Zacznę od kilku słów wyjaśnienia: mój tekst dotyczyć będzie wydania anglojęzycznego, dlatego imiona bohaterów pojawiających się w książce będą się różnić od tych, które możecie znać z wydania polskiego, czyli z książki o tytule ,,O kurze, która opuściła podwórze''. Dlatego kura Ipsak dla mnie będzie miała na imię Sprout, a dziki kaczor Straggler.
Jednym z problemów z którymi borykają się baśnie jest funkcjonujące w obiegowej opinii przekonanie, że są one literaturą i opowieściami o charakterze typowo dziecięcym. Z takim podejściem wiążą się z kolei następujące dwa problemy: po pierwsze, zwykło się uważać, że jeśli coś jest baśniowe, to z pewnością będzie odpowiednie dla dzieci (co nie zawsze jest zgodne z prawdą) i po drugie: że w związku z tym baśnie nie są warte uwagi dorosłych, bo są po prostu niepoważne.
Tymczasem prawda wygląda zgoła inaczej - baśnie są pięknymi, metaforycznymi opowieściami skierowanymi zarówno do dorosłych, jak i do dzieci. W niektórych przypadkach są wręcz przeznaczone dla odbiorcy dorosłego, dojrzałego, który w pełni zrozumie ich przesłanie. Tak właśnie sprawa przedstawia się w przypadku książki ,,The Hen Who Dreamed She Could Fly''. Książkę można, oczywiście, dać dziecku do przeczytania, ale ze względu na tematykę sugerowałabym raczej zachęcać do lektury dzieci starsze (10+), bo w przeciwnym wypadku równie dobrze moglibyśmy kilkulatkowi czytać do snu ,,Wodnikowe Wzgórze'' i zastanawiać się, dlaczego dziecko książki nie zrozumiało, albo dlaczego przestało lubić miłe puchate króliczki.
Wracając jednak do głównego tematu... Bohaterką książki Sun-mi Hwang jest kura nioska, która całe swoje życie spędziła w klatce, znosząc jedno jajko za drugim i patrząc jak każde kolejne jajko znikało w koszyku kobiety, która przychodziła do nich każdego ranka. Życie kury nie rozpieszcza - zwierzę czuje się przygnębione, chore i marzy o tym, żeby wydostać się na podwórze, żeby usiąść w cieniu drzewka akacjowego i... wysiedzieć choć jedno jajko. Jedno jedyne jajko, z którego wykluje się maleńki kurczaczek, którego kura będzie mogła nazywać swoim dzieckiem, o którego będzie mogła dbać i którego będzie mogła kochać.
To jednak jest niemożliwe. Bo Sprout jest kurą nioską. A przeznaczeniem kur niosek jest spędzenie życia w klatce i znoszenie jaj. Tak było, jest i ma być. Koniec, kropka.
Sprout (Kiełek) to sekretne imię naszej kury - imię, które sama sobie nadała, bo kojarzyło jej się z czymś dobrym i fantastycznym. W końcu gdyby nie kiełki, nie byłoby roślin, nie byłoby kwiatów, nie byłoby życia. To imię pełne mocy, które sprawia, że Sprout czuje się silna i mocna. A to cechy, które w przyszłości jej się przydadzą.
Bo tego dnia, gdy zniosła swoje ostatnie jajko, jajko o miękkiej skorupce, które zostało bezwzględnie rzucone na ziemię, jako coś bezwartościowego, Sprout trafiła do Dołu Śmierci z którego uratował ją kwaczący przeraźliwie Straggler, dziki kaczor, który zadomowił się w obejściu i został przyjęty (warunkowo, co prawda) przez inne kaczki. To dzięki niemu Sprout ucieka przed polującą Łasicą. I to dzięki niemu odkryje co to znaczy być matką. Dzięki niemu dowiaduje się czym jest prawdziwa wolność i niezależność od ludzi, i podwórka.
,,The Hen Who Dreamed She Could Fly'' jest przepiękną, chwytającą za serce baśnią dla dorosłych. Jest historią o miłości, przyjaźni, poświęceniu i spełnianiu własnych marzeń. Jest cudowną opowieścią o macierzyństwie i o tym, czym ono jest - gwarantuję Wam, że nigdy nie czytaliście czegoś równie pięknego jak historia Sprout i jej maleństwa.
Jest też historią o rozstaniach, o przywiązaniu i o śmierci - o wielkim cyklu życia w którym wszyscy uczestniczymy i w którym ostatecznie powracamy do ziemi. To książka, która poruszy Was do głębi duszy i wyciśnie z Waszych oczu łzy wzruszenia. To absolutnie niesamowita lektura, która powinna spodobać się głównie starszym czytelnikom, bo ci młodsi będą widzieć w niej po prostu historię pewnej kury.