W piątek miałam okazję zaszaleć z zakupami. Na mojej półce znalazły się trzy nowe książki, w tym "Czerwień rubinu" Kerstin Gier. Podobno jako jedyna autorka niemiecka utrzymuje na listach bestsellerów swoje wszystkie książki. Przyznam, że dla mnie zaskoczeniem był fakt, że pani Kerstin jest Niemką. Nie znam się tak bardzo na zagranicznych nazwiskach, ale spodziewałam się amerykanki czy angielki. Mniejsza z tym. Narodowość nie ma znaczenia, bo książka wprost mnie oczarowała.
"Usiadł więc obok na wilgotnej od rosy trawie, zapatrzył się w gładką niczym lustro powierzchnię wody i czekał. Czekał na to, by ból, który prawdopodobnie już nigdy do końca jej nie opuści, nieco zelżał."*
Gwendolyn ma 16 lat i jest normalną nastolatką. Może jednak nie do końca, bo widzi duchy a w jej rodzinie istnieje gen podróży w czasie. Na szczęście nie musi się martwić, że ją to spotka, bo wszystko wskazuje na to, że gen podróży w czasie odziedziczyła jej kuzynka - Charlotta. Tymczasem dziewczynę jednak dopadają mdłości i niespodziewanie sama przenosi się kilkadziesiąt lat wstecz. Jest zaskoczona i zaniepokojona. Przecież nie ją miało to spotkać. Jak się okazuje, mama Gwendolyn pokombinowała trochę by nie wyszło na jaw, że dziewczyna urodziła się w tym dniu, w którym miała urodzić się kolejna osoba z genem. Nastolatka jest kompletnie nieprzygotowana na to co ją czeka. Praktycznie o niczym nie ma pojęcia, a mimo to wysyłają ją w przeszłość by hrabia de Saint Germain poznał rubin. Dwunastego podróżnika w czasie. Na dodatek jest jeszcze Gideon. Kolejny arogant z którym musi się użerać Gwendolyn. Jak to wszystko się zakończy?
"Nie ufaj nikomu. Nawet swoim przeczuciom."**
Historia napisana przez panią Gier od razu mi się spodobała. Akcja książki rozkręcała się bardzo powoli a zakończyła się tak szybko, że czułam niedosyt po jej przeczytaniu. Podoba mi się wykonanie epilogu, z którego można się kilka rzeczy samemu domyślić. Jak dla mnie książka jest zdecydowanie za krótka, a trochę za dużo się w niej dzieje. Nie mam nic do zarzucenia stylowi pisania autorki. Długie opisy nie męczą a dialogi są świetnie prowadzone. Szczególnie podoba mi się duża dawka śmiechu. Praktycznie przy każdym rozdziale śmiałam się jak głupia do książki. Wątek Gwendolyn-Gideon jak dla mnie za szybko się rozwinął. Dziewczyna nie znosi go, bo jest aroganckim typem a w następnej chwili już wpadła po uszy. Jak na razie nie mam żadnej ulubionej postaci, nikt mnie do siebie nie przekonał, ale i nikt mnie do siebie nie zraził. Podoba mi się to lekkie roztargnienie głównej bohaterki i to w jaki sposób się do wszystkich odnosi. O wiele bardziej przypomina zwykłą nastolatkę niż inne bohaterki w książkach fantasy. Co do okładki, to jestem nią wprost zachwycona.
"Czas płynie strumieniem, rubin to początek, lecz i zakończenie."***
Podsumowując, "Czerwień rubinu" zasługuje na uwagę miłośników fantasy. A ja z chęcią przeczytam kolejne dwie części, gdy tylko uda mi się je zakupić.
*cytat z książki, strona: 7.
**cytat z książki, strona: 192.
***cytat z książki, strona: 105.