Och, uwierzcie mi! Nie ma już takich książek!
Nie ma drugiej takiej wywołującej wszystkie istniejące w człowieku emocje!
Nie ma drugiej takiej, którą będziecie równocześnie kochać i nienawidzić za... za to, że ją kochacie! Nie ma, kochani! Nie ma. I nie będzie nigdy! Pogódźcie się z tym...
Przeminęło z wiatrem. Bo wszystko kiedyś przeminie. Przyjdzie na to czas i pora. Nic nie trwa wiecznie. Wszystko ma swój początek i koniec. Zwiędną kwiaty. Uschną liście. Rozpuszczą się płatki śniegu. W jednej chwili, nawet się nie spostrzeżesz kiedy. Coś może stracić swój dawny sens. I przeminąć. Bezpowrotnie. Jak za podmuchem wiatru... Nie wróci. Zostawi po sobie tylko tępy ból i pustkę. Nawet miłość...
Idioci! Głupcy. Nic nie widzicie. A może przez jedną, krótką chwilę warto się zatrzymać, i rozejrzeć... dookoła? Pomyślcie. Może w końcu, nareszcie, dostrzeżecie co się wokół was dzieje! Ale wy... eh... nic nie widzicie! I co? No tak. Obudzicie się na sam koniec. Jak już będzie za późno. Jak wszystko, co było naprawdę w życiu ważne, przeminie z wiatrem... A ty, Scarlett O`Hara, jak mogłaś bać aż tak ślepa? I odzyskać wzrok kiedy... kiedy...
Takiej bohaterki jaką jest Scarlett można za świecą szukać a i tak się jej nie znajdzie. Prosty wniosek. Jest rozpieszczona, porywcza, odważna, potrafi walczyć o swoje, nie dba o to co ludzie o niej powiedzą. Żyje swoim życiem i nie ogląda się za siebie. "Pomyślę o tym jutro" powtarza, i stara się czerpać jak najwięcej z danej chwili. Podobno Scarlett O`Hara jest głupia, tak przynajmniej słyszałam. No dobra, potrafi rozzłościć, zirytować czytelnika, aż będzie miał ochotę wedrzeć się do książki, uderzyć ją i wykrzyczeć jej prosto w twarz - "Zastanów się co robisz!" Wszystko, byleby nie to, że Scarlett jest głupia.
I Ashley. I Rett. Doprawdy, czasami trudno zrozumieć ich postępowanie. Ale i sens przyjdzie z wiatrem. W miarę zbliżania się do końca odkrywane są wszystkie czyste karty i zostają zapełnione literami, słowami, zdaniami wyjaśnienia. Znamy prawdę, staje się jasne, że...
" - Co się ze mną stanie, jeśli odejdziesz?
- Kochanie, nic mnie to nie obchodzi."
Nie będę urywać, że jestem pod wrażeniem tej książki. Od samego początku byłam przygotowana, że nie zakończę swojej przygody czytając "I żyli długo i szczęśliwie" lub czegoś równie płytkiego. Byłam przygotowana i być może dlatego zniosłam to lepiej. Co nie znaczy, że koniec mną nie wstrząsnął. Bo wstrząsnął. I to jeszcze jak! Byłam w szoku i kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.
Tak dużo wyniosłam z tej powieści, tak dużo odkryłam wartości, tak wiele, wiele więcej wiem, wynosiłam to wszystko pełnymi i ciężkimi wiadrami. Trudno je było nieść. Nie będę tu mówić rezultatów, bo odkryjecie je sami, jeśli oczywiście sięgnięcie po "Przeminęło z wiatrem". Każda strona ma przekaz, sumując wszystkie strony wyjdzie morał. Jak ja, staniecie się innymi ludźmi...
"Pomyślę o tym wszystkim jutro, w Tarze. Zniosę to wtedy lepiej. Jutro pomyślę, jak go odzyskać. Mimo wszystko, życie dzisiaj się nie kończy."
Och... Rett, jak mogłeś?
ARCYDZIEŁO