Śmierć nadchodzi jesienią recenzja

"Śmierć nadchodzi jesienią" to właściwie zbiór opowiadań, nieco mniej klasycznych niż inne kryminały Agathy Christie, za to zawierających sporą dawkę grozy i zjawisk nadprzyrodzonych. Jak pisze wydawca - tomik zawiera najbardziej przerażające i enigmatyczne sprawy Herkulesa Poirot i panny Marple. No cóż - niestety nie doczytałam przed zamówieniem informacji, że to zbiór krótkich opowiadań, a nie pełnowymiarowa powieść.
Mamy tu rozmaite przedziwne sytuacje, seanse spirytystyczne, eksperymenty z hipnozą, zjawiska nadprzyrodzone, trochę fantastyki, trochę powieści grozy. Nie wszystkie zagadki zostają rozwikłane, niektóre pozostawiają tylko strach, niepewność, zdumienie i dużo znaków zapytania.
Sięgnęłam po tę książkę, bo zaciekawił mnie nieznany mi tytuł i wrzuciłam ją w ciemno do koszyka. Generalnie nie przepadam za opowiadaniami i na przykład przeczytane wcześniej "Dwanaście prac Herkulesa" też zupełnie nie przypadło mi do gustu, głównie właśnie za sprawą krótkiej formy. Ale, jak sama Christie mówiła, tamte opowiadania były "zapchajdziurą" (pierwotnie były to rozdziały cyklicznie publikowane w prasie), która w kryzysowym momencie miała jej po prostu przynieść jakiś szybki dochód. Był to logiczny ciąg kolejnych spraw kryminalnych, rozwiązywanych przez nieocenionego Poirota według pewnego schematu, można więc uznać to za jednolitą powieść. Tutaj natomiast mamy zupełnie nie powiązane ze sobą króciutkie historyjki, o rozmaitej tematyce, z coraz to nowymi postaciami, i z których czasem niewiele wynika. Przy niektórych miałam nawet wrażenie, że zabrakło jakiegoś sensownego zakończenia. Takie jakby zapiski pomysłów, które byłyby dobrą bazą do napisania powieści, ale zamknięte w mocno okrojonej formie... Może były kiedyś szkicami, na których podwalinie miały powstać nowe powieści?
Jestem na nie, ale znam osoby, którym podobała się właśnie ta krótka forma. No ale ja jednak nie tego szukam u Christie. Lubię te drobiazgowo opisane historie, szczegółowe przedstawienie bohaterów i innych okoliczności, cały proces prowadzący do rozwikłania zagadki. W opowiadaniach niestety po prostu brakuje na to miejsca.