"Przynieście mi głowę wiedźmy" może zabrzmieć jak okrutny żart, wyrwane z kontekstu zdanie, owinięte obłokiem snu. "Przynieście mi głowę wiedźmy" może zabrzmieć równie dobrze jak obietnica zawikłanej historii i dobrej akcji. Którą wersje nie wybierzecie, obie się spełnią.
Rachel Morgan to agentka, pracująca w ISB - Inderlandzkiej Służbie Bezpieczeństwa. Jej zadania kończą się miernym skutkiem, w ostatnim czasie nie doprowadziła do końca żadnej sprawy, przez co jej poczucie wartości pomału zamiera. W głowie nadal ma obraz, jak żywy, śmierci swojego ojca, którego zabił demon. Nieprzyjemna atmosfera, splot wydarzeń potęgują tylko ukrytą chęć odejścia z pracy.
Gdy podejmuję decyzję, która wydawała się najzwyczajniejszą w życiu, nad Rachel zapada wyrok śmierci. Wszystko przez to, że razem z Morgan odchodzi jej partnerka Ivy, najlepsza agentka w biurze. Rozwścieczony Denon, szef ISB, wydaje list gończy za naszą czarownicą.
Od tego momentu powieść rozkręca się na dobre. Wyrok śmierci nadaje tutaj szybkości i napięcia akcji, przez co książkę połyka się w bardzo krótkim czasie. Może wydawać się, że prowadzenie jednego wątku przez całą książkę nie tylko się nie uda, lecz także znuży czytelnika. Nic bardziej mylnego. Oprócz wątku unikania śmierci autorka dodaje kilka pobocznych, co tylko dodaje pikanterii historii.
Na tej samej ziemi, obok siebie, ramię w ramię, żyją ludzie i Inderlanderowie, żyjący głównie w Zapadlisku, lecz przemieszczający się w tych samych miejscach co ludzie. U Inderlanderów nie ma podziału na nacje, wygląd czy budowę, każdy ma swoje prawa, brak jakiejkolwiek hierarchii. Na ich ujawnienie wpłynęła Zmiana, wywołana czystką pośród ludzi przez wirusa. Od tego momentu homo sapiens zdają sobie sprawę z istnienia łaków, wampirów, elfów, czarowników i czarownic, a także czarów, uroków i amuletów. Ich obawy nie zmieniają się od czasów Zmiany, jak również brak wiedzy na temat tej nacji. Autorce stworzenie takiego miejsca akcji, gdzie kilka cywilizacji żyje obok siebie, wyszło na dobre i nie znużyło czytelnika. Bohaterowie fantastycznie odgrywają tutaj kluczową rolę, lecz muszą nie tylko korzystać z magii, ale też sporo myśleć, planować, a przede wszystkim zaufać sobie.
W przeżyciu oraz w wykonaniu planu ratującego ją przed wyrokiem pomagają czarownicy wampirka - Ivy oraz pixy - Jenks. W tej dość niekomfortowej sytuacji Rachel musi im zaufać. Całe życie ojciec uczył ją, aby nie ufała nikomu. Nabycia zaufania nie pomaga fakt, że współlokatorka, Ivy, jest wampirzycą, co jeszcze bardziej przeraża główną bohaterkę. Czarownica musi nauczyć się pokładać wiarę w inne osoby, w to, co robią, a także zaufać na tyle, by pomagali jej w planie.
Styl i forma książki jest bardzo przystępna, ale nie banalna. Język nie spada do poziomu typu Zmierzch, nie sięga także wysublimowanych słówek. Pisarka tworzy historie opowiedzianą bardzo przyzwoicie i w zrozumiały sposób. Czasem brakuje mi jej wyjaśnień czy odniesień (choćby w dolnym indeksie) do historii jej świata. Czytelnik musi sam radzić sobie z ogarnięciem całej przedstawionej rzeczywistości i dojść do własnych wniosków.
Powieść Kim Harrsion polecam z czystym sercem każdemu kto lubi fantasty (tu: urban fantasty), ma ochotę na trochę napięcia i akcji oraz zgrabnie napisaną książkę.