Zauroczona, zwariowana, zakochana recenzja

O dojrzewaniu do bycia sobą.

Autor: @maitiri_books_2 ·7 minut
2021-02-04
Skomentuj
2 Polubienia
„Zauroczona, zwariowana, zakochana” to lekka młodzieżówka o typowej nastolatce i jej nie do końca typowych problemach. Caro Kerber-Murphy jest nerdem zakochanym w fizyce. Dobrze się uczy, jest grzeczną córką. Kiedy jej dwaj ojcowie już śpią, Caro ogląda romantyczne komedie i marzy o Harukim, chłopaku, w którym od dawna potajemnie się podkochuje, a który zdaje się jej nie zauważać. Kiedy dziewczynie wydaje się, że już nic nie może jej pomóc osiągnąć upragnionego celu, znajduje w internecie rozwiązanie problemu. Pewne przełomowe odkrycie naukowe, chociaż brzmi podejrzanie, może okazać się dla Caro wyjściem z sytuacji, w której nie tylko wymarzony chłopak jej nie dostrzega, ale reszta świata również. Co się wydarzy, kiedy Caro postanowi zaryzykować i podda się tej dziwnej terapii? Co zmieni ona w jej życiu?

Kiedy staję przed szafką mojej najlepszej przyjaciółki, jestem już całkiem pewna, że dumny orzeł bielik przestał być moim patronusem. Zastąpił go Kłapouchy z „Kubusia Puchatka”.

Nie spodziewałam się, że ta książka będzie w stanie mnie zaskoczyć, a zrobiła to. I to więcej niż jeden raz. Sądziłam, że to będzie typowa historia miłosna dla młodzieży. Ona – niewidzialna, on – gwiazda szkoły. I coś, co sprawi, że nastolatka nagle stanie się widzialna i w końcu wymarzony facet zapragnie z nią być. I z grubsza tak to wygląda, z jedną zasadniczą różnicą. Caro faktycznie mało kto dostrzega, oprócz nieco ekscentrycznych przyjaciółek i jej dość nietypowej rodziny, składającej się z dwóch ojców. Dziewczyna jest dobra z nauk ścisłych i jedynie w związku z koleżeńską pomocą ktokolwiek raczy się do niej odezwać. W sumie trudno się dziwić, bo Caro jakoś specjalnie się nie wychyla, nie udziela towarzysko i nie daje lepiej poznać innym. Tylko we własnym domu i wśród przyjaciółek czuje się naturalnie i pokazuje swoją prawdziwą twarz. Dla otoczenia jest introwertycznym nerdem, skupionym wyłącznie na nauce. Jak się okazuje, ta nauka któregoś dnia się Caro przydaje. Dzięki niej jej los się odmienia. Nie będę Wam spoilerować, o co chodzi, ale dzieje się coś dość niespodziewanego. W tym miejscu książka zaskoczyła mnie po raz pierwszy. To również jest sytuacja, w związku z którą mam pewne wątpliwości i „ale” wobec tej książki. Ale o tym opowiem za chwilę. Drugi moment, w którym moja szczęka opadła aż do ziemi był już prawie pod koniec. Wyszło wtedy na jaw coś, co zaskoczyło nie tylko mnie, ale też samą Caro i to coś właśnie było przełomowym momentem w jej życiu. Ale o tym nie mogę pisać, bo to top secret jest.

Kiedy przywykłaś do wtapiania się w tło, a nagle znajdziesz się w świetle jupiterów — nawet jeśli dzieje się tak na twoje własne życzenie — to może ci bardzo uwierać ta zmiana.

