Chciałam to zrobić na spokojnie, ale czas mnie goni, więc napiszę recenzję już dziś. Nie powiem, że będzie to dla mnie łatwe, ale spróbuję.
Zacznijmy może od autorki. Abigail Gibbs pierwsze słowa, pierwsze rozdziały „MROCZNEJ BOHATERKI” publikowała na swoim blogu, pod pseudonimem ,,Cansel2„. Po trzech latach blogowania, zdecydowała się spróbować wydać swoją książkę. Co ją do tego skłoniło? Może miliony odsłon, miliony fanów, może chęć sprawdzenia, przetestowania swoich możliwości, bo bądź co bądź, jest to wielkie wyzwanie. Stało się, książka została wydana. Świat zagorzałych czytelników przyjął dzieło literackie mojej kochanej autorki (a mam nadzieję, że wkrótce i waszej) z otwartymi ramionami.
Jak to się stało, że osoba, która uważa się za stuprocentową wegetariankę, pisze książki o drapieżnikach? Wiem, brzmi dość dziwnie. I intrygująco. A intrygujące rzeczy przyciągają naszą uwagę.
Główną bohaterkę, Violet, z Abigail, która powołała ją dożycia łączy z pewnością wegetarianizm. I może to dobrze, bo czytając zarówno informacje o autorce, jak i kolejne rozdziały, upewniałam się, że Abigail dobrze postąpiła. Przez ten błahy/niebłahy fakt ,,zauważyłam”, że autorka powieści odzwierciedliła, w pewnym stopniu, w głównej bohaterce cząstkę samej siebie. To była jedna z tych rzeczy, dzięki którym przekonałam się do tej książki.
Gdyby nie Wydawnictwo Muza, nigdy nie sięgnęłabym po tą książkę (a miałabym czego żałować!). Tak, wiem, może nie wszyscy przepadają za wampirami ze Zmierzchu (szczerze mówiąc ja również nie jestem ich najwierniejszą fanką). Tak, wiem, że nie każda dziewczyna, żyjąca na tej planecie kocha Damona albo Stefana z pamiętników wampirów (jak dla mnie te książki to totalny niewypał, po 4 części definitywnie stwierdziłam, że więcej ich nie tknę (2, 3 i 4 część przeczytałam tylko dlatego, że kupiłam 4 książki za jednym razem), co do serialu to polubiłam jedynie Claroline, nic więcej). No, to znacie już mniej więcej moje opinie na książki zawierające w fabule wampiry. Tsaa…!
Ale „MROCZNA BOHATERKA” ? Ta powieść udowodniła mi, że istnieją dobre książki o wampirach, naprawdę bardzo dobre książki. No, może z liczbą mnogą się wstrzymam, bo kolejną część z cyklu dorwę dopiero w 2014 roku. Wracając do tematu… dobra, okej, przyznaje się, po tej książce mam taki mętlik w głowie, że sama się gubię. Przybliżę Wam troszkę fabułę, żebyście ogarniali o co chodzi.
Więc tak. Violet Lee podczas imprezy rozdzieliła się ze swoją przyjaciółką. Dziewczyny umówiły się, że zobaczą się na Trafalgar Square. Późną nocą (no, no, no, niegrzeczna dziewczynka…) Violet czekał na Ruby, zamarzając powoli na śmierć. Jeśli coś miało sprawić, że podniesie się jej ciśnienie, to była to niewątpliwie nocna londyńska rzeź bodajże trzydziestu osób. Ha, ha. A to nie koniec atrakcji. Ponieważ Vi była świadkiem całego zajścia została porwana przez bandę pijawek z JKM Kasparem Varnem na czele (tak, pozwalam Wam, na zwijanie się ze śmiechu sama śmiałam się z tego imienia przez dobre pierwsze kilkadziesiąt stron, nie wiem czy to dlatego, że to imię tak głupio brzmi, zwłaszcza jak się je wymawia na głos, czy dlatego, że nasz wampir skojarzył mi się z duszkiem Kacpeeerkiem xD). Z początkowych rozdziałów opisujących pobyt Violet w zamku, siedzibie, norze (nazywajcie to jak chcecie) Varnów, można się dowiedzieć tyle, że Kaspar jest dobry w łóżku. Nie, stop! Przestańcie obwiniać biedną Violet! Ona tylko miała pokój obok tego brutala, a że słyszała co wieczór jego panienki, to już… newermajnd. Z początku Kaspar niezbyt mile odnosi się do Violet, co innego Fabian. Kiedy tak o nich czytałam, myślałam, że przez cały ten cykl książek będzie się tu nam toczył, m.in. oczywiście, trójkącik miłosny. Zaskoczeniem był dla mnie zarówno fakt, jak Fabian zareagował na odrzucenie Vi, jak i to co później robił, sposób w jaki się zachowywał.
Wiem, że ta recenzja jakaś roztrzepana, ale właśnie tak się czuję po tej książce. W życiu bym nie pomyślała, że książka o wampirach może mnie tak zaciekawić. „MROCZNĄ BOHATERKĘ” pochłonęłam niemal od razu. Plusy? Ciekawa akcja, tajemnice, barwni bohaterowie, napięcie panujące od początku do samego końca. Minusy? Przykro mi, chciałabym jakieś wymienić, ale po prostu nie mogę, nie jestem w stanie! Ubolewam jedynie nad brakiem innej pozytywnej damskiej postaci. Mam na myśli te żyjące oczywiście. Choć może Jesienna Róża taką jest, zobaczymy w drugiej części. Wiem, że niektórych za nic w świecie nie dam rady przekonać do książki o wampirach, bo tą decyzję musicie podjąć sami. Ale błagam Was, powiedzcie TAK „MROCZNEJ BOHATERCE” , a zapewniam Was, że nie pożałujecie. Sama nie wiem, co sprawiło, że ta książka tak mnie pochłonęła. To nienormalne, żeby książka o takiej tematyce tak mnie wciągnęła. To tak bardzo niedorzeczne! Tsaa, jeziorne…
Powiem to raz i nie zamierzam tego powtarzać (no chyba że kilka razy przeczytasz to zdanie, ale na to nic nie poradzę xd): Idźże do pierwszej, lepszej księgarni i bierz tą książkę, albowiem powiadam Ci tak!
6/6
Za książkę kieruję wielkie podziękowania do Wydawnictwa Muza
→ by C.C.Clouds
http://mybooksmylife.blog.pl/2013/12/mroczna-bohaterka-kolacja-z-wampirem/