowiadanej historii zaczyna się w drugiej dekadzie XIX wieku w małym, francuskim miasteczku Digne. Poznajemy biskupa Myriela, nazywanego Bienvenu (czyli “mile widziany”), który jest uosobieniem dobra. Wspiera biednych, sam żyjąc bardzo skromnie, pomimo swojego wysokiego statusu. Pewnego wieczoru pod jego dach trafia człowiek upadły, były galernik Jean Valjean, którego każdy inny w miasteczku przepędzał, nie chciał go wspomóc posiłkiem i marnym nawet legowiskiem na jedną noc. Jean wiedziony nabytymi przez dziewiętnastoletnie uwięzienie instynktami, wykorzystuje wspaniałomyślność księdza i gdy wszyscy śpią, wykrada srebra znajdujące się na plebanii. Nie udaje mu się ujść - zostaje schwytany i doprowadzony do właściciela kosztowności. Tam spotyka go niesamowite szczęście, duchowny zapewnia przedstawicieli sprawiedliwości, że sam mu te drogocenne przedmioty podarował. Valjean otrzymuje w ten sposób szansę na przemianę i niejako odkupienie duszy. Jak i czy w ogóle ją wykorzysta?
Drugą ważną postacią tego tomu jest Fantyna. Kobieta przez pewien czas mieszkała w Paryżu jako utrzymanka wiecznego, bo już trzydziestoletniego studenta, jednak porzucona przez niego, wraca wraz ze swoją córką Kozetą do rodzinnego miasteczka Montreul-sur-Mer. Miasto pod nieobecność kobiety niebywale się rozwinęło dzięki interesom pewnego tajemniczego przedsiębiorcy, Madeleine’a, który w rezultacie swoich dobroczynnych działań zostaje jego merem. W tym czasie Fantyna ukrywa przed opinią publiczną fakt posiadania nieślubnego dziecka, pozostawiając je u przypadkowych ludzi, którzy podejmują się opieki nad dziewczynką, a sama zaczyna pracę. Niedługo później zostaje z niej wyrzucona za sprawą wyjścia na jaw informacji o posiadaniu córki. Nędza doprowadza ją do upadku moralnego i kobieta zostawiona samej sobie, zmuszona jest ostatecznie sprzedawać swoje ciało, aby przeżyć i utrzymać dziecko. W tym tomie poznajemy jeszcze inspektora policji, Javerta, który nie ufa merowi. Podejrzewa, że nie jest on tym, za kogo się podaje i ma ku temu solidne przesłanki. Kim tak naprawdę jest Madaleine i w jaki sposób połączą się życiowe ścieżki jego i Fantyny? Tradycyjnie po odpowiedzi na te pytania zapraszam do książki, nawet tej w okrojonej wersji.