Być może z tego powodu, że za granicą byłam wszystkiego ze cztery razy (najdalej w Budapeszcie) bardzo lubię czytać opowieści tych, którzy znają tego świata trochę więcej. Do tej pory największy mój zachwyt budziły podróżnicze książki Wojciech Cejrowskiego ale od kilku dni wyrósł mu dosyć poważny konkurent w osobie Marka Tomalika. Stało się to za sprawą książki „Australia. Gdzie kwiaty rodzą się z ognia”, którą miałam możliwość przeczytać dzięki wędrującej „Włóczykijce”.
Na początek słów kilka na temat wizualnej strony tej opowieści sygnowanej przez wydawnictwo „Otwarte”. Już sama okładka zachwyca a w środku jest jeszcze lepiej. Książka wydana jest na kredowym papierze, w środku jest mnóstwo zdjęć, niekiedy stanowiących bezpośrednie tło do tekstu – a są tak piękne, że nawet czytanie czarnego druku na kolorowym tle mi nie przeszkadzało, pomimo, że zasadniczo bardzo tego nie lubię. Żeby dokończyć temat zdjęć – jest to dokumentacja kilku podróży, które autor odbył na najmniejszy z kontynentów – próżno tu szukać fotografii najbardziej znanych australijskich obiektów jak choćby opera w Sydney czy aborygeńska święta skała Uluru, bardziej znana pod swoją angielską nazwą Ayers Rock. Znajdziemy zamiast tego krajobrazy buszu, piękne plaże, niepowtarzalne okazy australijskiej flory i fauny oraz portrety Australijczyków – i tych o europejskich korzeniach jak i odwiecznych mieszkańców tamtych ziem – Aborygenów.
Jeśli chodzi o warstwę tekstową to książkę pochłania się niemal jednym tchem – w moim domu gościła akurat w okresie przedświąteczno-świątecznym i muszę się przyznać, że na konto tej lektury okna umyte zostały dopiero po świętach…
Autor potrafi fascynująco opowiadać, ma ogromne poczucie humoru, dystans do samego siebie i wyraźnie widać, że kocha to co robi. Ma wokół siebie innych zapaleńców, z którymi świetnie się rozumie i może spełniać swoje pasje. Jego książka może być również doskonałym podręcznikiem dla innych wielbicieli prawdziwej męskiej przygody – można tu znaleźć mnóstwo praktycznych porad na temat jak sobie radzić na australijskich bezdrożach, na co zwracać uwagę a czego bezwzględnie unikać. Marek Tomalik nie kreuje się tutaj na jakiegoś supermena czy arcymistrza survivalu – wręcz przeciwnie udowadnia, że jeżeli dobrze i co najważniejsze rozsądnie przygotujemy się do wyprawy to mamy ogromne szanse przeżyć w Australii przygodę życia i szczęśliwie wrócić do domu.
Książkę polecam wszystkim lubiącym literaturę podróżniczą ale również tym, którzy do tej pory nie mieli okazji po tego typu opowieści sięgnąć – ten obraz Australii w pigułce z pewnością Was zachwyci.