𝑁𝑜𝑤𝑜𝑟𝑜𝑐𝑧𝑛𝑒 𝑝𝑎𝑛𝑛𝑦 to powieść rozpoczynająca nowy cykl „Ścieżki nadziei” autorstwa Magdy Knedler. Autorka cieszy się nieustannym uznaniem czytelników, co zawdzięcza swojemu charakterystycznemu stylowi – pełnemu emocji, dbałości o detale i wyjątkowej atmosfery. Jej literacki język zachwyca, a każda kolejna książka to fascynująca opowieść, którą chce się czytać bez końca. Magda Knedler ma niezwykły talent do tworzenia nietuzinkowych historii, a czyni to z prawdziwą wirtuozerią.
𝑁𝑜𝑤𝑜𝑟𝑜𝑐𝑧𝑛𝑒 𝑝𝑎𝑛𝑛𝑦 to opowieść o kobietach, ich marzeniach i trudnych wyborach, osadzona w realiach, które autorka przedstawia z niezwykłą precyzją. To czasy, w których pochodzenie stanowiło przeszkodę, a za wachlarzem można było ukryć zażenowanie i niechciane rumieńce. Świat, w którym jedni zawsze czuli się lepsi od innych, gdzie ktoś był zbyt dobry, a ktoś inny – wręcz przeciwnie. Epoka, w której nawet mężczyzna z niższego stanu miał więcej praw i możliwości niż kobieta o tym samym statusie.
𝑁𝑜𝑤𝑜𝑟𝑜𝑐𝑧𝑛𝑒 𝑝𝑎𝑛𝑛𝑦 to powieść skłaniająca do refleksji. Czy dziś, mimo innych praw, jesteśmy szczęśliwsze? Czy faktycznie mamy lepiej? Czy rola kobiety na przestrzeni wieków rzeczywiście aż tak bardzo się zmieniła? Natura jest łaskawsza dla mężczyzn – to my, kobiety, ponosimy konsekwencje miłosnych igraszek, a nie oni. Tak było, jest i będzie.
Aniela i Prakseda miały tego samego ojca, ale różne matki, co spowodowało, że dla ówczesnego społeczeństwa miały odmienny status towarzyski. Aniela, ze względu na „błękitną krew”, była uważana za arystokratkę, podczas gdy Prakseda, której matka była malarką z mieszczańskiego środowiska, traktowana była, jako ktoś gorszy. Prakseda była owocem mezaliansu, czego arystokratyczne otoczenie nigdy jej nie wybaczyło. Te różnice podkreślała i wpajała dziewczynkom ciotka Wiśniowska, siostra zmarłej pierwszej żony hrabiego. Owa matrona skutecznie zatruwała życie Auguście, drugiej żonie hrabiego Krukowieckiego, nieustannie podkreślając, że Augusta jest nikim, choć kobieta znała swoją wartość i nie pozwalała złośliwej kobiecie sobą pomiatać. Gorzej znosiła prześladowanie ze strony męża, który usilnie próbował spłodzić męskiego potomka, którego Augusta nie mogła mu dać. Doszło do tego, że pewnego dnia Augusta opuściła męża, ale nie pozwolono jej zabrać córki. Dopiero po śmierci ojca Prakseda otrzymała propozycję przeprowadzki z Warszawy do Wrocławia, do dawno niewidzianej matki. Dziewczyna cieszyła się nie tylko z możliwości zamieszkania z matką, ale i z szansy wyrwania się spod opieki złośliwej ciotki oraz zerwania kontaktów z przyrodnią siostrą, która była jej nieprzychylna. Niestety splot okoliczności sprawił, że do Wrocławia wyjechały wszystkie trzy, a znajomość z hrabią Manfredem von Golzem, którego Augusta uważała za przyjaciela, położy się cieniem na losach zarówno Praksedy, jak i Anieli.
Prakseda dopiero w domu matki i ojczyma mogła być sobą. Otworzył się przed nią świat – ten prawdziwy, z dala od salonów. Choć Prakseda nie lubiła siostry, nie życzyła jej źle. Czuła jednak, że ślub z hrabią von Golzem sprawi, iż będzie nieszczęśliwa, bo nie miała o nim dobrego zdania. Cała sympatia, jaką do niego żywiła na początku, bezpowrotnie ulotniła się, gdy oświadczył jej się, a ona taktownie odmówiła. Wtedy natychmiast oświadczył się Anieli, co nie świadczyło dobrze o tym człowieku. Prakseda go nie lubiła i nie ufała mu – był porywczy, zimny, wyrachowany i pełen rezerwy.
Fabuła 𝑁𝑜𝑤𝑜𝑟𝑜𝑐𝑧𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑎𝑛𝑖𝑒𝑛 została bardzo dobrze skonstruowana, dzięki czemu mogłam zagłębić się w losy Augusty, Anieli i Praksedy. Autorka ukazała perspektywy każdej z bohaterek, co pozwoliło mi lepiej zrozumieć ich wybory, emocje i motywacje. Augusta i Prakseda od samego początku zyskały moją sympatię, ponieważ bardzo lubię postaci charakternych kobiet – niepokornych, mających swoje zdanie, inteligentnych, buntowniczych, z ciętym językiem i doskonale wiedzących, czego chcą.
