Czy warto wziąć ze sobą pasażera na gapę? W dzisiejszych czasach niebezpieczne. A zarazem pełne zaskakujących i nieplanowych sytuacji i zdarzeń. Bohaterowie najnowszej powieści Adriana Bednarka Pasażer na gapę mogli doświadczyć tych wrażeń na własnej skórze …
Maciek ucieka ucieka z zakładu psychiatrycznego. Ale nie sam, z pasażerem na gapę. Nie udało mu się ukryć swoich zamiarów przed kolegą z celi. Aby wydostać się za mury, musiał wziąć go ze sobą. I tak rozpoczyna się mocna jazda bez trzymanki. Maciek nie ma pojęcia za co został osadzony w szpitalu Konrad, nigdy się tym nie chwalił. Ale gdy prawda wyjdzie na jaw, już będzie za późno na jego pozbycie się. Gdyby Maciek wiedział, z kim ma do czynienia, być może nigdy nie zaryzykowałby próby ucieczki …
Pasażer na gapę wbija w fotel od pierwszych stron. Jestem już po lekturze innej powieści Adriana Bednarka, więc wiedziałam, na co go stać i czego mogę oczekiwać. Ale przeliczyłam się, moje wyobrażenie było pestką wobec tego, co autor mi zaserwował. Przeszedł sam siebie. Dawka emocji, którymi obdarzył mnie autor, nie ma skali, więc nie jestem w stanie ich określić. A może jednak spróbuję: w skali od jeden do dziesięciu, daję skromne jedenaście.
Groza, przerażenie i tajemniczy mrok wyciągają do nas swoją krwiożerczą dłoń. Chwytają nas, oplatają jak utkana nić pajęcza, z której nie możemy się wydostać. Trzymają nas swoimi mackami i szepczą „nie uciekajcie, z każdą sekundą będzie tylko ciekawiej”. A nas ogrania przerażenie, ciało sztywniej jak sparaliżowane, odnosi się wrażenie, jakby się było tym kolejnym uczestnikiem chwil grozy. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Ale jak się otrząśniemy, to cieszymy się, że jednak nas tam nie było, dzięki temu być może przeżyliśmy.
Autor stworzył świetne kreacje bohaterów, na szczególną uwagę zasługuje psychopata Konrad. Jego postać utkana została misternie, z detalami i pełną precyzją. Jego zmagania wewnętrzne i rozterki dodają pikanterii tej lekturze. Jakim trzeba być potworem, aby ludziom gotować taki los. Niewyobrażalne i nie do ogarnięcia.
W tej powieści nie ma żadnego zbędnego słowa, sytuacji czy chwili. Wszystko jest dokładnie i misternie zaplanowane i przedstawione czytelnikowi. A przez to tę powieść się chłonie i nie można się od niej oderwać, ona wpija się w ciało jak pijawka i nie puści dopóki się nie skończy. To ona decyduje, czy i kiedy możemy ją odłożyć, słowem ma nad nami od początku przewagę, my nie mamy nic do powiedzenia.
Ale trzeba dodać, że ta powieść nie gardzi brutalnością i dramatyzmem. Dużo krwi, chwil grozy i trudnych do wyobrażenia aktów przemocy. Język naszpikowany wulgaryzmami, ale inaczej się nie dało. Aby wczuć się w sytuację i towarzystwo kryminalistów, trzeba poznać ich slang, być blisko nich.
Historia opisana w powieści jest nam przedstawiana z trzech ujęć: ze strony Maćka, Magdy i Konrada. Jak się okazuje, każdy z nich ma swój pogląd na daną sytuację i inaczej ją przeżywa. A przez to nasz odbiór jest niezmiernie wzbogacony, ukazany z kilku perspektyw. Niesamowicie kreatywny zamysł autora. Pełne uznanie.
Polecam, mroczna i tajemnicza, pełna zaskakujących zwrotów akcji. Dynamiczna i niespokojna, wstrząsająca nami i wywołująca dreszczyk emocji. Długo nie można się po niej otrząsnąć. I właśnie o to chodzi w mrożących krew w żyłach thrillerach.