Zbiór felietonów niedawno zmarłego wybitnego pisarza odnoszących się głównie do Tygodnika Powszechnego, gdzie pracował przez długie lata. Niektóre są znakomite, na przykład w felietonie o wizycie ludzi z BruLionu w redakcji TP, uderza Pilch w styl sienkiewiczowski z Trylogii, bardzo to śmieszne jest. Pisze poza tym o kolegach z redakcji czułością, z nutką duchowości, jakby coś tam było większego pod powierzchnią rzeczy. Szkoda, że teksty o współpracownikach to głównie nekrologi, trochę się wtedy Pilch zżyma: „co zrobić ma ktoś, kto całe życie w wąskim obraca się kręgu, poczucie głębokiej starości ma relatywnie nikłe i nagle zauważa, że nekrologi przychodzi mu pisać tydzień po tygodniu?” Nieunikniony wtedy nastrój smutku. Ale też bywa wesoły czy złośliwy, takim go lubię.
Oprócz wspomnień z TP znajdzie się w książce parę innych tematów, w dziale o literatach mamy np. felieton o Kornelu Filipowiczu, kompletnie zapomnianym pisarzu, a niesłusznie. Bardzo piękne są felietony o Miłoszu, pisze Pilch, że nasz noblista „Na dobrą sprawę trzema rzeczami zajmował się on w swoim pisaniu: głosił ekstatyczną pochwałę życia, odganiał demony i rozmyślał o śmierci. Bo też prawdziwy pisarz – i taka jest jego nauka – tylko tymi trzema tematami winien się zajmować.” Trudno się nie zgodzić...
Jedna rzecz w pilchowych felietonach mocno mnie zdziwiła, oto pisze trochę o JPII, ale na klęczkach, pierwszy cytat: „JP II był mistykiem i w jego duchowości są sekrety, których żaden badacz nie dociecze, żaden najbardziej nawet wylewny list do przyjaciela nie objawi.” I jeszcze jeden: „Układanie opowiadań, powieści, sztuk o Papieżu, w jakimkolwiek znaczeniu biograficznym, jest niemożliwe. Nie żebym znał się na poetyce pisania o Papieżu albo, co śmieszniejsze, układał taką poetykę. Nie trzeba znać się na literaturze, wystarczy mieć czynne podstawowe zmysły, by wiedzieć, jaki tu jest ogrom nie do objęcia i co tu jest tabu.”
No cóż, ponoć kiedyś malarzowi Styce pokazał się Bóg i rzekł 'Styka, ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze.' No właśnie, wyraźnie podchodzi Pilch do JPII na kolanach, to nie jest dobra pozycja dla twórcy... Na jego usprawiedliwienie można dodać, że pisał to kilkanaście lat temu, ciekawym, jakie miałby zdanie obecnie...
W sumie miły to zbiór, ale zostawia pewien niedosyt, trochę za mało tam pilchowego humoru i szyderstwa. Czekam na więcej ebooków z felietonami mistrza, bo Pilch felietonista czy diarysta to dla mnie Pilch zdecydowanie najlepszy.