Pierwszy raz mam do czynienia z publikacją, która powstała w wyniku współpracy dwóch wydawnictw, w tym wypadku Wydawnictwa Znak i Wydawnictwa Muza. Jednak nie tylko to jest dla mnie nowością. Tych pierwszych razów jest dużo więcej. Niestety nigdy nie miałam do czynienia z literaturą iberoamerykańską, a dwaj pisarze Gabriel Garcia Marquez i Mario Vargas Llosa są mi kompletnie nieznani, poza tym, że są laureatami Nagrody Nobla. Kiedy otrzymałam propozycję zrecenzowania książki „Dwie samotności. Dialog mistrzów”, pomyślałam, że to będzie dla mnie interesujący eksperyment, ale też być może dobry sposób, by zapoznać się z dwoma mistrzami literatury latynoamerykańskiej, a być może później z ich twórczością. Oczywiście taka kolejność budzi również moje wątpliwości, bo jednak znajomość dzieł obu bohaterów pozwoliłaby mi bardziej świadomie czerpać z ich rozmowy i wyciągnąć wszystkie smaczki. Musicie wziąć to też pod uwagę, jeśli chodzi o tę książkę i moje wrażenia, bo będę się wypowiadać jako totalny laik i pewnie w wielu kwestiach w mojej recenzji może brakować ważnego kontekstu.
„Dwie samotności. Dialog mistrzów” to zapis rozmowy, która odbyła się w 1967 roku w Limie, wzbogacona o wspomnienia świadków tego niezwykłego wydarzenia oraz wywiady z Gabrielem Garcią Marquezem i refleksje Maria Vargasa Llosy na temat twórczości jego rozmówcy. Dla mnie osobiście to sam dialog jest tutaj wisienką na torcie, natomiast reszta to tylko dopełnienie, mniej lub bardziej udane czy potrzebne. Przede wszystkim jednak zabrakło mi tutaj odniesienia do współczesności, myślę, że taki dodatek był tu naprawdę potrzebny i żałuję, że nikt o tym nie pomyślał. Wracając do rozmowy, autorzy poruszają wiele uniwersalnych kwestii, które myślę, że zainteresują każdego czytelnika. Zastanawiają się nad rolą pisarza w kontekście zarówno społecznym, jak i politycznym i źródłach jego inspiracji. Rozmawiają o boomie czytelniczym i modzie na literaturę iberoamerykańską, która panowała w tamtych czasach. Mario Vargas Llosa podejmując się roli prowadzącego w pewien sposób oddał pałeczkę swojemu rozmówcy, a Gabriel Garcia Marquez świetnie to wykorzystał i naprawdę „błyszczał”. Na pewno fani jego dzieła „Sto lat samotności” będą bardzo usatysfakcjonowani, bo poznają genezę powstania tej książki, co również dla mnie było ciekawe i tym bardziej żałuję, że nie miałam okazji się z nią zapoznać.
„Piszę po to, żeby moi przyjaciele kochali mnie bardziej” tym jednym zdaniem Gabriel Garcia Marquez naprawdę mnie poruszył. Właściwie można w różny sposób je interpretować. Jednak ja rozumiem je tak, że pisanie pozwala pobyć wśród najlepszych przyjaciół, czyli zarówno stworzonych postaci, jak i wiernych czytelników, którzy pokazują, że słowa przelane na papier mają sens. Twórczość nie pozwala pisarzowi czuć się samotnym i to jest chyba najpiękniejsza puenta.
Mam duży problem z oceną tej publikacji, bo z jednej strony przeczytałam ją dosłownie na jednym wdechu i wieloma fragmentami naprawdę się delektowałam, a z drugiej strony zabrakło mi odniesienia do współczesności i na pewno nieznajomość twórczości obu pisarzy nie pozwoliła mi w pełni się nią cieszyć. Wam pozostawiam decyzję, czy jesteście zainteresowani taką formą i czy macie ochotę na taki eksperyment literacki. Na koniec chciałabym jeszcze zwrócić Waszą uwagę na to piękne wydanie, które na pewno dodatkowo ucieszy wszystkie sroki okładkowe.
Dziękuję Wydawnictwu Muza i Wydawnictwu Znak za egzemplarz do recenzji!
Publikując tę recenzję musiałam ją ocenić, jednak tak naprawdę w przypadku tak oryginalnej książki trudno jest używać gwiazdek i też trudno było mi się zdecydować co do ilości...