Chociaż minęło sporo czasu, na psychiatrów wciąż patrzymy z powątpiewaniem. Zastanawiamy się, czy rzeczywiście pomagają?
Czy może jednak bardziej mieszają w głowach. A może są tylko źródłem recept?
Seria „Zrozum” od
Wydawnictwa Poznańskiego zachwyciła mnie na początku publikacją „Co nas (nie) zabije”. Podróż po plagach i epidemiach, największych w historii ludzkości była tak samo fascynująca, co przerażająca. Kolejna książka, która ukazała się w tej serii to „Czarna owca medycyny”, czyli historia psychiatrii, autorstwa Jeffrey’a A. Liebermana.
Historia medycyny to wzloty i upadki, ale jednak nieustanny rozwój. W przypadku psychiatrii jest trochę gorzej, trudniej. Nie można przecież prześwietlić ludzkiego umysłu, czy duszy i znaleźć źródło niektórych problemów. Warto zauważyć, że przez długi czas nawet depresja nie była uznawana za chorobę. W „Czarnej owcy medycyny” autor wprowadza nas w świat psychiatrii, pokazując trudne początki tej dziedziny. Brak możliwości badań empirycznych sprawił, że rozwijała się ona znacznie wolniej, aż wreszcie przyszedł ktoś, komu udało się wiele zmienić.
Osoby chore psychiczne przez długi czas przebywały po prostu w przytułkach. Ich warunki bytowe pozostawiały wiele do życzenia. Nie było też zbyt skutecznych metod ich leczenia. Od czasu do czasu pojawiali się szarlatani i ich cudowne maszyny…, jak np. krzesło spokoju czy akumulator orgonu. To przerażające, jak ludzie mogli w coś takiego wierzyć? Odpowiedź jest prosta – gdy nie ma nadziei na wyleczenie, chwytamy się jako ludzkość, różnych alternatywnych, magicznych sposobów. Nawet dzisiaj. W pewnym momencie pojawił się Freud i jego teoria psychoanalizy. I chociaż współczesna psychiatria i psychologia wiele mu zawdzięczają, to autor wskazuje również, że jednocześnie Freud wyprowadził psychiatrię na naukową pustynię. Freud był tak naprawdę neurologiem, ale nie zyskał uznania wśród naukowców. Bardzo bronił swojej tezy, założył nawet specjalną instytucję, by chronić swoje dziedzictwo i skupiać wyznawców swoich teorii. Marketing naprawdę miał niezły, nie dopuszczał żadnego głosu krytyki.
Początki psychiatrii są naprawdę bardzo fascynujące. Oprócz szaleńców i ich cudownych, uzdrawiających maszyn, funkcjonowali jeszcze alieniści. Ich rzeczywista praca mocno odbiega od tej serialowej. Funkcjonowali głównie w przytułkach, świat naukowy się do nich nie przyznawał, a ich status społeczny był tak naprawdę bardzo niski. Nadzieję przyniosły im teorie Freuda, chociaż niechętnie się do nich odnosili. Wkrótce psychiatria wyszła z marginesu i wkroczyła do miast. Zaczęły się pojawiać też poważniejsze publikacje naukowe.
To niesamowite, jak poszczególne dziedziny nauki się rozwijały. Seria „Zrozum” od Wydawnictwa Poznańskiego, przybliża czytelnikom labirynty historii, pokazuje różne przełomowe wydarzenia, a wszystko to w przystępny sposób. I chociaż „Czarna owca medycyny” to obszerne wydanie, czyta je się z wypiekami na twarzy. Jeśli interesuje Was, jak to się stało, że psychiatra jest takim niechcianym dzieckiem medycyny, to koniecznie sięgnijcie po tę pozycję.