Augusta nie miała problemu ze swoim pochodzeniem. Sądziła, że hrabia Krukowiecki poślubił ją z miłości i z radością oczekiwała narodzin ich dziecka. Tymczasem okazało się, że mężczyzna szukał kobiety spoza arystokracji wyłącznie po to, by urodziła mu dziedzica, co w przypadku Augusty okazało się niemożliwe. Stała się dla niego zbędna, a on skutecznie ją tłamsił, wspierany przez swoją szwagierkę, złośliwą i egoistyczną Wiśniowską. Augusta wykazała się ogromną determinacją i siłą woli, by opuścić to toksyczne towarzystwo – nawet za cenę utraty córki.
Prakseda doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co na jej temat sądzi towarzyska elita, ale zupełnie się tym nie przejmowała. Po powrocie do matki postanowiła, że nikomu nie pozwoli się ograniczać. Chciała udowodnić, że kobiety interesują się wieloma dziedzinami życia i sprzeciwiała się powszechnej opinii, według której ich delikatne umysły nie powinny być nadmiernie obciążane wiedzą, bo mogłoby to odciągnąć je od jedynego „słusznego” celu – zajmowania się domem i rodziną. Z tego powodu nie zamierzała związać się z Hansem, bogatym rzemieślnikiem, który marzył o tym, by zamknąć ją w domu. Choć była nim zauroczona, nie mogła sobie na to pozwolić.
Aniela, z perspektywy czasu, nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ciotka tak źle oceniała Augustę, choć nie miała ku temu żadnych powodów. Niedopasowanie macochy do świata Krukowieckich nie wynikało z jej braku inteligencji czy złych manier, lecz z tego, że była do bólu szczera i nie kryła się ze swoimi opiniami. Aniela zaczęła rozumieć, że to, co widziała i czego doświadczała, nie było prawdziwym szczęściem. Miała za sobą traumatyczne przeżycia, o których wiedziała Prakseda. Wydawało jej się, że ślub z hrabią będzie najlepszym wyjściem. Jednak decydując się na małżeństwo z człowiekiem, którego zupełnie nie znała, zgotowała sobie los, którego nie można jej było zazdrościć.
Autorka wspaniale oddała realia tamtej epoki, kiedy to konwenanse i pozory odgrywały najważniejszą rolę. Były to czasy, w których nie liczył się człowiek, lecz jego pochodzenie. Epoka, w której kobiety nie mogły decydować o sobie, a kształcenie się na uniwersytetach, praca zawodowa czy kariera pozostawały dla nich jedynie nieosiągalnym marzeniem. Panienki z dobrych domów nie znały prawdziwego życia i nie zdawały sobie sprawy z jego realiów. Bogate dziewczęta, niczym laleczki, żyły w bajkowym świecie. Była to także era systemu feudalnego, prawa własności ziemskiej i pańszczyzny, gdzie chłop pozostawał niewolnikiem swojego pana.
Wychowanie panienek w tzw. dobrym domu przypominało tresowanie. W tamtym świecie skutecznie maskowano prawdę i tworzono pozory. Panny z dobrego domu były jak porcelanowe lalki – piękne, sztuczne, pozbawione woli i rozumu. Każda, która próbowała to zmienić, była źle postrzegana w towarzystwie, oskarżana o złe wychowanie i niewłaściwe maniery. Arystokratka miała dobrze wyglądać, zachowywać się nienagannie, być ozdobą dla męża i we wszystkim się z nim zgadzać. Tłumienie emocji było standardem w wychowaniu dobrze urodzonej panienki. Nie do pomyślenia było, żeby szanująca się kobieta mogła w spokoju wypić kawę z mężczyzną, nie obawiając się przy tym o swoją reputację.
𝑁𝑜𝑤𝑜𝑟𝑜𝑐𝑧𝑛𝑒 𝑝𝑎𝑛𝑛𝑦 to pięknie opowiedziana historia przedstawiona z perspektywy Augusty, Praksedy i Anieli. Autorka zrobiła to tak doskonale, że każdej z nich współczułam, a każdą na swój sposób polubiłam. Z tej powieści wyłania się obraz kobiet tamtych czasów, skrępowanych konwenansami. Jednak największe współczucie wzbudziła we mnie postać Anieli, która początkowo jawiła mi się jako osoba wyniosła, pogardzająca gorzej urodzonymi – w tym Praksedą. Później okazało się, dlaczego taka była i kto tak naprawdę zniszczył jej życie. Małżeństwo z hrabią von Golzem, który w rzeczywistości chciał się jedynie odegrać na Praksedzie, nie stanie się dla niej wybawieniem – wręcz przeciwnie, bo ona go nie kocha, a on ledwie ją toleruje.
W 𝑁𝑜𝑤𝑜𝑟𝑜𝑐𝑧𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑎𝑛𝑛𝑎𝑐ℎ znajduje się wszystko, co ludzkie: zazdrość, zdrada, namiętność, zawiedzione nadzieje, marzenia, nieodwzajemniona miłość. Świat koneksji, tytułów, wywyższania się z powodu pochodzenia i okazywania pogardy wobec gorzej urodzonych. Wielkie ambicje, konwenanse, fałsz i obłuda, duże fortuny. Krążący w tej historii niczym złowieszczy kruk hrabia Manfred von Golz, który zawsze dostaje to, czego chce, a odmowa Praksedy dopiekła mu do żywego, wciąż knuje i intryguje, budząc nieustanne poczucie, że coś złego wkrótce się wydarzy. Wspaniale stworzona fabuła, świetnie wykreowane postacie, doskonale uchwycone realia epoki. Odbywa się bal u Anieli, na którym ważą się losy wszystkich, choć oni tego nie wiedzą. Czy drogi sióstr rozejdą się na dobre, czy jednak tak różne kobiety znajdą nić porozumienia?