Nadszedł czas, aby przypomnieć sobie ostatnią mafijną powieść mistrza kryminału noir Maria Puzo. Piszę "przypomnieć" ponieważ lata temu już czytałem tę książkę i była to pierwsze albo druga tego autora, jaką miałem okazję, ale i przyjemność poznać. Choć wydana w 2000 roku opowiada o latach '90 czyli schyłkowych czasach włoskiej mafii w Stanach Zjednoczonych. "Omerta" domyka także mafijną serię Maria Puzo, która na czele z "Ojcem Chrzestnym", "Sycylijczykiem" i "Ostatnim Donem" tworzą opowieść o dziejach Cosa Nostry.
Akcja "Omerty" skupia się na rodzinie Aprile i jej losach po śmierci głowy rodu dona Raymonda Aprile. Don trzy lata wcześniej wycofał się z "interesów", przeszedł na emeryturę i skupił się na legalnej działalności bankowej. Pewnego dnia jednak, dwóch cyngli odpala eks szefa mafii na schodach nowojorskiej katedry. Zamach jest brawurowy, ale zarówno wykonawcy, jak i zleceniodawcy mogą sobie na to pozwolić, bo są pewni, że Rodzina Aprile nie będzie domagać się zemsty. Właściwie "Rodzina Aprile" w sensie mafijnym nie istnieje. Don, w przeciwieństwie do Vita Corleone, nigdy nie wciągnął swoich dzieci w gangsterski świat, wręcz przeciwnie, skutecznie je od tego świata odseparował. Najstarszy syn jest pułkownikiem Armii Amerykańskiej, młodszy jest szychą w telewizji, a córka - gwiazdą palestry. Jednak don zawsze był człowiekiem zapobiegliwym i z przybranego bratanka uczynił swoją prawą rękę. Astorre Viola pozornie też wiedzie żywot uczciwego obywatela - ma firmę importującą włoski makaron, a po śmierci dona, zgodnie z testamentem, otrzymuje 51% akcji rodzinnych banków. Astorre ma jednak tę przewagę nad kuzynostwem, że przeszedł odpowiednie przeszkolenie u boku sycylijskich mafiosów i wie czym jest vendetta. Poza tym, to na jego barkach spoczywa teraz ochrona rodziny, a ta wydaje się być zagrożona, gdy pewni wpływowi ludzie przychodzą z propozycją kupna banków. Astorre wie, że to właśnie oni stoją za śmiercią jego mentora, i że nie cofną się przed niczym, aby przejąć kontrolę nad finansowym imperium rodziny Aprile...
Warto wspomnieć, że "Omerta" ukazała się już po śmierci Maria Puzo, który zmarł w 1999 roku. W związku z tym chodzą plotki, że powieść została dokończona przez bliżej niesprecyzowanych "ktosiów". Jednak ja optuję za tym, że książka mogła być już ukończona, choć jeszcze nie do końca dopracowana i w takiej formie przeszła przez redakcję, nad którą Autor już nie miał kontroli, na którą nie miał wpływu. Dlaczego tak myślę? Bo w przeciwieństwie do "Ojca Chrzestnego" czy "Sycylijczyka", które niewątpliwie miały sznyt literatury pięknej, "Omerta" to czysty kryminał noir, nawet nie starający się udawać czy aspirować do ambitniejszej twórczości. A zatem trzeba przestawić sobie w głowie wajchę i podejść do tej książki, jak do czystej rozrywki, jak do czytadła, bo tak naprawdę właśnie tym jest ostatnia powieść Maria Puzo o mafii. Czy to zarzut? Nie do końca, bo jeśli już przestawimy tę wajchę, tę mentalną zwrotnicę, "Omerta" jak najbardziej się broni. Puzo daje nam kolejną wciągającą opowieść o świecie odwróconych zasad, gdzie przestępcy jawią się jako ludzie honoru, a gliniarze to sprzedajne kur... kurtyzany. 😉 W tej książce widać to szczególnie mocno, bowiem ważne role w tej historii odgrywają zarówno szychy z nowojorskiej policji, jak i pewien agent FBI, którego Puzo stawia na cienkiej linie między sprawiedliwością a zwykłym zaspokojeniem własnych, chorych ambicji.
Głównym bohaterem tej opowieści jest jednak Astorre Viola, który ma coś z Michaela Corleone, a tym czymś jest spokój i opanowanie. Do swoich obowiązków podchodzi na zimno niczym Tommy Shelby z "Peaki Blinders", ma jednak w sobie znacznie więcej swobody i uczuć, którymi obdarza najbliższe mu osoby. I chyba ta uczuciowość, a także wierność rodzinie czyni z niego cholernie niebezpiecznego gościa, bo w obronie bliskich gotów jest pobrudzić sobie ręce krwią wrogów.
"Omerta" choć ma ciekawych bohaterów, nie są aż tak złożeni, jak w poprzednich powieściach Puzo. Autor nie zgłębia ich psychologii, nie dokonuje ich wiwisekcji. Książka skupiona jest na dynamicznej akcji, co czyni ją - no właśnie - czysto rozrywkową, ale to się dobrze czyta i jeżeli taki był cel, to został osiągnięty. Swoją drogą zastanawiam się dlaczego ta opowieść do tej pory nie została zekranizowana. Zastanawiam się i dziwię, bowiem to niemal gotowy scenariusz na wciągający kryminał noir w starym, dobrym stylu.
Choć bez wątpienia "Omerta" jest najmniej ambitną książką Maria Puzo, wciąż czyta się ją bardzo dobrze i jako czytadło doskonale się sprawdza. Miło było po latach wrócić do tej opowieści, tym bardziej, że - jak się okazało - jej fabuła niemal całkowicie uleciała z mojej pamięci. Polecam Wam zapoznać się ze wszystkimi powieściami z serii Świat mafii... No dobra, "Rodzinę Corleone" możecie sobie darować, ale tego akurat nie napisał Mario Puzo, cała reszta jest warta nie tylko przeczytania, ale zaopatrzenia w te tytuły swoich biblioteczek, bowiem zwłaszcza te nowe wydania prezentują się wyjątkowo ładnie.
© by MROCZNE STRONY | 2024