Wszystko zaczyna się w styczniową sobotnią noc roku 2020. Urzędnik poznańskiego magistratu budzi się w swoim mieszkaniu i okrywa, że w jego łóżku leży dziewczyna z poderżniętym gardłem. Chwilę później ktoś do niego dzwoni i proponuje "posprzątanie" kłopotu w zamian za współpracę... Dwa miesiące później wędkarze płynący po jeziorze w Pamiątkowie, natrafiają na utopiony samochód. Okazuje się, że w środku znajdują się trzy osoby: kobieta i mężczyzna zostali zastrzeleni, leżące z tyłu dziecko - utopione. Śledztwo prowadzi Aneta Nowak. Właściciele auta szybko zostają ustaleni, ale młoda podkomisarz ma wątpliwości, czy zamordowane osoby, są faktycznie jego właścicielami. Sprawa zatopionych trupów zbiega się w czasie ze zniknięciem barmanki pracującej w pijalni Świat Wódek, należącej do Teofila Olkiewicza. Lokal prowadzi teraz jego syn i synowa. Okazuje się, że dziewczyna ukradła z kasy całkiem sporą ilość gotówki. Aspirant Przemek Drążkowski - potomek Teosia i jego sąsiadki - postanawia wykorzystać policyjne umiejętności i odnaleźć dziewczynę...
Naga prawda, podobnie jak trzy poprzednie części cyklu z Anetą Nowak, składa się z trzech, z pozoru, niepowiązanych ze sobą spraw, a każda z nich dotyczy kogoś innego. Coś jednak musi je łączyć, prawda? I pewnie zastanawiacie się co to takiego? Już spieszę z wyjaśnieniem... Serio? Myśleliście, że teraz rzucę jakimś spoilerem? No, to będzie rozczarowanko, bo tutaj spoilerów się nie toleruje. Tutaj preferowana jest dobra zabawa z książką, a odkrywanie nici łączących poszczególne wątki i wydarzenia, to jest najlepsza część obcowania z kryminałem. Ryszard Ćwirlej kolejny raz pokazuje, że w snuciu zawiłych kryminalnych intryg nie ma sobie równych. To kolejna bardzo dobra powieść w dorobku tego Pisarza, który za każdym razem potrafi mnie zaskoczyć i to pozytywnie.
Tematem przewodnim
Nagiej prawdy jest... No właśnie, wydaje mi się, że tu nie ma jednego głównego tematu. Ryszard Ćwirlej, w swojej najnowszej powieści, porusza co najmniej kilka ważnych społecznie problemów, wśród których znalazło się chociażby nielegalne przejmowanie zabytkowych kamienic. Pamiętacie sprawę Jolanty Brzeskiej? Ostatnio przypomniał ją Michał Orłowski swoim filmem
Lokatorka. Problem tzw. dzikiej reprywatyzacji, nie dotyczy przecież wyłącznie Warszawy. W
Nagiej prawdzie ten problem pojawia się w Poznaniu i jest przedstawiony z perspektywy szantażowanego urzędnika odpowiedzialnego za miejskie nieruchomości. W powieści pojawia się też temat farmy internetowych trolli, przekrętów z funduszami inwestycyjnymi, a także szemranych bioenergoterapeutów, którzy chcą uchronić ludzkość przed szkodliwym wpływem fal kosmicznych, czy czymś takim... Oczywiście, nie za darmochę, bo za darmo, to można jedynie po mordzie dostać, a tu przecież kasa musi się zgadzać. W tle tego wszystkiego mamy prapoczątki covidiańskiego cyrku, bo akcja dzieje się w marcu 2020 roku. Na szczęście Ryszard Ćwirlej nie zdecydował się osadzić akcji nieco później, kiedy to rozpoczęło się ogólnospołeczne uwielbienie dla funkcjonariuszy milic... przepraszam... policji i ich walki z wirusem za pomocą pał, zamkniętych kordonów i gazu pieprzowego.
W
Nagiej prawdzie zabrakło mi Mirka Brodziaka i Grubego Rucha (niekoniecznie w tej kolejności). Nie było też Olkiewicza, ani Marcinkowskiego. Ze starej ekipy ostał się jedynie Blacha, ale i jego udział w tej powieści został mocno ograniczony. A szkoda, bo zdążyłem ich wszystkich polubić. Nie zmienia to jednak faktu, że
Naga prawda, to bardzo dobry kryminał, przy którym nie sposób się nudzić, dlatego z czystym sumieniem polecam Wam tego allegro... ok, chyba porypały mi się portale, a zatem jeszcze raz... Z czystym sumieniem polecam Wam zarówno tę powieść, jak i poprzednie z tego cyklu. Dlaczego? Bo to kawał dobrej kryminalnej literatury, która dostarczyła mi całą masę dobrych wrażeń.
© by
MROCZNE STRONY | 2022