Książka jest napisana bardzo przystępnie, jest przyjemna w odbiorze i czyta się ją błyskawicznie. Laura Steven potrafi lekko pisać o sprawach, które są trudne przede wszystkim dla ludzi wkraczających w dorosłe życie. O dojrzewaniu, poszukiwaniu siebie i swojego miejsca w tym skomplikowanym świecie. A przede wszystkim o tym, że trzeba pozostawać sobą niezależnie od sytuacji. Ale najpierw musimy dowiedzieć się, co to „bycie sobą” tak właściwie oznacza. Dla Caro jest to długotrwały proces, naznaczony często bólem i morzem wylanych łez. Jak się jednak okazuje na końcu, przejście przez ten emocjonalny huragan zdecydowanie się opłaca. Bo prędzej czy później odnajdziemy to, czego tak usilnie szukamy. A to, co znajdziemy na końcu drogi, może zaskoczyć również nas samych. Książka pokazuje, że trzeba być ze sobą szczerym, nie starać się przypodobać otoczeniu za wszelką cenę, bo wtedy możemy stracić coś, co nas wyróżnia z tłumu ludzi podobnych do siebie. Caro jest indywidualistką, twardo stąpa po ziemi, jednak jest trochę pogubiona. Wydaje jej się, że pragnie być zauważona, chce być w centrum, chce, żeby zwracano na nią uwagę. Kiedy w końcu udaje jej się osiągnąć cel, odkrywa, że to pragnienie przysłoniło jej coś znacznie ważniejszego. I wtedy następuje w Caro zmiana. Podobała mi się ona, ta jej wewnętrzna przemiana. Dziewczyna zrozumiała, co jest ważne, dla niej i w ogóle, znacząco dojrzała i zaczęła dostrzegać to, co wcześniej jej umykało, bo tak bardzo była zafiksowana na swoich wyobrażeniu. Książka pomaga zrozumieć, że dopiero wtedy, kiedy odkryjemy i zaakceptujemy prawdę o sobie, przestaniemy być wewnętrznie rozdarci, zaczniemy żyć pełną piersią i realizować się w tym, co naprawdę kochamy. Caro jest bardzo pozytywną bohaterką. Przechodzi metamorfozę, dzięki której staje się pewną siebie, silną, znającą swoje mocne i słabe strony młodą kobietą. Kobietą, która w porę odkryła coś, czego wielu z nas poszukuje przez całe życie.

Po raz pierwszy dociera do mnie, że jeśli chodzi o uczucia, to rzeczy, których się z góry spodziewasz, są ostatnią rzeczą, na której ci zależy. Te chwile są piękne dzięki tęsknocie, niepewności, układaniu różnych scenariuszy. Dzięki tej otoczce naprawdę doceniasz wartość ukochanej osoby.

Pozytywni, nawet bardzo, są ojcowie dziewczyny. Jeden z nich, Vati jest rozbrajający. Sypie żartami jak z rękawa. Jest trochę roztrzepany i bardzo wyluzowany. Trochę nie do końca pasuje do roli typowego ojca, ale widać, że się stara. Tata jest jego przeciwieństwem. Jest rozważny, poukładany, trzyma tę zwariowaną rodzinę w ryzach. Jest mądry, spokojny, troskliwy. To taki wzór idealnego ojca, który wie, kiedy trzeba wesprzeć, kiedy odpuścić, a kiedy sprzedać jakiś wartościowy wykładzik na temat życia. Bardzo polubiłam tę postać, chociaż widać było, że przy tej zwariowanej dwójce nie za bardzo ma siłę przebicia. Jeśli chodzi o Vatiego, jego postać nie do końca przypadła mi do gustu. Jego żarty bywały żenujące, czasami starał się aż za bardzo, aby być tym wyluzowanym ojcem i wypadał w tej roli trochę sztucznie. Fajnie, że miał z Caro tak dobry kontakt, odnosiłam jednak wrażenie, że trochę na siłę się przy niej odmładzał. Bardziej pasował mi do roli kolegi, a nie ojca. Fajnie przedstawiona jest relacja tych różnych jak woda i ogień mężczyzn. Bardzo mi się oni razem podobali i uwierzyłam w to, że stworzenie czegoś wyjątkowego jest możliwe nawet wtedy, kiedy tak bardzo się od siebie różnimy. Ekstra jest też fakt, że dosłownie można odczuć w powieści wsparcie, jakie Caro ma w rodzinie. Nastolatka nigdy nie odczuła, że jest niechciana, że nie spełnia czyichś oczekiwań, że nie przynależy do tej rodziny i do tego miejsca. Czuje się bezpiecznie i otoczona miłością.

Z ukłuciem wstydu uświadamiam sobie, że właśnie tak się czuję w towarzystwie tatów. Kochana, chciana i szanowana. Dzięki nim czuję się zabawna, inteligentna i piękna. Wyjątkowa. Jakby nikt na całym świecie nie interesował ani nie inspirował ich bardziej niż ja.

