Layken i Willa łączą niestety bolesne doświadczenia życiowe. Oboje wychowują swoich młodszych braci, ale co by nie było, są razem szczęśliwi. Tworzą jedną, kochającą się rodzinę. Razem pokonują wszelkie problemy i uczą się odpowiedzialności. Jednak nawet ta mała porcja sielanki, jaką obdarował ich los, po tym wszystkim co ich spotkało, musiała kiedyś mieć swój koniec. A ten koniec ma na imię Vaughn. Co się stanie, kiedy niedopowiedzenia wreszcie wyjdą na jaw? I czy nieprzekraczalna granica zostanie przekroczona? Może to zwiastuje tylko początek końca?
„Nieprzekraczalną granicę” pochłonęłam prawie w tak samo błyskawicznym tempie co „Pułapkę uczuć”. Colleen Hoover po raz kolejny zaskoczyła i po raz kolejny włożyła dużo emocji w swoją powieść, choć wydaje mi się ona nieznacznie słabsza od pierwszego tomu. I to nie z tego powodu choćby ciągnącej się akcji, o nie! Także tutaj jest się obserwatorem różnych życiowych zawirowań i problemów stawianych przed bohaterami.
Zakończenie pierwszej części „Nieprzekraczalnej granicy” po prostu wbiło mnie w fotel. Kiedy myślałam, że Hoover już przystopowała, okazało się, że ona tak naprawdę szykowała się na podanie niesamowitego zwrotu akcji. Układałam sobie w głowie różne scenariusze po TYM wydarzeniu. Myślałam, że trochę inaczej to wszystko poprowadzi, ale nie jestem zawiedziona.
W tym tomie narracja prowadzona jest z perspektywy Willa, co wydaje mi się ciekawszym zabiegiem, mając na uwadze fabułę powieści. Nie wyobrażam sobie by „Nieprzekraczalna granica” była pisana oczami Lake. Dzięki temu to jego możemy poznać bliżej, w pewien sposób zobaczyć, jaki jest naprawdę, a nie tylko to, co widzi i myśli na jego temat Layken. Na uwagę zasługują również ich przyjaciele i rodzeństwo, którzy również przeżywają swoje własne problemy. W tej części poznajemy także Kiersten i Sherry, ale to ta pierwsza zwraca na siebie większą uwagę. Trochę nie pasowało mi jej zachowanie i kwestie przez nią wygłaszane, bo nie wiem czy jakaś jedenastolatka wygłaszałaby swoje opinie w tak rozbudowany i dogłębny sposób. Co więcej, czy w ogóle by dochodziła do takich wniosków, co Kirsten. Gdyby była chociażby o te cztery lata starsza, nie miałabym nic przeciwko temu, jednak w tej sytuacji... jakieś tam zastrzeżenia mam, bo przez całą powieść to był największy mankament.
Cieszę się, że Colleen Hoover w swojej książce porusza różnorodne i ważne tematy, nie tylko te związane z pierwszymi miłościami i jej konsekwencjami, ale także, zważając na fakt, że Kel i Caulder należą do znacznie młodszej grupy wiekowej, daje im dojść do głosu. Dzięki temu jesteśmy świadkami bardziej przyziemnych problemów, które dotyczą większości z uczniów, jeśli nie bezpośrednio, to chociażby na przykładzie koleżanek czy znajomych. W końcu osób prześladowanych w szkole jest więcej niż tych, w której znaleźli się Lake i Will. A mam nadzieję, że takich ludzi jest jak najmniej, bo mimo wzajemnej miłości, którą siebie darzą, strata jaką cała czwórka poniosła w tak młodym wieku jest niewyobrażalna.
Szkoda, że o trzecim tomie tej serii jeszcze ani widu, ani słychu, bo naprawdę jestem ciekawa, co też spotka Willa, Lake i ich przyjaciół w kontynuacji. Bo zupełnie tego nie widzę. Dla mnie ta powieść ma już zakończenie. Może nie jest ono idealne, ale w końcu takiego się oczekuje po romansach, jakimi są powieści new adult. Colleen Hoover jednak wymarzyła sobie kolejną trylogię, tak więc na „Nieprzekraczalnej granicy” ta seria się nie kończy, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko niecierpliwe czekanie na wieści od wydawnictwa z zapowiedzą „This girl”. I w tym czasie nadrobić zaległości z pozostałymi książkami, a te na szczęście są już dostępne na polskim rynku wydawniczym.