Sięgając po książkę Cariany Cole nie wiedziałam czego się spodziewać, a sama historia przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Do tej pory nie spotkałam się w romansach z wątkiem choroby psychicznej związanej z jedzeniem.
Skylar nie miała łatwego życia, a jej aktualnym celem jest przetrwanie ostatniej klasy liceum i rozpoczęcie samodzielnego życia z dala od jej rodzinnego miasteczka. Pewnego dnia po zajęciach auto nie zapala i nieznajomy proponuje jej podwózkę. Ich drogi zaczynają się coraz częściej przecinać, aż do momentu kiedy dziewczyną mdleje na szkolym parkingu, a Jude zawozi ją do szpitala. Mężczyzna wpada na pomysł jak mógłby jej pomóc...
Postać Skylar została genialniej wykreowana, z pozoru pewna siebie osiemnastolatka, która ma własny styl ubierania, a pod warstwą sarkazmu kryła się niezwykle krucha i smutna osoba. Jednym z jej marzeń było posiadanie toalety, do której mogłaby załatwić własne potrzeby fizjologiczne, a nie robić yto do wiadra ze żwirkiem na spółkę z kotem... Jej ogromna niechęć do spożywania różnego rodzaju pokarmów, co wiązało się z traumami z dzieciństwa była tak autentyczna, że miałam wrażenie jakby mi stawało jedzenie w gardle. Autorka zrobiła świetny research i poświęciła sporą część fabuły na zmaganie się głównej bohaterki z własnymi demonami I walkę o poprawę zdrowia. Warto również wspomnieć, że choć miała dopiero osiemnaście lat, to jej dusza była stara, a zachowania bardzo dojrzałe, szczególnie względem Jude'a.
Jude przeżył i widzial w swoim życiu niejedno, a błędy młodości sprawiły, że stara się je teraz odpokutować. Żyje skromnie w rodzinnym domu, który dzieli z małą futrzaną znajdą. Na pierwszy rzut oka z tymi swoimi długimi włosami i tatuażami wyglada niebezpiecznie, ale pod spodem jest miękki jak poduszka. Los Skylar od samego początku nie jest mu obojętny i stąd pomysł ślubu, żeby dopisać ją do swojego ubezpieczenia. Przecież rok wystarczy aby mogła odbić się od dna i rozpocząć samodzielne życie. Sposób w jaki opiekował się dziewczyną był po prostu uroczy, a serce rosło z każdym dniem coraz bardziej.
Wiem, że robię się nudna, ale ta cudowna chemia między bohaterami, ich przekomarzanki, dramaty aż wreszcie gorące sceny łóżkowe sprawiły, że zakochałam się w ich historii bez pamięci. Przypomniały mi się w trakcie lektury dwie inne miłosne opowieści, które uwielbiam, a mianowicie Zawsze i wszędzie i Zostań ze mną. Nie możesz mnie pocałować wpisuje na moją listę romansów wszech czasów, do której będę wracać.
Uwielbiam jesienno-zimowy klimat tej powieści, który autorka zgrabnie wplotła w całą fabułę. Styl i język zrozumiały, dojrzały, a rozdziały pisane z dwóch perspektyw, co dodatkowo mnie urządzało, bo lubię znać oba punkty widzenia. Bohaterowie drugoplanowe również zyskali moją sympatię, szczególnie ciocia i wujek Jude'a, którzy pragnęli szczęścia ich obojga.
Nie możesz mnie pocałować to opowieść o walce o przetrwanie i miłość, zmaganiach z wlasnym uprzedzeniami i stereotypami, ale również o poświęceniu, przebaczaniu.
Polecam Wam z całego serca ten nietypowy romans na jesienno-zimowe wieczory z lampką wina albo ciepłą herbatą.