"Piękne blizny" konwencją przypomina baśń "Piękna i Bestia". I powiem Wam, że podobał mi się ten motyw.
Bohaterowie mają mocne charaktery. Jedyni twardo bronią swoich wartości, inni za nic mają drugą osobą i jej potrzeby. Mamy tajemniczego, mrocznego, budzącego strach Brett'a. Jednak to człowiek o pięknym wnętrzu, ale skutecznie broniący się przed odsłonięciem tego, co w nim siedzi. To pełen obaw mężczyzna, tego jak inni będą go postrzegać, gdy zrzuci maskę i pokaże swoje oblicze naznaczone bliznami. Czy odsłoni się w pełnej krasie przed Charlotte? Czy opiekunce Zackary'ego uda się na nowo połączyć ojca i syna? Czy Charlotte będzie zwracać uwagę na to, jak wygląda Brett, czy może nie będzie to miało dla niej żadnego znaczenia? Na tę i inne pytania znajdziecie odpowiedź w książce.
"Nie mogłam oderwać wzroku od jego oszpeconej twarzy. Była porażająca. Nie wyobrażałam sobie wcześniej rozmiaru uszkodzeń. Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w zmasakrowane ciało, wypukłe białe blizny i skórę napiętą rak mocno, że musiała sprawiać mu ból. (...) Przez moment dostrzegłam drugą połowę jego twarzy. Tę bez blizn. Był piękny ponad wszelkie wyobrażenie."
Historia ukazuje, że nie można zamykać się na drugiego człowieka, zwłaszcza na własne dziecko. Dzieci należy uczyć empatii, tego że każdy człowiek jest wartościowy, bez względu na to jak wygląda. Dlatego nie rozumiałam matki chłopca, która zrobiła w jego oczach z ojca potwora, bestię. Autorka pokazała jak małymi kroczkami można przezwyciężyć własne lęki, kompleksy i ograniczenia. Nie chodzi tu tylko o postać samego Brett'a, ale i jego syna. Strasznie było mi żal tego chłopca. To, co zgotowała mu Jillian... nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak można w tak bezduszny sposób zabrać malcowi radość dzieciństwa, wprowadzać absurdalne nakazy i zakazy.
Autorka dobrze związała poszczególne wątki. Wszystko wydaje się być logiczne. Motywy działania bohaterów również są bez zarzutu, szybko wyłapiecie kto jest tym złym, a kto dobrym.
Opisy scen miłosnych przedstawione są ze smakiem i wyczuciem, a co najważniejsze, zanim do czegoś dojdzie, troszkę poczekamy, co jeszcze bardziej podsyca napięcie jak to wszystko przebiegnie. Georgia le Carre posiada przyjemny w odbiorze styl. Przez książkę wręcz się płynie. Całość może i jest przewidywalna, ale absolutnie mi to nie przeszkadzało.
Muszę jeszcze powiedzieć o zamku, w którym zamieszkują bohaterowie. Opisy są dość szczegółowe i dla mnie był to ważny element fabuły, który pozwolił mi wczuć się w miejsce akcji. Zresztą zawsze marzyłam, by móc choć jeden dzień spędzić w takich okolicznościach.
"Piękne blizny" to powieść z morałem jak w prawdziwej bajce. Udowadnia, że nie szata zdobi człowieka, a jego wnętrze. Ja Brett'a pokochałam. Teraz czas na Was!