Jestem pełna podziwu dla osób uprawiających łyżwiarstwo figurowe i gdy tylko mam okazję oglądać transmisję z zawodów, na których pary wyczyniają cuda na lodowisku, robię to z zapartym tchem. Sama jednak nie należę do osób wybitnie uzdolnionych w tym kierunku. 🤭
„Mama powiedziała mi kiedyś, że żal jest gorszy niż strach. Wtedy tego nie rozumiałam, ale teraz dotarł do mnie sens jej słów”.
Kariera łyżwiarska Jasmine różni się zdecydowanie od kariery Ivana Lukova. Podczas gdy brat jej najlepszej przyjaciółki zdobywa kolejne puchary, ona kosztem niezliczonej liczby złamań, stłuczeń i litrów wylanego potu próbuje wybić się ponad przeciętność. Idealną szansą, by w końcu stać się zauważalną, jest propozycja partnerowania Ivanowi i wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że Jasmine odkąd pamięta, nienawidzi tego „koziego bobka”, zresztą z wzajemnością. Czy pomimo tego, że ich relacja przypomina raczej nieustannie szczekające na siebie rozwścieczone psy niż rozmowę dorosłych ludzi, zdecydują się na współpracę?
„Założyłam ochraniacze na płozy, wzięłam butelkę wody i zadałam sobie pytanie, czy jestem pewna–naprawdę, naprawdę pewna–że właśnie tego chcę. Czy chcę powrócić do tego świata z partnerem, który niemal na pewno ma podobne problemy z zaakceptowaniem błędów jak ja. Z partnerem, z którym nie potrafiłam rozmawiać bez kłótni. Do świata pełnego ludzi, którzy będą oceniać każdą najmniejszą rzecz dotyczącą mojej osoby. Świata, który nie daje żadnej gwarancji. Świata, w którym będę musiała pracować ciężej niż kiedykolwiek wcześniej, żeby w trakcie sezonu wszystko zagrało. Czy jestem na to gotowa?”.
Z pełną świadomością i absolutnie szczerze stwierdzam, że jestem ogromną fanką twórczości Mariany Zapaty. Zakochałam się w historii Vanessy i Wielkiego Muru z Winnipeg, a teraz dołączają do nich również Jasmine i Ivan. Autorka tworzy postacie, których nie da się nie lubić. Wyraziste, autentyczne z całym wachlarzem wad i zalet. Nie zawsze musimy godzić się z ich postępowaniem, nie zawsze przytakniemy na to, co mówią, czy myślą, ale w ogólnym rozrachunku przywłaszczają sobie serce czytelnika i za nic w świecie nie chcą go wypuścić.
Jasmine zdobyła moje uznanie tym, że nigdy się nie podaje. Swojej pasji oddaje całe serce i nie spoczywa na laurach. Nieustannie dąży do bycia jeszcze lepszą. Ivan z kolei rozczulił mnie swoją troską i oddaniem. Oboje mają trudne charaktery, są pyskaci i uparci, chcąc dojść do jakiegokolwiek porozumienia, muszą nauczyć się sztuki kompromisu.
„W życiu jest się tym, kim się jest i albo przeżywa się swój czas, próbując się nagiąć, by uszczęśliwić innych, albo...jest się sobą”.
W „Od Lukova z miłością” wszystko zagrało, jak należy i absolutnie nie mam się do czego przyczepić. Dałam się porwać fabule książki i z chęcią towarzyszyłam Jasmine i Ivanowi w ich treningach, a gdy przyszedł czas oficjalnego konkursu, na moim ciele autentycznie pojawiły się ciarki. To świadczy o tym, jak znakomicie i realistycznie Mariana Zapata opisała te sceny w swojej powieści. Obrazy pojawiające się w głowie dawały wrażenie, jakby oglądało się film, lub co najmniej siedziało na trybunach lodowiska. To była cudowna historia, którą chciałoby się przeżywać jeszcze dłużej.
„Od Lukova z miłością” to historia o miłości, tej rodzinnej, partnerskiej, ale również tej do sportu. To opowieść o spełnianiu marzeń i dążeniu do zamierzonego celu. To książka o pasji, poświęceniu i wyrzeczeniach. Powieść o akceptacji i zrozumieniu oraz o wsparciu bliskich, które jest bezcenne. To w końcu książka o tym, że pozory mogą często mylić i że powinniśmy zawsze być sobą, bez względu na to, jak chcą widzieć nas inni.
Polecam gorąco.