Powieść jest lekka, przepełniona humorem i emocjami. Ciepła, przemyślana i bardzo na czasie. Dotyka problemów, którymi w dzisiejszych czasach żyją wszyscy. Autorka ma świetny styl, potrafi bardzo prosto opowiadać o naprawdę skomplikowanych i ciężkich sprawach. Mówi o nich z dystansem i delikatnością. Dobrze się tę książkę czyta. Jednak, i tu muszę wspomnieć o tym „ale”, jakie mam do książki. Humor. Jednym się spodoba, innym trochę mniej. Jest specyficzny, można powiedzieć. Miejscami jest naprawdę zabawnie, ale innym razem trochę niesmacznie. Jak na przykład w trakcie pierwszej sceny po tym, jak Caro decyduje się poddać eksperymentowi i udaje na szkolny mecz. Żeby za dużo nie zdradzać z fabuły, napiszę tylko, że w moim odczuciu ta scena nie była udana. Trochę przypominała sceny z durnowatych komedii made in USA. To taki rodzaj humoru, jeśli wiece, co mam na myśli. Takie zdarzenie miało jednak miejsce tylko raz. Nie wiem natomiast, co miała wnieść do książki scena wiecznie napalonego na nogi Caro jej psa Syriusza. Zdecydowanie zbyt często było to wspominane i w niezbyt fajnych słowach. Miało być śmiesznie, a wyszło.. cóż, nieco wulgarnie. Od razu zaznaczę, że to moje subiektywne odczucie. Wielu osobom na pewno spodoba się takie poczucie humoru. Przez większość czasu jednak było ono na przyzwoitym poziomie, bywały momenty, że śmiałam się w głos, dlatego wybaczam to drobne potknięcie, bo nie miało ono szczególnego wpływu na mój odbiór tej powieści.

„Zauroczona, zwariowana, zakochana” to zdecydowanie jedna z bardziej współczesnych powieści dla młodzieży, jaką miałam okazję czytać. O miłości, owszem, ale przede wszystkim o poszukiwaniu siebie i o dojrzewaniu do bycia tym, kim chce się być. Zaskakująca, przepełniona emocjami, z zakończeniem, które wbija w ziemię. Dla każdego, kto chce poczuć się silniejszy i trochę bardziej pewny siebie. Polecam!

Recenzja pochodzi z bloga:„Zauroczona, zwariowana, zakochana” Laura Steven – recenzja przedpremierowa – maitiri_books (wordpress.com)

Moja ocena:

Data przeczytania: 2021-02-01
× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Zauroczona, zwariowana, zakochana
Zauroczona, zwariowana, zakochana
Laura Steven
6.2/10

Caro ma w życiu niemal wszystko: kochających, chociaż ekscentrycznych ojców, wierne przyjaciółki, dobry dom w przyzwoitej dzielnicy i ogromną pasję do fizyki, dzięki której zapewne czeka ją wspania...

Komentarze
Zauroczona, zwariowana, zakochana
Zauroczona, zwariowana, zakochana
Laura Steven
6.2/10
Caro ma w życiu niemal wszystko: kochających, chociaż ekscentrycznych ojców, wierne przyjaciółki, dobry dom w przyzwoitej dzielnicy i ogromną pasję do fizyki, dzięki której zapewne czeka ją wspania...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Zauroczona, zwariowana, zakochana” to przesłodka i pełna dobrego humoru opowieść o uwielbiającej fizykę i czarne dziury dziewczynie, która zrobi wszystko, aby zwrócić na siebie uwagę pewnego przysto...

@Bookallia @Bookallia

,,Zauroczona, zwariowana, zakochana" to książka, po którą sięgnęłam kiedy nie miałam czasu i siły czytać bardziej wymagających książek, a potrzebowałam czegoś, by oderwać myśli od przyziemnych spraw....

@Radosna @Radosna

Pozostałe recenzje @maitiri_books_2

Jeleni sztylet
Świetny debiut!

Wiecie co? W życiu nie powiedziałabym, że ta książka to debiut. Jest na to zwyczajnie zbyt dobrze napisana. Bardzo lubię, kiedy książki pod tym względem tak bardzo mnie ...

Recenzja książki Jeleni sztylet
Love, Theoretically
Mimo podobieństw, rewelacja!

"Love, Theoretically" to moje kolejne spotkanie z twórczością Ali Hazelwood i kolejne udane, mimo wielu podobieństw do poprzedniczek, które w niej odnalazłam. Powieść zg...

Recenzja książki Love, Theoretically

Nowe recenzje

Łempicka. Tryumf życia
Znane nazwisko, znane fakty, niewiele poza tym.
@gosiaprive:

Tamary Łempickiej nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Jej obrazy były wysoko cenione już za jej życia, a obecnie osią...

Recenzja książki Łempicka. Tryumf życia
Whiskey in a teacup
Kocham
@distracted_...:

Nie jest żadną tajemnicą, że już od pierwszej książki przepadłam dla historii, które tworzy Weronika. Uwielbiam emocjon...

Recenzja książki Whiskey in a teacup
Schronisko, które przestało istnieć
Literacki powrót do Karkonoszy
@meryluczyte...:

O powieści "Schronisko, które przestało istnieć" słyszałam wiele razy, ale z racji, iż za kryminałami nie przepadam, ja...

Recenzja książki Schronisko, które przestało istnieć
© 2007 - 2024 nakanapie.pl