Przyszłość. Z dawnego świata zostały zgliszcza. Ludzie żyją na ruinach utraconej cywilizacji. Nie obowiązują już żadne normy społeczne, czy prawo. Dozwolone jest wszystko, co pozwoli przeżyć. Tę zagładę spowodował wybuch nieznanego pochodzenia. Udało się go przetrwać tym osobom, które w porę schroniły się w wybudowanej specjalnie na tę okoliczność Kopule. Ludzie, znajdujący się poza nią, zginęli albo doznali rozległych oparzeń. Niektórzy stopili się z trzymanymi w tamtej straszenej chwili przedmiotami, czy też osobami.
To właśnie codzienna rzeczywistość Pressi Belze, szesnastolatki, która mieszka z dziadkiem w starym zakładzie fryzjerskim i ma głowę lalki zamiast dłoni. Dziewczyna musi ukrywać się w domu i spać w starej szafie, gdyż nie stawiła się na pobór do wojska Organizacji Przenajświętszej Rewolucji i teraz w każdej chwili żołnierze mogą po nią przyjść. Tak też dzieje się pewnej nocy, nastolatka ucieka sekretnym wyjściem i usiłuje przedostać się do domu swego przyjaciela. Po drodze spotyka pewnego chłopaka, któremu ratuje życie. Okazuje się, że jest to uciekinier z Kopuły, Partridge, syn jednego z jej założycieli, który szuka swojej matki. Bohaterkę ujmuje jego historia i postanawia mu pomóc. Nieświadomie pakuje się przy tym w wielką aferę...
Wreszcie i ja mogłam zapoznać się z tą książką. I sama już nie bardzo wiem, co myśleć. Może moje oczekiwania były zbyt wygórowane? Choć nie, to chyba nie to, raczej spodziewałam się czegoś innego. Powieść, no cóż zbytnio nie przypadła mi do gustu. Fabuła sama w sobie była niezła, ale wykreowany przez autorkę świat budził we mnie odrazę - ludzie stopieni z przedmiotami, ziemią, zwierzętami, swoimi przyjaciółmi, czy dziećmi (szczególnie właśnie Matki najbardziej mnie zszokowały). Szczerze mówiąc, niedobrze mi się robiło, jak czytałam tego typu opisy, co jest w sumie dziwne, bo nie należę do osób szczególnie delikatnych.
Kreacji bohaterów, czy intrydze niczego zarzucić nie można, wręcz muszę tu pochwalić postać Pressi, która ujęła mnie swoim charakterem, niejednoznacznością, czy także tym, że nie stała murem po jednej ze stron, a raczej gdzieś pośrodku. Na przykład, choć nienawidziła OPR, potrafiła się sama przed sobą przyznać, że podoba jej się to, jak dobrze ją traktują i że nie chciałaby tego zmieniać. Chyba po raz pierwszy miałam doczynienia z tego typu bohaterką, która zachowuje się rozważnie i stosownie do zaistniałych okoliczności, a nie tkwi z dziecinnym uporem przy swoich ideach, nawet jeśli przynosi jej to szkodę. Możecie tu powiedzieć, że wychwalam osobę, która nie ma swojej dumy i przyjmuje z radością rzeczy od wroga. Cóż, może jest w tym trochę prawdy, ale ja sama nie wierzę zbytnio we wspaniałych herosów, którzy są w stanie wytrwać przy swoich postanowieniach bez względu na okoliczności, więc mi zachowanie Pressi wydawało się bardziej autentyczne.
Drugim interesującym bohaterem jest El Capitan, któremu podszas wybuchu wtopił się w plecy młodszy brat. Od tamtej pory są nierozłączni. Podobał mi się ich wzajemny stosunek do siebie, to że El Capitan kocha swego brata, a jednoczesnie go nienawidzi, chciałby się go pozbyć, ale ma świadomość, że ich połączenie uczyniło go silniejszym psychicznie. To złożona relacja, która wymaga od czytelnika chwili zastanowienia i refleksji.
Powieść pisana jest nie tylko od strony Pressi, ale także Partridge'a, oraz innych pojawiających się w miarę rozwijania akcji postaci. Od początku śledzimy wydarzenia, które rozgrywają się w Kopule i poza nią w przeplatających się rozdziałach dwójki głównych bohaterów. (Napisałam wstęp z punktu widzenia Pressi, bo tak jak wcześniej nadmieniłam jest mi bliższa, ale epizody Partridge'a także występują od początku historii.) Dobrze, że zastosowana została narracja trzecioosobowa, przy takim przestakiwaniu między postaciami, znacznie bardziej pasuje.
Myślę, że ksiązka miałaby szansę sodobać mi się znacznie bardziej, gdzyby nie kreacja świata przedstawionego. Nie jest zła, a wręcz przeciwnie jest bardzo dobrze napisana, posiada wartką akcję i interesujących złożonych bohaterów (Pressia!). Sądzę, że innym, których nie będa razić opisy ludzkich mutantów, może przypaść do gustu. Powiedziałabym, że książka ma w sobie sporo fragmentów charakterystycznych dla powieści psychologicznych. Przede wszystkim koncentruje się nad tym, jak poradzić sobie ze swoim kalectwem i nauczyć się z nim żyć, a także przeistoczyć je w swój swoisty atut.
Co do fabuły, na początku nie była zbytnio złożona i można się było domyślić, co będzie dalej, ale potem miałam już wrażenie, że wszystko, co się dzieje jest swego rodzaju grą, która zaraz zmieni swój bieg. Tak się zamotałam, że nie wiedziałam już, co jest prawdą, a co fałszem. Bohaterowie byli nieustannie obserwowani przez ludzi z Kopuły, okazało się, że decyzja Partridge'a o ucieczce wcale nie była tak do końca jego decyzją, spotkanie jego i Pressi nie było przypadkowe, a prawie wszystkie wydarzenia zostały wcześniej zaplanowane. W pewnej chwili nie mogłam już odróżnić, co należy do pierwotnego planu, a co wymknęło się jego twórcom spod kontroli. I szczerze? Po zakończeniu lektury nadal tego nie wiem i zastanawiam się, czemu sprawy potoczyły się w taki sposób. Dawno nie miałam okazji czytać ksiązki, która tak zamotałaby mi w głowie...
Mimo wszystko nie wiem, czy sięgnęłabym po nią gdybym wiedziała nieco lepiej, co mnie czeka. Jednakże jestem pewna, że pomimo pewnego obrzydzenia, nie odpuszczę sobie kolejnej części, bo teraz muszę już koniecznie wiedzieć, jak ta historia się dalej potoczy.
Powieści nie mogę nikomu odradzać. Pragnę was tylko ostrzec, że musicie przygotowac się na wiele szokujących scen. Ja bym książki nie zaserwowała młodym (11-14 lat) nastolatkom, bo uważam, że do tej powieści trzeba dojrzeć, by ujrzeć coś więcej niż tylko niezłą fabułkę. Poza tym uważam, że każdy sam powienien ją przeczytać i wyrobić sobie o niej własne zdanie. Nie szykujcie się jednak na miłą i lekką lekturkę. Po zakończeniu będziecie mieli głowę pełną sprzecznych myśli i wątpliwości. I właśnie dla tego stanu warto ją przeczytać.