Chciałabym z wami podzielić się dzisiaj książką, po którą niezbyt chętnie sięgnęłam. Nie jestem fanką kryminałów. Od dziecka nie kręciła mnie żadna logika, "Przygody Sherlocka Holmesa" odrzuciły mnie nawet po dwóch pierwszych rozdziałach. Jednak musiałam się podjąć pewnego wyznania i sięgnęłam po tą książkę. Jakie było moje zdziwienie, gdy wciągnęłam się głęboko w wir zbrodni. Książkę nie dało się przeczytać jednym tchem. Co kilkadziesiąt stron, musiałam odkładać ją na półkę, by sama odkryć kto jest mordercą. Jednak nie udało mi się to, bo treść i pomysł autora był zaskakujący i być może do przewidzenia.
"Nasze wybory mają czasami konsekwencje, które trudno przewidzieć." *
Detektyw Dave Gurney, gliniarz na emeryturze dostaje dziwny e-maile od swojego kolegi ze studiów. Umówiony z nim na spotkanie Mark Mellery przyjeżdża do swojego kolegi. Niczego nie spodziewający się Gurney zostaje wmieszany w zbrodnię. Zostaje poproszony o rozwiązanie zagadki. Jednak zagadka nie jest zbyt łatwa, gdyż mamy do czynią z inteligentnym psychopatą. Na początku Mellery dostał dwa listy, napisane starannie czerwonym atramentem. W jednym było napisane, by mężczyzna pomyślał liczę. Przypadek chciało, że właśnie była to liczba 658. Przerażony Mellery podejrzewa swojego prześladowcę o czytanie w myślach. Następne listy są pisane wierszem. Każdy ma w sobie dziwną zagadkę. Mellery podejrzewa, że te listy mają coś wspólnego z jego "mroczną przeszłością". Gdzie był nałogowym alkoholikiem, a ten czas jest w jego głowie wymazany. Po jakimś czasie zostaje on zamordowany. Miejsce zbrodni i cała zbrodnia wydaje się idealnie dopracowana z każdym szczegółem. Lecz każdy idealnie dopracowany szczegół, pozwala bardziej wczuć się w rolę psychopaty. Za jakiś czas ginie kolejny mężczyzna w podobnych okolicznościach. Czy morderca miał jakiś powód dla swoich czynów? Czy Gurney rozwiąże zagadkę nim zginie więcej niewinnych ludzi?
Proponuję zapoznać się z lekturą, jeśli lubicie takie klimaty. "Wyliczanka" zaraz po premierze trafiła na listę bestsellerów i sprzedawała się wyśmienicie. Co takiego sprawia, że ludzie chętnie sięgają po kryminały? Ten mały dreszczyk grozy, czy może to, że w jakiś przez nas nie oczekiwany sposób detektyw zawsze rozwiąże zagadkę?
"Ból pozostaje właśnie dlatego, że odmawiamy szukania jego źródła. Nie potrafimy go zidentyfikować, bo odmawiamy poszukania jego korzeni." **
Książka z początku wydaje się trochę nudna, ale z biegiem tych kilkudziesięciu stron akcja nabiera tempa. Nie zwalnia. Każda zbrodnia, każdy dialog, każdy bohater wydaje się idealnie dopracowany. Każdy bohater ma inny charakter, każdy dokłada coś do sprawy. Najlepszym sposobem na rozwiązanie zagadki jest według Gurney'a myślenie jak morderca. Jednak wszystkie dopracowane morderstwa jakoś mu tego nie ułatwiają. Jednak autor wplątał trochę smutku w życie detektywa, a ten poprzez rozwiązywanie zagadek odkłada swój problem na bok. Żyje rozwiązywaniem tych zagadek, z czego jego żona nie jest chyba zbyt szczęśliwa. Typowy problem, który mógłby pojawić się w każdym kryminale. Jednak najbardziej chyba wciąga nas do tej książki ten psychopata. Bo jak trudno, jest zagrać, narysować, napisać idealnie przerażającego i inteligentnego mordercę? Mordercę, który wszystko robi bezbłędnie, który na początku wydaje się zwykłym człowiekiem zamieszanym w tą sprawę. Myślałam, że tym zbrodniarzem będzie ktoś z poza sprawy. Jednak tak jak w każdym chyba kryminale, przebiegły psychopata to ten, którego my najmniej podejrzewamy.
Książka jest napisana zwykłym językiem. Nic trudnego do wymawiania. Opisy i dialogi tam gdzie trzeba. Przemyślenia, monologi tam gdzie trzeba. Zaczyna się spokojnie, kończy się sentymentalnie. Koniec właśnie mi się nie spodobał. Na końcu dowiadujemy się kto jest mordercą, zaraz w następnym rozdziale on umiera, a w ostatnim Gurney nadrabia zaległości z rodziną. Jak dla mnie mogłoby się to lepiej skończyć. Jednak chyba wszyscy będziecie zadowoleni tym kryminałem.
* cytat ze strony 233.
** cytat ze strony 127.