„Dwoje ludzi próbowało mnie zabić, grożono mi więzieniem, dostałam szesnaście propozycji małżeństwa, zostałam wyjęta spod prawa przez króla Snodda. To wszystko i jeszcze więcej stało się w zaledwie kilka dni. Nazywam się Jennifer Strange”. Tyle wystarczyło, aby mnie zaintrygować i całkowicie skupić moją uwagę, na nowej powieści nieznanego mi wcześniej, brytyjskiego pisarza Jaspera Fforde'a.
Jennifer Strange ma szesnaście lat, a przyjemniej będzie mieć za dwa tygodnie. Jest znajdą. Kilka lat temu, prosto z sierocińca, została skierowana do pracy w instytucie magii gdzie musi zostać dopóki nie ukończy osiemnastego roku życia. Po tajemniczym zniknięciu Pana Zambiniego to ona zarządza całym Kazam. W wieży mieszkają czarodzieje, którzy lata świetności mają już za sobą. Czasy nie są teraz łatwe dla wszystkich trudniących się magią. Spośród 45 magów tylko 9 ma ważne licencje i może pracować. Jennifer musi opiekować się mieszkańcami wieży i szukać dla nich płatnych zajęć. A nie jest to wcale łatwe, ponieważ czarodzieje przypominają raczej bandę upartych dzieciaków, niż dostojnych magów. Pewnego dnia każdy jasnowidz zamieszkujący Królestwo Snodda odbiera proroctwo, z którego jasno wynika, że wkrótce zginie ostami smok zamieszkujący Smocze Ziemie. Niespodziewanie to Jennifer Strange okazuje się Ostatnim Smokobójcą, który ma wypełnić przepowiednię.
Język powieści jest bardzo prosty i dzięki temu nie sprawi trudności nawet dziesięciolatkom. Dzięki pierwszoosobowej relacji całość wydarzeń poznajemy od razu z pierwszej reki. Jennifer to jedna z najsympatyczniejszych postaci, jakie dane mi było poznać w ostatnim czasie. Jest bystra i inteligentna, ale nie przemądrzała, ani zadufana w sobie. Kieruje się przede wszystkim sercem i ma ogromne poczucie odpowiedzialności najpierw za magów, którymi się opiekuje, a później za smoka, którego ma zgładzić. Ponadto szczypta angielskiego poczucia humoru tylko dodaje jej uroku. Również jej pupil, rozbrajający potworek Kwarkostwór, zdobył moje serce.
Powieść Jaspera Fforde'a skierowana jest raczej do młodszych wielbicieli literatury, chociaż nawet dużo starsi czytelnicy docenią doskonałą rozrywkę płynącą z lektury. Książka usatysfakcjonuje zarówno chłopców, jak i dziewczęta. Utrzymana jest w żartobliwym tonie i cały czas wywołuje uśmiech na twarzy. Opowieści o czarodziejach trudno nie porównać z przygodami Harrego Pottera. I chociaż Kazam to nie Hogwart, to mimo wszystko zabawa jest przednia. Autor wymieszał dobrze znaną nam współczesność z czasami średniowiecza. Tak więc mamy króla, rycerzy, smoka, w połączeniu z samochodami, telefonami i kulturą masową. O dziwo między tymi elementami nie występują zgrzyty, a ich współistnienie jest dziwnie naturalne.
„Ostatni Smokobójca” rozpoczyna nową serię „Kroniki Jennifer Strange”. Już po pierwszej części można stwierdzić, że cykl dobrze rokuje na przyszłość. Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych tomów. Dodatkowo w książce znajdują się czarno-białe ilustracje. Aż kusiło mnie, żeby złapać za kredki i je pokolorować. Gdybym była młodsza, pewnie bym to zrobiła.
Polecam serdecznie!