W czasach, kiedy dla wielu bycie chrześcijaninem oznacza konieczność odwiedzenia kościoła dwa razy w roku i jest raczej powodem do wstydu niż dumy, wciąż zbyt rzadko zadajemy sobie pytanie: "Czym dla mnie jest wiara?". Odpowiedź na nie - choć niezwykle ważna - jest dopiero pierwszym krokiem na drodze do stworzenia miejsca dla Boga w swoim sercu. Ci, którzy zdecydują się nią podążać, potrzebują odpowiednich butów - właśnie nimi powinna być dla nas modlitwa. O szczerej rozmowie z Bogiem opowiada Lewis w książce "O modlitwie. Listy do Malkolma".
"Gdzie byłbym teraz, gdyby Bóg spełniał wszystkie głupie prośby, z którymi się do Niego zwracałem?"
"O modlitwie. Listy do Malkolma" to powieść epistolarna stanowiąca zbiór dwudziestu dwóch listów, które C.S. Lewis zaadresował do przyjaciela istniejącego jedynie w jego wyobraźni. Książka została wydana w roku 1964, czyli już po śmierci autora.
Jak sam tytuł wskazuje, ta krótka lektura pozwala czytelnikowi spojrzeć na modlitwę oczami twórcy Opowieści z Narnii czy Dopóki mamy twarze. Jego przemyślenia dotyczą między innymi tego kiedy, jak i dlaczego on sam rozmawia z Bogiem i mogą stanowić źródło cennych wskazówek dla tych, którzy nie są pewni siły i wartości swojej modlitwy.
"Gotowa formułka nie może służyć mi do rozmowy z Bogiem, tak jak nie mogłaby mi służyć do rozmowy z Tobą."
Tuż po przeczytaniu opisu lektury nasuwa się pytanie: "Dlaczego autor postanowił "stworzyć" przyjaciela - Malkolma - którego uczynił odbiorcą listów? Czy nie mógł napisać swojej książki tak, jak zapewne zrobiliby to inni - w formie zwykłej powieści lub pamiętnika?". Jeśli miałabym odpowiedzieć na nie dzisiaj, kiedy dosłownie kilka chwil temu skończyłam czytać "O modlitwie", pewnie powiedziałabym, że Lewis nie chciał, by jego słowa przybrały formę pouczenia, miały być one raczej próbą przedstawienia swojej opinii na tematy niezwykle ważne, ale też często drażliwe. Tym sposobem czytelnik stał się nie uczniem słuchającym kolejnego w życiu kazania, ale obserwatorem dopuszczonym do najbardziej prywatnych myśli autora. Nie można powiedzieć, że "Listy do Malkolma" to poradnik, ale z pewnością nie jest to też typowa książka. Pan Clive staje się na moment przewodnikiem dla tych, którzy zechcą otworzyć swoje serca dla Boga.
"Żeby mógł istnieć świat albo Kościół, potrzeba najróżniejszych ludzi."
Lewis w swojej książce opowiada o modlitwie, która powinna być szczerą rozmową z Bogiem. W jego odczuciu dialog ze Stwórcą nie może polegać na powtarzaniu wciąż tych samych formułek. Autor podkreśla jednak, że dla każdego jest to doświadczenie bardzo subiektywne i wszyscy możemy odbierać je inaczej. Jestem przekonana, że każdy człowiek zainteresowany sprawami wiary znajdzie w tej książce coś dla siebie. Ja natrafiłam w niej nie tylko na przepiękne cytaty, ale też zapewnienie, które bardzo podniosło mnie na duchu - że monolog też może być sposobem rozmowy ze Stwórcą.
"Dla mnie słowa stanowią tak czy inaczej sprawę drugorzędną."
Mimo iż "O modlitwie" to lektura bardzo krótka, nie można przeczytać jej zbyt szybko, by nie umknęły nam najważniejsze szczegóły. Każdy list to kolejna okazja do zastanowienia się nad tym, jak wygląda moja modlitwa - czy robię to właściwie, czy może czuję, że coś jest nie tak? Jeśli to drugie - warto zastanowić się, gdzie znaleźć siłę, by to zmienić?
Kiedy dziecko kończy dwa lata, zaczyna patrzeć na świat z niezwykłą ciekawością, wciąż zadaje pytania (Co to jest? A to? A tamto?). My, jako Boże dzieci, powinniśmy z podobnym zainteresowaniem wciąż zastanawiać się - jak być dobrym chrześcijaninem?
Ciężko jest mi nazywać tę książkę dobrą, czy rewelacyjną, bo w moim odczuciu treści w niej zapisane wychodzą poza papierowe ramy, kształtują czytelnika na nowo jako tego, który rozmawia z Bogiem.