Wojna makowa recenzja

"Wojna makowa", której autorką jest Rebecca F. Kuang wyskakiwała z każdej przestrzeni książkowej internetu.
Mam wrażenie, ze wszyscy już tę książkę czytali i mają na jej temat wyrobiona opinię. To i fakt, że "wojna" ma ponad 600 stron powodował, że trochę zwlekałam z lekturą. Nie było jednak czego się obawiać, bo historia wciąga, cały czas coś się dzieje (czasami nawet za dużo, ale tym później) i 600 stron zostaje pochłonięte w oka mgnieniu.

"Wojna makowa" opowiada historię Rin- sieroty wojennej, która w wychowuje się w rodzinie zastępczej i jest przez nich wykorzystywana do dystrybucji opium,a w niedługiej przyszłości ma być wydana za maż za starca. Przerażona dziewczyna, aby temu zapobiec postanawia dostać się do Akademii Sinegradzkiej– elitarnej szkoły wojskowej. Przez swoją determinację dostaje się do swojej wymarzonej szkoły, przeprowadza do wielkiego miasta i w końcu wyrwie się z rynsztoku... ale nic nie jest tak, jak sobie wyobrażała.

Książka ta dzieli się niejako na dwie części- szkolenie Rin oraz wojnę i często spotykałam się z opiniami, że część szkolna bardziej się czytelnikom podobała. Ja jednak wolałam część wojenna, bo opisach ze szkoły wojskowej momentami był chaos, wydarzenia następowały szybko i przeskoki czasowe powodowały, że trochę się gubiłam. Natomiast druga część- wojenna była bardziej płynna i spójna fabularnie, ale za to dużo, dużo bardziej brutalna.
Spotkałam się z zarzutami, że główna bohaterka- Rin jest bezwzględna i okrutna, jednak moim zdaniem to jest konsekwentnie poprowadzona postać, która wychowywała się przecież w niebezpiecznej dzielnicy gdzie panowało prawo pięści. Widać ten kontrast w scenach, w których pojawia się jej szkolny przyjaciel- Kitaj- chłopak z dobrego, bogatego domu, którego decyzje są szlachetniejsze.

Świat stworzony w tej serii oparty jest na historii Chin, ale dla kogoś kto z kulturą azjatycką nie ma za dużo do czynienia nie tworzy to bariery. Czasami zapominałam,że to Azja i dopiero wspominana mimochodem pagoda lub strój bohaterów przypominały mi, że nie jest to europejska sceneria, która bardziej kojarzę z książkami fantastycznymi.
Dla znawców historii i kultury Azjatyckiej wyszukiwanie powiązań do prawdziwych wydarzeń czy mitologii będzie gratką.

Podsumowując "Wojna makowa" bardzo mi się podobała. Miała odpowiednie wyważenie pomiędzy fantastyka, polityka, a wątkami społecznymi. Na kilka minusów jak przeskoki czasowe jestem w stanie przymknąć oko, biorąc pod uwagę, że jest to debiut literacki pani F.Kuang.
Na pewno już niedługo sięgnę po następne dwie części tej trylogii!