To moja trzecia książka Kazuo Ishiguro i myślę, że nie ostatnia. Bardzo podoba mi się styl tego autora, jego dbałość o szczegóły przy opisywaniu sytuacji czy zdarzeń, dzięki czemu historie wydają się być tak prawdziwe. A te opisy natury! Czytelnik ma czasem wrażenie, że podróżuje krętymi drogami ( dosłownie i w przenośni ) razem z głównym bohaterem, obserwuje otaczający go świat, słucha, smakuje, odczuwa...
I choć książki Ishiguro mają w sobie to coś, to "Okruchy dnia" nie do końca przypadły mi do gustu. Czuję, muszę przyznać, lekki niedosyt. Sama historia angielskiego kamerdynera służącego u lorda Darlingtona w latach 20-30 XX wieku jest interesująca, czasem zabawna, a i niekiedy nudna. Jak dla mnie za dużo polityki i filozoficznych rozważań na temat godności zwykłego człowieka ( główny bohater - kamerdyner szczególnie się nad tym rozwodzi, co powoduje, że można zgubić wątek a i książka traci swój urok ) Miałam nadzieję na więcej "smaczków" z życia służby, ich dnia codziennego, zwyczajów panujących w tamtych czasach. Oczywiście można przeczytać co nieco o obowiązkach służby ( choć głównie ograniczają się one do obowiązków kamerdynera ), jednak jak dla mnie temat zupełnie niewyczerpany.
No i w końcu puenta tej historii. Smutna puenta jak dla mnie. Młody samotny mężczyzna, bez rodziny ( ojciec, również kamerdyner umiera na skutek wycieńczenia organizmu wskutek wieloletniej służby ), przyjaciół czy nawet znajomych, poświęca się całkowicie swojej pracy - pracy kamerdynera. Oddaje wszystkie najlepsze lata jego lordowskiej Mości, a potem kolejnemu właścicielowi rezydencji, w której tak pieczołowicie wypełniał swoje obowiązki kamerdynera. Na skutek podjęcia błędnych decyzji bezpowrotnie traci szansę na założenie własnej rodziny i prowadzenie spokojnego życia u boku ukochanej kobiety, choć niewątpliwie miał ku temu możliwości.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że kamerdyner zdaje sobie z tego sprawę zbyt późno, a dla niego zdecydowanie za późno. Do tych prostych, lecz ważnych wniosków dochodzi przemierzając Anglię, by wkrótce zobaczyć i pożegnać kobietę, z której tak zwyczajnie zrezygnował ( Panna Kenton pracująca w Darlington Hall jako gospodyni, rezygnuje ze służby i wychodzi za mąż za znajomego. W chwili spotkania z kamerdynerem jest już mężatką od co najmniej 10 lat, ma córkę i wiedzie proste, spokojne życie )
Smutna historia. A ja tak lubię szczęśliwe zakończenia :)