Wzięłam poprawkę na to, że jest to debiut autorki. Wiadomo również, że po tego typu literaturę nie sięga się w poszukiwaniu doznań lingwistycznych i artystycznych, mimo to książka „Prosty układ” nie jest pozycją, którą mogłabym polecić. No, chyba, że ktoś jest fanem gatunku.
Rzadko sięgam po tego typu literaturę, lubuję się raczej w reportażach i książkach non-fiction, dlatego pierwsze strony z dość topornymi opisami i miałkimi dialogami były dla mnie ciężkie do przebrnięcia. Potem jednak nawet się wkręciłam, książkę czyta się szybko i łatwo, poza momentami, które sprawiają, że na twarzy pojawia się wyraz zniesmaczenia.
Fabuła jest tak przewidywalna, że nie tylko wiemy, jak skończy się książka (bo też mocno przypomina Greya) ale też wiadomo już, co będzie w drugiej części, ale chyba to dość normalne w przypadku tego typu romansideł.
Fabuła książki opiera się na tym samym, sprawdzonym schemacie co 50 Twarzy Greya ale też inne liczne książki czy filmy: zły chłopiec i grzeczna dziewczynka. Przy czym podobieństw do Greya jest naprawdę dużo, nie starczyłoby czasu, by wymieniać wszystkie, zatem przejdę do opisu tej konkretnej historii. Główna bohaterka, Łucja, to przeciętna, wkraczająca w dorosłe życie dziewczyna. Właśnie kończy studia w Warszawie i jest wciąż zależna finansowo od rodziców, przyjeżdza do nich w odwiedziny pod koniec sesji, by odpocząć od nauki i zgiełku wielkiego miasta. W rodzinnej miejscowości, w obskurnym barze spotyka Jego. On, Dymitr, to niesamowicie przystojny i bogaty biznesmen. Kobiety lgną do niego jak muchy do miodu, jest wysoki, seksowny, pięknie pachnie, jest świetny w łóżku ale nie szanuje kobiet, nie potrafi się zaangażować i stworzyć normalnego związku. Dwoje ludzi z zupełnie innych światów , Łucja i Dymitr, spotykają się przez zbieg okoliczności a to spotkanie zmienia ich życie.
Mogłoby być fajnie, ale nie jest. Trudno polubić i zrozumieć motywy bohaterów. Dialogi między nimi są sztuczne a momentami przedziwne.
„Dymitr, cholera jasna! Uspokój się! Jeszcze ktoś wejdzie do windy.
Spojrzał bardzo głęboko w moje oczy, poczułam się naga.
Szczerze? Mało mnie to interesuje. – Uśmiechnął się. – Zapakuję cię.
- Co zapakujecie? – Kompletnie go nie rozumiałam.
- Mam ochotę cię zapakować. – Uśmiechnął się chytrze i podniósł brew ku górze.’”
Cóż, ja też kompletnie nie rozumiem, zarówno Dymitra, jak i tego, co Łucja w nim widzi, oprócz tego, „jak duży jest jego sprzęt”.
Dymitr ma wyraźne zaburzenia psychologiczne, jest obsesyjny, zaborczy, chorobliwie zazdrosny i ma cechy psychopaty, nie dowiadujemy się jednak niczego, co tłumaczyłoby i usprawiediwiało te zachowania i pozwoliło choć trochę go polubić.
Główna bohaterka z kolei jest infantylna, jej przemyślenia są godne 14-latki, dobrze, że zaznaczony był wiek, inaczej ciężko byłoby się domyślić, że mamy do czynienia z dorosłą osobą.
Jeśli chodzi o motywy jej postępowania, wychodzi na to, że kieruje się tylko i wyłącznie swoją natychmiast wilgotną na sam widok Dymitra „muszelką” oraz węchem, bo autorka przy każdej możliwej okazji wspomina o niesamowitym zapachu drogich perfum, którymi oblewał się (bo chyba nie kropił) Dymitr. Aż chciałabym się dowiedzieć, cóż to za magiczne perfumy, kupiłabym mojemu mężczyźnie 😊
Scena, w której Łucja tuż po przeżytej próbie gwałtu idzie do łóżka z Dymitrem, który ją od niego uratował, była dla mnie nie do przyjęcia. Jeszcze może jakoś mogłabym zrozumieć, gdyby w związku z potrzebą bezpieczeństwa, burzą emocji i buzującą adrenaliną padła zupełnie obcemu mężczyźnie w ramiona by się z nim kochać.
Ale tu mamy faceta, który mówi jej „Rozchyl nogi”, rozkazuje „Wsuń palec. Głębiej (...) do dziurki, Łucjo” i traktuje zupełnie przedmiotowo, a Łucja jest oczywiście zachwycona. W ogóle nagromadzenie słów dziurka, muszelka i kobiecość, to coś, co zdecydowanie wyróżnia tę książkę. Jak na erotyk, sceny seksu wypadają słabo, Grey to przy tym majstersztyk. Już na samym po
Bohaterka często mówi Dymitrowi, żeby ją zostawił, że nie chce go widzieć, ale koniec końców i tak za każdym razem kończy się na tym, że pozwala mu się przelecieć (bo chyba inaczej nie można tego nazwać), oczywiście za każdym razem bez zabezpieczenia, mimo, że Łucja wie o licznych przygodach seksualnych mężczyzny. Kobieta też ma swoje potrzeby, wiadomo, może też lubić ostry seks i to jest ok, ale nie wtedy kiedy pozwala na brak szacunku wobec siebie i pakuje się w toksyczny układ.
Bardzo nie podoba mi się tego typu narracja, rodem z pornosa, prezentująca kobietę, jako rozchwianą emocjonalnie, niezdecydowaną istotę, która mówi „nie”, ale tak naprawdę to tego chce i w sumie bardzo jej się to podoba. Niektóre sceny to opis molestowania, np przy pierwszym spotkaniu Dymitr popycha i przygniata protestującą Łucję do ściany, tak, że czuje na sobie jego erekcję. I co? Panna trafiona penisem zamiast strzałą Amora, z miejsca się zakochuje, nie przeszkadza jej potem to, że typ ją śledzi, zdradza, nachodzi, narusza jej przestrzeń osobistą, dorabia sobie klucze do jej mieszkania bez jej wiedzy itd. Przykro czyta się taki tekst mając na uwadze, że jego autorka jest wykształconą osobą, w dodatku na co dzień pracującą w Ośrodku Pomocy Społecznej, a więc zapewne na co dzień spotykająca ofiary przemocy fizycznej i psychicznej, a prezentuje nam potwierdzenie tego, że „łobuz kocha najbardziej” (bo podejrzewam, że ostatecznie Łucja wybierze Dymitra, w kolejnych częściach odmieni jego spaczoną psychikę niczym Anastazja zrobiła to z Greyem i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie?)
Jestem na nie.
Książkę odebrałam za punkty z portalu czytampierwszy.pl