"Serce na Kaszubach" to na pozór typowa powieść obyczajowa z silnie zarysowanymi wątkami romansowymi - jest ONA i jest ON, oboje z różnych światów, spotykają się niespodziewanie, zakochują, a to dopiero początek... Elementem odróżniającym tę książkę jest wszechobecna w niej wiara. On, czyli Brunon, jest bowiem wierzący i praktykujący, co ma wpływ na jego życie i decyzje. Z kolei Ona, to Kamila, która jest agnostyczką i "nowoczesną" dziewczyną. Wydawać by się mogło, że nic ich nie łączy, ale okazuje się, że jest inaczej...
W tej książce królują miłość, nadzieja i wiara. Jeśli chodzi o tę ostatnią, to sięgając po tę historię oczekiwałam, że różnice w kwestiach światopoglądowych bohaterów zostaną ciekawiej przedstawione i przede wszystkim, zostanie pokazana droga, w jaki sposób udało im się je pogodzić. Tymczasem, mam wrażenie, że tę tematykę autorka potraktowała dość płytko, przechodząc do porządku dziennego nad tym co różni bohaterów, tworząc sztuczne, nieco naciągane kompromisy.
Ponadto, sporo w tej książce naiwności, trochę ckliwości, dużo stereotypów, zwłaszcza w kontekście relacji osób wierzących i niewierzących, czy życia na wsi i w mieście. Znajdziemy tu też nieco emocji, trudnych wyborów, dylematów, jakie stają przed bohaterami, mam jednak wrażenie, że zostały one potraktowane nieco po macoszemu - zabrakło mi rozwinięcia pewnych sytuacji, wytłumaczenia co stoi za takimi, a nie innymi decyzjami. Nie chcę spojlerować, podam więc luźniejszy przykład: Brunonowi i Kamili postawione są pytania, które mają teoretycznie pokazać zgodność ich związku, każde z nich odpowiada zupełnie przeciwnie i po krótkiej kłótni, zostawiamy ten temat i idziemy dalej z historią - a to mógłby być ciekawy punkt wyjścia, żeby pokazać jak można się docierać w związku, jak budować porozumienie, mimo tak wielu różnic.
Nie mogę jednak powiedzieć, że zupełnie nie podobała mi się ta historia. Doceniam na przykład pomysł autorki na związek osób z różnych światów, zabrakło mi tylko tylko dopracowania w tej kwestii. Podobało mi się za to wplecenie w całą opowieść odrobiny historii i kaszubskiego folkloru, a także wtręty językowe, które zostały bardzo ładnie wpasowane w dialogi. Stanowiło to ciekawe urozmaicenie całej opowieści i pewną nowość dla mnie, bo chyba nie czytałam do tej pory powieści rozgrywającej się na Kaszubach, mającej w sobie tak wiele obyczajowości tej części Polski.
Jeśli chodzi o styl, to jest bardzo poprawny. Książka napisana jest prostym, bezpretensjonalnym, barwnym językiem. Jest przy tym dość płynna, całkiem dynamiczna, chociaż momentami przeskoki w czasie bywały nieco drażniące. Czytało mi się ją dość szybko, nawet chwilami mnie wciągała. Nie wzbudziła może we mnie wielu emocji, nie pobudziła do większych refleksji, ale jednak w jakiś sposób pozostała w mojej pamięci.
"Serce na Kaszubach" to może niekoniecznie wyróżniająca się książka, a raczej taki solidny powieściowy średniaczek, z silnie zarysowanymi wątkami związanymi z wiarą i ciekawym tłem. Zainteresuje osoby wierzące, dla których może być nawet dość poruszającą opowieścią o tym jak silne są wiara, nadzieja i miłość, kiedy występują razem i jak mogą budować, zmieniać ludzkie życie. Nawet jeśli jest to przewidywalna historia, to można z nią spędzić kilka dobrych chwil.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.