Istniejemy w przekonaniu, że to co widzimy, słyszymy, czujemy jest odzwierciedleniem rzeczywistości w jakiej jesteśmy. I chociaż wydaje się to dość odległe od codziennego doświadczania, prawda jest inna. Nasz umysł nie jest jedynie odbiorcą wrażeń dopływających ze świata, a współtwórcą tego co spostrzegamy. W nieskończonej ilości rzeczywistości istnieje nieskończona ilość nas samych, podejmujących wybory odwrotne do tych, których dokonujemy w życiu. Istnieją światy, w których jesteśmy zupełnie kimś innym. Warto zmienić perspektywę i spojrzeć z dystansu. Otworzyć drogę ku sobie.
"Sztuka polega na tym, żeby nauczyć się widzieć w ciemności. Tak jak we śnie, gdy nasze oczy są zamknięte, budujemy nowe światy albo przenosimy się do tych, które już znamy".
Październikowy, porywisty wiatr szarpie budynkiem obserwatorium na Śnieżce. Tłucze po szybach i wali, a szczyt pokrywa coraz grubsza warstwa lodu. Gęsta mgła ogranicza widoczność niemalże do zera. Krajobraz pogrążony w niespokojnym śnie. Pełniący dyżur Piotr Mieczkowski czuje się dobrze w tym odosobnieniu. Daje mu poczucie wewnętrznej stabilizacji, ale niesie również wiele niebezpieczeństw. Gdy zauważa zakłócenia w pomiarach, które nasilają się i stają nieczytelne, początkowo nie pomyśli nawet, że rozpoczyna się właśnie nieskończona ilość groźnych zjawisk. Cyklicznym anomaliom towarzyszą zsynchronizowane dźwięki. Przejmujące, przenikają każdą komórkę ciała. Zapis dźwięku tworzy ciąg liczb, a te po rozszyfrowaniu wprawiają w osłupienie.
Seria zakodowanych zdarzeń przedostających się do innego wymiaru. Tam gdzie ludzkie drogi krzyżują się z drogami ducha i rozbrzmiewają głosy bogów. Świat rozpada się pod naporem wydarzeń na tysiące kawałków. Karkonosze oplata plaga katastrof. Potężny cylinder pary wodnej i kryształków lodu tworzy gigantyczny kokon. Pnie się do góry. Woła. Przyciąga. Hipnotyzuje. Otula bezkres bieli, jakby "materialna rzeczywistość rozpłynęła się w nicość". Ten kto tam wkroczy zazna euforycznej fali świadomości.
Rzeki zalewają ulice, chmary owadów wirują jak opętane szałem. Niewyjaśnione zaginięcia i zgony, dziwne dolegliwości i splątane myśli.
Paranoja wypełza z ludzkich głów powodując urojenia. Fragmenty pamięci powracają po czasie, budząc niepewność i zapętlają w kolejny wymiar. Na granicy jawy i snu. Nikt nie jest w stanie przewidzieć co może przynieść kolejna chwila. Nikt nie może czuć się bezpiecznie. Cała sytuacja przybiera formę surrealistycznego koszmaru, z którego wyplątać się niezwykle trudno.
Jarosław Szczyżowski stworzył niebywale wyborną, inteligentną powieść. Fikcję połączył z legendami, historią i magią. Thriller, gdzie nic nie jest oczywiste i nic nie jest przypadkowe, bo przypadek nie istnieje. Wszystko co się przydarza, przydarza się w jakimś celu.
Mroczny debiut owiany grozą. Fascynujący, pełen napięcia i dynamiki. W rejony Karkonoszy autor wtłoczył dreszczyk emocji, nadając niecodzienny klimat. Ludzie sparaliżowani strachem w obliczu zagłady, zakleszczeni w impasie niewiadomego. Dziki obraz gór i niewyjaśniona tajemnica skryta na szlakach.
A może "nie potrzeba nam innych światów, potrzeba nam tylko luster, aby spojrzeć w głąb siebie. Ten, w którym żyjemy jest tylko jednym z wielu nieznanych".
Wyruszcie w porywającą podróż. Warto!
Nigdy nie przewidzisz co spotka cię na ścieżkach życia.
Polecam bardzo.