"Pollyanna dorasta" to bez wątpienia jedna z najbardziej pozytywnych książek jakie przeczytałam. Jest idealna jako odpoczynek intelektualny: niewymagająca, przyjemna, nic tylko siąść i zupełnie bez wysiłku czytać. Jej wieczny optymizm (zarówno książki, jak i Pollyanny), chociaż może być irytujący w swej naiwności i infantylności, jest niebywale pocieszający i budujący. Można z dobrodusznym uśmiechem słuchać teorii i marzeń bohaterki i pomimo świadomości, że są one niemożliwe do spełnienia w realnym świecie, to jednak miło jest przez chwilę zatopić się w tej literackiej rzeczywistości, gdzie wszystko może się ułożyć po myśli bohaterki.
Książka jest podzielonana dwie części. Nazwałabym je "Dzieciństwo" i "Młodość".
Pierwszą można porównać dohistorii "Ani z Zielonego Wzgórza". Bohaterką jest mała dziewczynka, pełna ufności i wiary w dobry świat. Nawet charakterystyczny dla Ani słowotok jest również cechą Pollyanny. Ta 'paplanina' jest miejscami rozczulająca, nie sposób się nie uśmiechać nad tą dziecięcą filozofią życia. Czasami bywa to jednak trochę męczące. Jej wieczne pozytywne nastawienie jest szokujące i dla jej otoczenia i dla czytelnika, np. cieszy się ona złą pogodą, bo słońce po wielu dniach deszczu jest jeszcze piękniejsze. Udana jest cała plejada bohaterów drugoplanowych. Mimo początkowej zgryźliwości moją sympatię zyskała pani Carew - najpierw zgorzkniała, pesymistyczna i samotna (niemal) staruszka, która dzięki Pollyannie zmieniła podejście do życia i stała się na powrót wesołą i piękną 'młódką'. Dobrze przedstawiona jest też sytuacja Jimmy'ego Beana/Pendeltona. Jest wspaniałym małym urwisem, trochę butnym i cynicznym, jednak przywiązanym do bliskich mu osób. Podobnie odebrałam postać Jerry'ego - mimo, że jest żartownisiem i jego język (przezabawny) pozostawia wiele do życzenia (zwłaszcza według standardów pani Carew), ciężko pracował, żeby utrzymać ukochaną rodzinę.
Mniej podobał mi się Jamie. To Pollyanna jest tą 'oderwaną od rzeczywistości' postacią, dołożenie do niej chłopca, który nadaje imiona i rozmawia ze zwierzętami to już trochę przesada. Zupełnie nierealne wydaje mi się spotkanie dwóch tak wyjątkowych jednostek. Muszę jednak przyznać, że sam w sobie jest bardzo interesującym bohaterem, nadrabia fizyczną ułomność wspinając się na intelektualne wyżyny.
Druga część zdecydowanie różni się od pierwszej. Nie chodzi tylko o wiek bohaterów (minęło 9 lat), ale o sam styl pisania i gatunek powieści. O ile "Dzieciństwo" to dla mnie historia o pozytywnym nastawieniu do życia poprowadzona przez dziecko, taka na wpół moralizatorska, na wpół lekka lektura. "Młodość" natomiast to już zwykła powieść obyczajowa o kilku historiach miłości. Mógłby to być kolejny samodzielny tom przygód Pollyanny. Chociaż w mojej opini wypada znacznie słabiej niż jej dzieciństwo. Cała historia jest przedstawiona jakoś skrótowo, odniosłam wrażenie jakby autorce zabrakło czasu na zakończenie książki i pisała to na szybko. Szczególnie zawiódł mnie brak sceny spotkania pani Carew i Jimmy'ego Beana po odkryciu, że to on jest jej dawno zaginionym siostrzeńcem. Całą książkę czeka się na rozwiązanie tej zagadki, a tymczasem jest o niej tylko wzmianka, jakby była to zwyczajna informacja i można po niej spokojnie przejść dalej do innej rozmowy między bohaterami. Zakończenie jest oczywiście szczęśliwe, nawet chyba najbardziej antypatyczna postać - ciocia Polly dostaje to czego chciała (potwierdzony rodowód narzeczonego Pollyanny).
Należy tu zaznaczyć, że "Pollyanna" to, według mnie, książka dla dzieci. Czytają ją z tą świadomością można przymknąć oko na idealizację świata, uproszczenie języka i całej historii.
Niemniej jednak uważam, że jest to lektura godna polecenia, przyjemna i lekka, oczywiście jeśli traktuje się ją z należytym dystansem.